wtorek, 26 czerwca 2012

Just love you, remember. (Axl and new love) [17]

A więc, z ankiety jasno wynika, że chcecie znać dalsze losy głównych bohaterów- Axla i Michelle :) Ale byli też tacy, którym brakowało Stevenka i Izzy'iego, a zatem mam nadzieję, że nieco dogodziłam :D
Ale, że nie jestem pewna co pisać w następnym, to robię kolejną i paczajcie tam na dół i zaznaczać ludzie! ;)


- Te chuje wszędzie lecą! - Kate jak zwykle zaczynała rozmowę od jakiegoś wyniosłego wydarzenia i krzyczała do słuchawki, aż miałam ochotę rzucić aparatem o podłogę.
- co?! - nie zrozumiałam o co jej chodzi.
- kurwa. Dwa dni temu te skubańce wydali płytę, tak?
- Mhm. - przytaknęłam.
- No właśnie, od tej pory w radiu słyszę tylko tą Twoją skrzeczącą rudą małpę i gitarę durnego Hudsona.
- Wiesz, mama zaopatrzyła mnie w melisę, wpadnij.
- Będę za 10 minut. Wyczekuj mnie, ave.
Co za kobieta! Na prawdę nie wiem jak ona, ale ja dwa ostatnie dni chodzę uśmiechnięta. Uśmiechnięta... Hm. To raczej maska. Szczerze? Boję się Axla, na prawdę się go boję. Odkąd mnie du... od kiedy zrobił "to", boję się i wolę unikać konfliktów. Kocham go, tak, ale czasami czuję strach.  Po obiedzie u nas, na który przyszła moja rodzinka, stało się coś dziwnego. Zaczęłam się go brzydzić? Nie, przesadziłam. Po prostu się go boję, mówiłam już? Boję się mojego chłopaka.
Ale jeśli tak trochę pomyśleć, to przecież to normalne. Mam rację? Wydaję mi się, że mam. Stracił facet kontrolę, może to moja wina? Chyba tak. Powinnam mu powiedzieć. Od tamtej pory mówię mu o wszystkim. Wolę nie robić mu takich niespodzianek. Żeby o tym nie myśleć, uciekłam na moment, na górę. W łazience, przed lustrem stał Axl. Mył zęby. No wiadomo, poranna toaleta. Nie miałam zamiaru mu przeszkadzać, więc przeszłam obok i weszłam do sypialni. Panował tam istny bałagan.
- Axl?!
- Tak skarbie?
- Chodź no tu. - położyłam ręce na biodrach i skierowałam wściekły wzrok na faceta stojącego przede mną.
- O co chodzi?
- O to. - wskazałam podbródkiem na porozrzucane ciuchy wokół całego łóżka.
- No co? Ciuchy moje, tak?
- Dlaczego one leżą na podłodze, ich miejsce jest w półce.
- Kurwa, nie wkurwiaj mnie kobieto. Pedantka się znalazła! - uniósł głos - pierdolisz od rzeczy, do chuja. Wkurwiłem się, bo nie mogłem znaleźć nigdzie moich gaci, co miałem z gołym chujem po chacie chodzić?!
- Mnie to by akurat mnie przeszkadzało. - zaśmiałam się cicho pod nosem. - po pierwsze to bieliznę masz w tej szufladzie - wskazałam palcem na komodę stojącą w rogu - po drugie nie jestem pedantką, po prostu nie chcę z mojego domu robić chlewu, a po za tym nie drzyj na mnie ryja! - nie pozostając mu dłużna również znacznie podniosłam głos.
