Michelle:
Sala… Nie to hala. Hala, wielka, zimna, nieprzyjemna. Nic ciekawego. Chwila! Kogo ja widzę? Nie. Nie możliwe. Jim?!
Podchodzi do mnie. Spogląda mi w oczy, jak gdyby nigdy nic. Jakbyśmy znali się od lat.
- No przecież skończyliśmy właśnie nagrania na płytę, tak? - Slash poklepał mnie zalotnie po tyłku, za co oberwał od Axla.
- Niezmiernie się cieszę. - no może to nie było jakieś mega entuzjastyczne z mojej strony, ale w głebi się cieszyłam. Na prawdę - co w związku z tym?
- To ty nie wiesz? - Steven uśmiechnął się łobuzersko, zerkając na mnie spod swoich kręconych, blond kłaczków.
- chodzi o to, że ty również wzięłaś udział w nasz...- Slash chciał wszystko wyjaśnić, z wrednym uśmieszkiem, ale zawsze coś. Jednak nie było mu to dane. Wkurwiony, jak zwykle, Axl podbił do niego i po prostu go uderzył. No walnął mu z płaskiej. Mulat nie wyrywał się, żeby mu oddać tylko delikatnie przejechał dłonią po zaczerwienionym policzku i, na moje nieszczęście, zamilkł.
- zamknij mordę, jebany chuju, tak? - Rose stanął wkurwiony nad lekko schylającym się Slashem chcąc po raz go po raz drugi uderzyć. Otrząsnął się jednak, podszedł do gramofonu, wyciągnął moją, kochaną płytę i wymienił ją na inną. Okładkę rzucił na podłogę. Widniał na niej krzyż? Czy ja dobrze widzę? Tak. Krzyż. Z głowami? Tak. Kurwa, o co kaman? Zaczęłam się dokładniej przyglądać. To była podobizna otaczających mnie właśnie facetów. Ciekawie.. Chwila. Przecież to tatuaż Axla! No tak. Wszystko jasne. Ale chuj. Czy to kurwa ważne?! Ja nadal nie mam pojęcia o co chodzi. Rozbrzmiewa muzyka. Znane mi już intro "Welcome to the Jungle", następnie mój ulubiony kawałek "It's so easy", potem "My Michelle" i inne przeboje. Później w głośnikach dało się usłyszeć uderzenie w bębny, bas, a później Izzy'iego i oczywiście Slasha. Niedługo potem dołączył do nich Axl.
Wszyscy patrzyli się na mnie, to zaraz na gramofon i stojącego obok sprzętu zdenerwowanego, Willa. Wsłuchałam się w... No zboczony tekst, po to, aby zrozumieć te ciche śmiechy dochodzące zewsząd. Rose śpiewał o Rakietowej Królowej... Skądś to pamiętam, tylko kurwa skąd?! Steven przytulił mnie do siebie, drżąc i tłumiąc śmiech. Kiedy drugi refren dobiegł końca, w tle solówki Hudsona, dochodziły jakieś dziwne i podejrzane dźwięki. Ściąganie ubrań... A raczej szarpanie, odgłosy całowania się... Chwilę później chłopacy już nie mogli się powstrzymać i po prostu wybuchli śmiechem. Zerknęłam na nich zdezorientowana i wtedy to usłyszałam. To "come on". Przecież to kurwa ja! Nie... Jak to? Kiedy? Nagrał mnie w domu? Ej... Studio, wino... A to chuj!
- co to jest kurwa?! - zapytałam wkurwiona. Nic innego nie przychodziło mi na myśl. Miałam w sobie mieszane uczucia. Chciałam go uderzyć, wykrzeć prosto w twarz, że jest pojebany, a z drugiej była to dla mnie jakaś wartość... No, tak. Wartość, że to jednak ja, a nie jakaś inna, przelotna znajomość.
- no, Michie wiesz... Jeżeli ty tak szybko i fajnie dochodzisz to zapraszam do mojej sypialni. - Izzy uśmiechnął się łobuzersko.
- od razu, bierzemy Cię w czwórkę! - Slash klepnął Stradlina po ramieniu. Śmiali się, ale mnie do śmiechu niestety nie było.