- Pierdol się, kurwa. - wrzasnął i wyszedł z powrotem do łazienki. Kurwa, co za chuj. Jak chce się pierdolić to dalej, chodź kochanie. Zaczęłam zbierać wszystkie te rzeczy, składać i wkładać do półki. Nie lubiłam bałaganu, nie porządek rozumiem, ale na takie coś sobie nie pozwolę - aaa - wychylił głowę zza ściany - to nie tylko Twój dom, kochanie. - uśmiechnął się wrednie, a do jego głosu wkradł się sarkazm. Debil i tyle. Mam Cię w dupie!- przebiegło mi przez głowę- z każdym dniem coraz bardziej gwiazdorzysz.
Kiedy już zdołałam uporać się z ciuchami tego idioty, zadzwonił dzwonek. Zbiegłam na dół i otworzyłam. Wreszcie!
- Zmokłaś. - przytuliłam do siebie delikatnie Kate, na której ubraniu unosiły się jeszcze kropelki letniego deszczu.
- Troszeczkę. Czekaj no, ściągnę kurteczkę i się poprzytulamy.
Zaśmiałam się i pomogłam dziewczynie pozbyć się mokrego okrycia, zarzucając je na srebrny wieszak. Wtuliłam się w jej ramiona. Tak fajnie jest wreszcie spotkać się z przyjaciółką. Mimo, że nie mieszkamy daleko od siebie to ciężko jest mi, oraz jej znaleźć czas tylko dla siebie. Po chwili, kiedy już zdążyłyśmy się przywitać, zaprosiłam ją do środka. Usiadła na kanapie, podkurczając nogi pod samą brodę. Zrobiłam nam kawę i przysiadłam obok Katie. Dłuższą chwilę gadałyśmy o samych pierdołach, pytała się jak mi się mieszka, jak w pracy. Nie wspomniałam jej jednak o tym, że nie mieszkam sama. Kiedy skończyły nam się miłe i przyjemne tematy, Kate przyglądała mi się z uwagą.
- Michie, mogę o coś zapytać?
- No jasne, wal śmiało. - uśmiechnęłam się i dopiłam kawę do końca.
- Dlaczego masz ślady duszenia?
- Co?! - zakrztusiłam się i odłożyłam pośpiesznie filiżankę na stolik.
- Widzę. Na szyi, ślady duszenia.
- Nie... Źle widzisz, moja droga. - zakryłam się rękoma, niby to poprawiając włosy. Ta jednak szybko odciągnęła siłą moje ręce i zaczęła uporczywie wpatrywać się w moją szyję.
- Czy to Axl? Dlaczego Ci to robi?!
- Nie, to nie Axl, Kate. Mówię Ci, że masz przewidzenia.
- Zajebię gnoja. Powiedz prawdę!
- To nic takiego... Na prawdę, założyłam obcisły golf i został mi ślad.
- Kurwa, pierdolisz jakieś głupoty. Myślisz, że jestem na tyle nieogarnięta, aby nie zorientować się, że ktoś cię dusił? I to mogła być tylko jedna osoba, twój chłoptaś. Nie możesz sobie na to pozwalać. Nie wiem o co poszło, ale to jest chore. Po za tym, ostatnio spotkałam Duffa, opowiadał mi co się stało podczas jednej imprezy w Hellhouse. Dziewczyno! Nie możesz na to pozwalać. Przecież nie jesteś własnością tego skurczybyka! - podnosiła głos, a ja tylko modliłam się, aby Axl tego nie usłyszał.
- Uspokój się, to moja sprawa, tak? A to mu się zdarzyło tylko raz... - szeptałam. - nigdy więcej tego nie zrobił i nie zrobi. Widocznie należało mi się takie chwilowe niedotlenienie mózgu.
- Jesteś pojebana. Ulegasz debilowi. On Cię dusił, idiotko!
- To była chwila, ułamek sekundy. I mówię, że mi się należało, tak?! - syknęłam na nią, już mocno zdenerwowana. Byłam między młotem, a kowadłem. Bałam się go, dlatego próbowałam sobie wmówić, że go do tego zmusił, z drugiej jednak wiedziałam, że postąpił źle. Bardzo źle... Jak na zawołanie, ze schodów powoli schodził Rose. Spojrzał na nas podejrzliwie i szedł w naszą stronę.
- Zaraz mu wygarnę. - Kate powiedziała do mnie cicho.
- Nie, nie, nie. Proszę Cię. - zrobiłam błagalne oczy, wiedziałam, że będę mieć przejebane. Chyba poskutkowało.
- Cześć, Katie. - Axl jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się i skłonił lekko w stronę mojej przyjaciółki.
- cześć sławny debi... Axlu Rose. - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Ale musiała, musiała no! Debilu, tylko żeby jej nie walnął. Uff, nie... Zmierzył ją tylko nieznanym mi wzrokiem i wyszedł. Na mnie nawet nie spojrzał kurwa! Wyszedł, wziął kurtkę i wyszedł. Jednak nie trzasnął drzwiami, jeden plus!
-  Kate...
- kurwa, chcesz żyć w takim toksycznym związku? Ok. ale kuźwa pamiętaj, że jeśli coś Ci się stanie to ja chyba się zabiję. Będę się obarczała...
- jeszcze mnie nie zabił i chyba nie ma zamiaru. Skończmy temat. Chcesz zobaczyć resztę mieszkania?
Na szczęście, bez żadnych gadek udałyśmy się na górę, gdzie pokazałam jej wszystko. Pogadałyśmy jeszcze trochę, po czym dziewczyna wyszła cmokając mnie w policzek.
Zostałam sama, ponownie. Brakowało mi Axla, przecież to mój chłopak, jak może mnie tak zostawiać. Nie jestem osobą, która nadmiernie lubi samotność. Nie lubię tego. Czuję się wtedy źle, a głupie myśli biją się do mojej głowy.
Żeby trochę się uspokoić zadzwoniłam do Duffa. Spytałam, tylko czy mógłby przyjść, odpowiedział, że za 5 minut będzie. I faktycznie, minął moment, a on już pukał do moich drzwi. Wpuściłam go, zrobiłam kawę, wypiłam już drugą, a jednak nadal coś mnie bolało. Ogarnął mnie niepokój, przeraźliwie bałam się, że Rose mnie po prostu zdradzi, albo znów uderzy, praktycznie za nic. Opowiedziałam wszystko McKagan’owi. Opowiedziałam głównie o moim wewnętrznym strachu, ale nawet słowem nie wspomniałam o tym co zrobił mi Axl.
Długo rozmawialiśmy. Nie tylko o moich sprawach, ale o tej całej sławie. Widać było, że jemu też jest z tym dziwnie, może nawet ciężko. Fakt, że nagle stali się najpopularniejszym zespołem w Los Angeles, był trochę niecodzienny. Jak dla mnie, nie przyjmowałam jeszcze tego do wiadomości, ale szlag mnie trafiał, gdy tylko pomyślałam, że Will sobie wyszedł i zostawił mnie samą. Nie wiem czemu, dlaczego tak to przeżywałam. Nie mam pojęcia…
Duff wyszedł, a ja nadal tkwiłam w miejscu. Zapatrzona w miejski krajobraz, malujący się za oknem. Znów nachodziła mnie „ta” myśl… Była silniejsza. Już chyba byłam gotowa mu to powiedzieć. Rozmyślania, wielką ciszę i pustkę przerwał dźwięk przekręcanego klucza w zamku.

AXL:
Pogadałem sobie z Adlerkiem. Niby głąb i idiota, ale mi pomógł. Kurwa, nie wierzę w to co mówię. Adler i pomaganie. Gdyby ktoś mi to powiedział, nie uwierzyłbym. Nie to, że nigdy nie wspomógł mnie jakimś durnowatym tekstem, ale w „tych” sprawach raczej rzadko się udzielał. Nie miał laski na stałe, więc dymał nowo poznane, lecz związać się z kimś chyba gotów nie był. Jeśli chodzi o te dziwki, to fakt, często gadaliśmy o naszych doznaniach z nimi, przy butelce wytwornego Nightraina. Teraz jednak uciekłem co HellHouse, choć przyznaję, mało brakowało, a wydymałbym jakąś sukę przy drodze. Chuj, kurwa! Michie nie dawała mi od tego feralnego obiadku rodzinnego, bo była kuźwa obrażona, a mnie brakowało seksu. Mnie i koledze w spodniach, to chyba normalne, nie? No jasne, że tak! Zawsze mam kurwa rację.
Chodziłem już cały wkurwiony, kiedy mówiła: Axl, dzisiaj nie chcę.
Nosz kurwa! To ja powoli, bez jakiś zboczonych tekstów, robię dobrą atmosferę, tu buziak, tu całus, kolega Wacek się szykuje, staje na wysokości zadania, a ona nagle kurwa odwraca się do mnie dupą (to akurat było fajne!) i tłumaczy się niezrozumiale. Ja pierdole!
Adler dał mi radę, żeby jej się nie narzucać i takie tam inne pierdolone zasady. Ale jak mam się nie narzucać skoro do chuja pana, nie mogę nawet kochać się z moją laską?!
Kiedy tak ględził i ględził, przytakiwałem głową, ale kurwa… Mała powoli doprowadzała mnie do szału.
- Debilu głupi! Jeżeli jej nie chcesz to ja ją przejmę!
- Chyba Cię coś webło, Stev! Przecież to moja kobieta!
- No to ją szanuj, bo chwila moment, a może Cię kurwa zostawić. Pomyśl!
Zabrałem dupsko z rozjebanych kanap piekielnej rudery i za namową jakże wykwitnie mądrego Adlera, potulnie wróciłem do domu. Po drodze stwierdziłem, że muszę ją przeprosić. To raczej nie było w moim stylu, ale chciałem odzyskać tą szaloną, słodką, moją własną nimfomankę. Kupiłem olbrzymi bukiet i skierowałem się do domu, na Sunset Strip. Przekręciłem klucz, popchnąłem drzwi i wpakowałem się do salonu.
- Michie…?
- Hmm? – mruknęła pytająco, nawet na mnie nie patrząc.
- Wiesz… Chciałem Cię przeprosić. – podchodziłem bliżej kanapy, na której siedziała.
- No to dalej.
- Nie chciałem się tak zachować, jestem jebanym nerwusem, robię wszystko pod wpływem impulsu. Ciężko mi jest się przyznać, do błędu, ale nie chciałbym Cię stracić, mała. – dotknąłem koniuszkiem palca jej policzek, ale natychmiast się odsunęła. Kurwa, co jest?! Chyba wszystko dobrze powiedziałem, nie?! – to dla Ciebie. – podałem jej bukiet kwiatów, który przyjęła i odłożyła na stoliczek.
- Axl… Musimy pogadać. – westchnęła ciężko i dopiero teraz na mnie spojrzała.
- Tak, skarbie, słucham? – byłem miły, tak? No kurwa byłem. Jak jeszcze nigdy. Innej lasce powiedziałbym, że albo się ze mnie pieprzy, albo niech spierdala. To była jednak Michelle, więc powiedzieć jej tak nie mogłem. Co jak co, kochałem ją, ale już mnie powoli wkurwiała.
- Chcę odejść.
- Co? Chyba zwariowałaś! Nie możesz sobie odebrać życia, prze…- przerwała mi.
- Nie chcę się zabić. Chcę odejść od Ciebie. – jej oczy zaszkliły się. Nie miałem przy sobie lusterka, ale moje chyba też. Oby nie!
- Słucham? – wydukałem zdziwiony.
- Nie potrafię tak dłużej. Axl, kocham Cię, ale to zmienia mojego nastawienia, a tym bardziej Twojego. Słuchaj. – łzy ciekły z jej oczu już ciurkiem, bez żadnych zahamowań. – boję się… Boję się Ciebie. To nie tak, że przestałam Cię kochać, odwidziało mi się takie życie, ja po prostu się Ciebie boję. Nie wiem… Nie wiem czy rozumiesz, ale kurwa ja… Nie…
Teraz i mi spłynęła po policzku łza. Nie wiem jakim cudem, ale jebana słona łza spłynęła po mojej twarzy i bezwładnie opadła na jeansowe spodnie. To zabolało. Tak cholernie mnie kurwa zabolało. Boi się mnie?! Dlaczego?! Ale, na moje nieszczęście, to jeszcze nie był koniec. – wyjedziesz w trasę, na pewno poznasz kogoś nowego, zakochasz się. Nie martw się, wszystko się ułoży. – to był cios. Przecież to zawsze ja zrywałem z dziewczynami, zazwyczaj ich nie kochałem, a to była osoba, którą kurwa kocham!
- Michelle… Kocham Cię. – rozpłakałem się! Tak, kuźwa, ja Axl Rose! Rozpłakałem się, już nie mogłem się powstrzymać. Co z tego, że wyjdę na kretyna, skoro moja kochana Chelle chce mnie zostawić. – nie rób tego. Ja się zmienię, obiecuję! – kurwa, uklęknąłem przed nią. Nie ukrywajmy, nigdy tak nie robiłem. I ona była zaskoczona.
- Nie wiem… Jakoś Ci nie wierzę.
- Proszę, zaufaj mi. Po raz ostatni. Kocham Cię jak pojebany, nie możesz mnie zostawić.
Westchnęła ciężko. Nie miałem pojęcia czy zaraz wyjdzie i już nie wróci, czy może rzuci mi się na szyję. Nie wiedziałam kompletnie nic! Klęczałem tak jak ten zjeb dobre 15 minut. Siedziała przede mną w ciszy, obgryzając paznokcie i rycząc, bo płaczem nazwać tego nie można. To były najgorsze minuty w moim życiu!
- Dobrze… Ostatni raz, Will. – przymknęła oczy, a ja natychmiast scałowałem jej łzy i przytuliłem najmocniej jak się da. Nie myślałem już o seksie, czy innych przyjemnościach. Miała zostać ze mną i nic innego w tej chwili się nie liczyło.


Steven:
Urodziny. Slasha. Urodziny. Pojeba. Urodziny kurwa!
- co mu kupujemy?
- kostkę przeznaczenia? – Izzy idiota.
- do chuja pytam serio!
- no mówię serio, debilu! – wydarł na mnie swoją mordę. To nie było w jego stylu, przecież.
- Co Ci się kurwa stało?!
- Nie ważne. – burknął.
- Ważne, mój chuju. – inaczej bym go nie nakłonił przecież.
- i tak nie uwierzysz.
- gadaj, a nie pierdolisz trzy po trzy. – wkurwiłem się. Coś go trapiło. Widać gołym okiem.
- Wiesz, kto to taki Elizabeth Clark?
- No Lizzie, przecież. Twoja dupa.
- Już nie moja. – no to mnie zaskoczył. Kurwa, Lizzie go rzuciła, ta zakochana Elizabeth?! Ja pierdole, teraz to już miałem niezłą schizę po kopułą. Bez słowa przyniosłem butelkę jakiejś ruskiej wódy, od wuja Freeda i postawiłem na stole. Nie dość, że urodziny Hudsona, to jeszcze kurwa od rana pijemy, a co tam! Hulaj duszo nieczysta!


Izzy:
Nie wiedziałem i chyba to jeszcze do mnie nie dotarło, jak mogła ze mną tak perfidnie zerwać. Czy ja, aż tak źle wyglądam?! No ludzie, właśnie, że nie! Wyglądam całkiem, całkiem, a do tego skończyłem szkołę. Dlaczego to zrobiła?! Próbowałem to sobie jakoś wytłumaczyć, ale za chuja nie mogłem. Dobrze, że Adler przyniósł wódę. Wypiliśmy ją dosyć szybko i zebraliśmy się do wyjścia. Nawet kurwa nie sprzątaliśmy, bo przecież wieczorem i tak będzie syf, nie? No, będzie, więc po co się kurwa trudzić nadaremno?!
Sunset jak zwykle ruchliwe, tym bardziej po południu, jeszcze gorzej w nocy, ale co tam. Idziemy sobie spokojnie, zmierzamy donikąd. Nie wiem, gdzie kurwa idziemy, ale wiem, że po prezent dla tego pojeba- Hudsona. Lubię go kuźwa, a nawet kocham, więc jakiś podarunek trzeba mu sprawić, nie ma co.
Jak to zwykle bywa, przywiało nas, z Adlerkiem, do sklepu gitarowego. Pojęcia zielonego nie mieliśmy co kupić Slashowi, no kurwa nie mieliśmy!
- dzień dobry, w czym mogę pomóc? – atrakcyjna brunetka zapytała zza lady zerkając na nas z obrzydzeniem. Chyba obrzydzeniem, ale chuj mnie to obchodziło, bo kurwa Slash ma urodziny i pierdolić tą szmatę, chcę coś kupić dla przyjaciela!
- zajebisty Slash, którego znasz… - jaki rym, jestem super! – ma dzisiaj urodziny, więc nie rób takiej miny- wow! Znów! – tylko podaj coś dla niego, a dostaniesz… kasę? – rozglądnąłem się dookoła, kurwa, nie umiem rymować! Pierdolona wódka!
- Dobrze, panie Stradlin. – uśmiechnęła się sztucznie.
- Znasz moje nazwisko? Skąd?!
- Stąd. – pokazała mi okładkę naszej płyty.
- Spoko, laska. Słuchaj, nie mam czasu… - gdzie kurwa Adler?! Szpera coś przy kostkach. A chuj.- mój… ten… brat ma urodziny i ten… no kur… de, coś kupić muszę. – znów spojrzałem na Adlera, który kradł właśnie kostki. Skarciłem go wzrokiem, co nie ma kasy?! Ale chuj jak są mu potrzebne to proszę bardzo. Kurwa, oglądnąłem się wokół siebie i stwierdziłem, że nic tu po mnie, zwłaszcza, że nie wiem co mam kupić.
Wyciągnąłem Steva ze sklepu i ruszyliśmy dalej. Po drodze zajrzeliśmy do sklepu monopolowego, gdzie zakupiliśmy prowiant na dzisiejszą imprezę.
- a może weźmiemy mu po prostu jakiegoś whisky’acza? – zapytałem tracąc nadzieje, na kupienie czegoś dobrego.
- Tylko nie Daniels’a!
- Nie, Jacka nie, może Jima Beam’a, tylko, że Distillers Series?
- Nie ma co, dobre!
Tak też zrobiliśmy, po czym wyszliśmy ze sklepu z dużą butelką Beam’a. Minęliśmy sklep zoologiczny, ale oczywiście Adler musiał zajrzeć tam, tak? No musiał.
- Kupmy mu akwarium! – zarechotał.
- Po co mu kurwa akwarium?! Co wleje sobie alkohol i będzie pił ze słomki?! – stuknąłem się palcem w czoło.
- Nie, kupimy mu węża! On lubi węże!
- Masz kasę?! Bo to whisky było kurwa drogie! A węża, debilu, nie ukradniesz!
- Michelle z Axlem i Duffem mu kupią!
No to był kurwa jakiś pomysł! Weszliśmy do sklepu, gdzie słychać było papugi i gdzie niewyobrażalnie jebało. Nie uwierzycie, ale kurwa kupiliśmy mu to akwarium. Dobrze, że Steven jest niósł, chociaż o mało co, a by się wyjebał. Ale jakoś kurde dotarliśmy na chatę i postawiliśmy je ostrożnie na strychu, wkładając w nie z 20 kostek, ukradzionych przez Adlera, oraz nasz alkohol.
Chwilę później wykręciłem numer na telefon Michie i po kilku sygnałach usłyszałem zasapany głos Axla:
- co kurwa? – wrzasnął, a w tle dało się usłyszeć krzyk Michelle, że ma zamknąć ryj. I słusznie! Już ją lubię. Ten burknął tylko coś w stylu: przepraszam i ściszył głos.
- Coś taki zasapany? Biegałeś?! – nie skumałem.
- Nie.
- To co robisz?
- Nic, kurwa, pierdol co chciałeś, a nie mi tutaj zawracasz głowę!
- Dzisiaj urodziny Hudsona, nie? – zirytowałem się odrobinę. No ludzie!
- Wiem. – odpowiadał krótko i szybko.
- Co ty robisz?!
- Kocham się, idioto! Wiem, że są jego urodziny, ale nie wiem co mam mu kupić.
- Kup węża.
- Co kurwa?!
- Węża, ale bez akwarium. Już mamy. Dobra, ruchaj sobie, nara! – odłożyłem słuchawkę i zasnąłem na tylko jeden moment.

- Izzy! Wstawaj. – Duff szturchnął mnie w żebra i rozsiadł wygodnie na kanapie. Zerknąłem na zegarek, dochodziła 21.
- Kupiliście węża?
- Co?!! – wybałuszył oczy.
- Węża, sssss. – chyba nadal byłem pijany…
- Tak, Axl kupił. Nie wiem po co, ale kupił kurwa węża. – roześmiał się na dobre i otworzył Daniels’a.
Siedzieliśmy tak, kiedy przyszła Michie z Axlem, w zasadzie to zeszli z góry. Pewnie zanieśli pana „ssss” na strych.
- kto to się pierdoli w dzień?! – zerknąłem zdziwiony na „zakochanych” i trzymających się za rękę, idiotów. W tym momencie przypomniała mi się Beth, i poczułem się źle. Doskwierała mi jej nieobecność. Ale nie mogłem nic na to poradzić.
- Ja wolę w dzień. – zaśmiała się Chelle. Postanowiłem dzisiaj się kurwa nieźle napić i zapomnieć o wszystkim.
Do chaty wszedł nawalony już nieco Slash. Nagle Duff wyszedł z kuchni z tortem i wszyscy zaczęli śpiewać  „sto lat” łącznie z Hudsonem. Nie rozumiem tego gościa, ale niech mu będzie.

Slash cieszył się z prezentu bardziej niż bym tego oczekiwał. Naprawdę, cieszył się tak bardzo! Aż zrobiło mi się miło na sercu. Poklepałem Stevena po ramieniu.
- dobrze prawiłeś, stary.
- Ba! Adler jest zajebisty! – wybuchliśmy śmiechem i poszliśmy na dół pić. Trwała tam balanga, jak to zwykle bywa w HellHouse. Dziękuję, że tak właśnie było, że  nikt nie wypytywał, gdzie Elizabeth. Miałem spokój, by się najebać i porządnie zaćpać. Wszyscy byli szczęśliwi i to mnie kurwa niezmiernie cieszyło.

33 komentarze:

  1. świetne ale za mało o Slash'u i Kate, a za dużo o Axl'u. xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wklepuję sobie Ciebie do pliku pod nazwą "U nich zarywam nocki w wakacje" i obiecuję, że ogarnę swój szatański mózg jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Było mi powiedzieć, żebym nie robiła z Axla takiego skurwiela w poprzednim, to by Michelle się tak nie czuła, a teraz... Eh, sama nie wiem : (
    Zła trochę jestem, bo wiesz... Zjebałaś przez to, znaczy ja zjebałam przez to, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być trochę tragicznie, Edziuś <3
      Nie zjebałaś, kurwa!!!
      Ja tam lubię takie tragizmy, użalanie się nad sobą itd., szkoda tylko, że jej nie wyjebał w mordę! \m/

      Usuń
    2. I tak zjebałam Axla, jasno i wyraźnie mówię, więc proszę mnie nie poprawiać, bo JA mam ZAWSZE rację. \m/

      Usuń
    3. Oj nie wkurwiaj mnie, JA MAM ZAWSZE RACJĘ. Sama się o tym przekonałaś ostatnio. \m/

      Usuń
    4. Tylko w tym miałaś rację. EDZIUŚ, IDŹ BYĆ ZBOCZONA DO AXLA! <3

      Usuń
    5. Ja jestem zboczona, niby czemu?

      Usuń
  4. Na początku wkurwiała mnie Chelle, ale kiedy w końcu przestała się użalać nad sobą i postawiła się rudemu to było dobrze. :> Seks na zgodę? Zawsze spoko. :D
    Urodziny... Znajomy pomysł :x
    "Węża, ssss" - hahahah! To mi się widziało ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! Bo Chelle to kuźwa ja i ja jestem taka... niezdecydowana. Tak na prawdę, to ona nie chciała, tego zrobić, wiesz... Może chciała go nastraszyć? ;>
      Seks nie ważne jaki, zawsze spoko! <3
      Urodziny... Kochana, tutaj nieco przesadzasz, gdyż mój plan i wikipedia jasno informują, że 2 dni po wydaniu debiutanckiej płyty Slash obchodzi urodziny, więc nie wiem o co ten lekki bulwers?!
      Bo wąż jest sss ;d

      Usuń
  5. Kurrrwa, mnie nie trzeba powiadamiać, bo po co? -.- Dobra, nieważne skupmy się na opowiadaniu. Szkoda, że Michelle przez tego chuja taki pojebany humor miała, ale grunt że ruda małpa zrozumiała problem i ogarnęła dupę xD. No z tym zerwaniem, to myślałam, że na serio będzie koniec...No, oczywiście potem musieliby się kurwa pogodzić, no nie? xd. Dobra, grunt, że był seks na zgodę <3 ;D. Kate w rzeczywistości wcale nie jest taka porywcza, nerwowa i agresywna! xd.Urodziny mojego Saula! <3 Wąż i kurde, w ogóle, Izzy! Ach! Kurwa, podekscytowana jestem! xD Świetnie Słońce ;** <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MOJEGO? AHAHAHAHAH! Chyba nie.

      Usuń
    2. Kaśka... Sory, Kasia, jest żoną Hudsonka, jak ty, ja i 34283473574 innych dziewczyn :)
      Jesteś porywcza! Nie kłam! Ja już Cię miałam powiadamiać, ale nie moja wina, że robisz za miejskiego Slasha i grasz na festynie XD
      MÓJ AKSELCIO TO NIE RUDA MAŁPA! JUŻ CI MÓWIŁAM NA ANG. ! ;D
      Ona chciała go nastraszyć, chociaż miała taką myśl i rozważała coś takiego.
      I'm Michelle von fucking Rose, my little sunshine! <33333333 ;*

      Usuń
  6. Haha xD. Ludzie nie chcą Kate w opowiadaniu, wyjeb mnie ;D. Zrób żeby wpadła pod cieżarówkę czy coś ;dd

    OdpowiedzUsuń
  7. Chuj mnie to obchodzi ;D zginiesz pod ciężarem dzisiejszego Axla! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yeaaa! Jak się na mnie rzuci ze sceny na koncercie to trzeba będzie to uwiecznić <3! xD. O kurwa, to Rybnik jest aż taki wielki?! O.o

      Usuń
    2. Dołujesz mnie, Kasiu :((((
      Dobrze, że Axl leży już w łóżeczku <3

      Usuń
    3. Tak, w moim łóżeczku, Skarbie ;p. Przepraszam ;*** Bez Ciebie nie idę, przecież wiesz ;D

      Usuń
  8. Nowy u mnie ;D
    Twój obiecuję przeczytać najdalej jutro, przepraszam :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przepraszam, że dopiero teraz! Ale przeczytałam! I wiesz co...? Mało brakowało, a też bym ryczała razem z Michie i Axlem... Zazdroszczę ci, że umiesz tak wpływać na emocje ;)
      No i jak tu nie kochać Stevena?! Nie dość, że ma najpiękniejszy uśmiech na świecie, to jeszcze jest do tego genialny! I czego więcej chcieć?
      A co do Izzy'ego... Jak można go rzucić, ja się pytam?!
      Tej Beth to się w dupie poprzewracało! ;D
      A ja tam lubię Kate. Nie przejeżdżaj jej tirem ;C
      Jak już, to należy jej się jakaś piękniejsza śmierć... xD

      Usuń
    2. Ja umiem wpływać na emocje? Żartujesz sobie chyba :)
      Steven to najpiękniejszy uśmiech i fryzura- ever! <3
      Izzy... Izzy to taki Izzy, którego wielbię kochać ;3

      KATIE ALIVE! \m/

      Usuń
  9. czy tylko ja uważam ,że Steven jest soł faking genialny? biedny Izzy. jak można rzucić Stradlina, się pytam?! nie rozumiem tego o.O
    oh, jak Michie płakałam to se pozwoliłam zanucić Don't Cry. w sumie ja zawsze to nucę jak ktoś przy mnie płacze. zaczyna się od ''There's a heaven above you baby..'' a kończy na solówce Slash'a i ''Don't you cry, tonight''. taki mój sposób na pocieszanie :D
    no i dobrze ,że się pogodzili! w ogóle uważam ,że Chelle i Axl nie powinni się kłócić, bo nie dość ,że jest to smutne to ja będę kiedyś łysa od tego wyrywania sobie włosów z głowy w akcie desperacji bo się POKŁÓCILI! true story, w każdym razie.
    i takie pytanie mam: kiedy dodasz to o Stacy i Duffy'm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ryczę przy "Don't Cry" i przy "November Rain", chociaż wczoraj ryczałam od "Estranged" do "NR" właśnie. Przy "Welcome..." zawsze tańczę XD
      Wyrywasz sobie włosy? To będziesz łysa za kilka rozdziałów ;3 xD

      Nawet może jutro :) Na serio tak polubiliście tą bajeczkę o McKaganku? ;3

      Usuń
  10. Nowy u mnie, napisałabym już wcześniej, ale zapomniałam, wybacz ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiedzi
    1. Ankietę zarzuciłam, więc jak kogoś to interesuje... (Nie, nie jest o agreście tym razem ;D)

      Usuń
  12. głosowałam u ciebie i...u mnie też jest ankieta, więc zapraszam. xD

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozjebał mnie moment:
    "Do chaty wszedł nawalony już nieco Slash. Nagle Duff wyszedł z kuchni z tortem i wszyscy zaczęli śpiewać „sto lat” łącznie z Hudsonem. Nie rozumiem tego gościa, ale niech mu będzie." ;D

    OdpowiedzUsuń