- mówiliśmy.
- nie, Axl, nie wierzę. - spojrzałam na niego wyczekująco, chciałam jakiekolwiek słowo wyjaśnienia.
- Michy, ale to nie tak... - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć. Wyplątałam się z uścisku Adlera i podbiegłam do niego. Rzuciłam się na Rose'a bijąc go pięściami. Ten jednak szybko obezwładnił mnie, chwytając moje nadgarstki i mocno zaciskając na nich, swoje kościste palce
- ja jestem bardzo spokojna. Jebany sukinsyn!
- ej, ej! Nie pozwalaj sobie.
- spierdalaj, chuju. - próbowałam go uderzyć, ale jak zwykle blokował mi dostęp do siebie, rękoma.
- też Cię kocham, Michie. - przytulił mnie do siebie. Oczywiście próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był mocniejszy.
- zostaw mnie idioto! Kurwa.
- przestań się wyrywać! Już na zawsze pozostaniesz na tej płycie. - zaśmiał się pod nosem i pocałował mnie w czoło, dłonią przejeżdżając po mojej głowie.
- Michelle, ale zobacz ile na tej płycie jest Ciebie. No popatrz tylko - wreszcie głos zabrał Duff- "My Michelle", "Sweet Child O' Mine", "Rocket Queen". I chuj jeden wie, czy inne zboczone teksty wymyślone przez twojego faceta, też nie są o Tobie.
- jakoś ten ostatni kawałek i odgłosy se... mnie nie cieszą.
- nie pierdol, baby. - Steven jak zwykle szukający obiektu namacalnego przyczepił się do mnie i zaczął przytulać, pomimo wyraźnych i kilkukrotnych sprzeciwów Axla.
- i też Cię kocham.
20.07.1987r.
Dużo działo się przez ostatnie dni. Przede wszystkim na koncerty szłam z chłopakami... Oczywiście na ich koncerty. Szczerze mówiąc, to tylko po to, aby pilnować Axla. Bałam się, że mnie zdradzi. Po prostu. Wiedziałam, że to jest możliwe i szłam jak ta głupia, za nim, za nimi wszystkimi do baru, i obserwowałam jak się zachowuje. Na jego szczęście, jeszcze nigdy odkąd jest ze mną nie zdarzyło mu się "zarywać" do innej laski. Raz nawet zaskoczył mnie i to bardzo. Siedziałam jak zwykle na backstage'u, kiedy nagle wpadli tam wszyscy i wpatrywali się we mnie, czekając na nie wiem co. Spytałam o co chodzi, wtedy Axl rzucił mi jakieś skąpe, czarne ubranko i powiedział: ubieraj się. Nikt nie chciał mi wyjaśnić o co dokładnie chodzi, dopiero Duff był tak łaskawy, aby wytłumaczyć mi to wszystko.
- halo?
- mamo... Cześć mamo, tu Magda.
- odezwałaś się? Jestem w szoku.
Mogła sobie oszczędzić, ale taki jej urok. Chuj.
- mhm. Wiesz, że z mojej wypłaty ciężko byłoby wszystko opłacić, a razem żyje nam się świetnie.
- bardzo się cieszę, na prawdę. Tak sobie ostatnio o nim myślałam... To może być fajny chłopak. - westchnęła, a do jej głosu wkradła się nutka radości. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- mamo?
- tak?
- pierwsze spotkanie jakoś za bardzo Wam nie wychodziło. Może to powtórzymy? Wszyscy, ja, Will, ty, Bruce i Michał?
- to nie jest głupi pomysł, dziecko!
- to co? Dzisiaj zapraszam Was na obiadokolację, hm? Wpadniecie?
- oczywiście! Nawet nie wiesz jak się cieszę!
Ona chyba nie miała pojęcia jak ja się cieszę! Wreszcie wszystko zaczęło się układać. Być tak jak powinno, od zawsze. Podałam jej mój nowy adres i pożegnałam się. Ubrałam się szybko, wyskoczyłam do sklepu, po żarcie i wróciłam, od razu zabierając się za przygotowanie jakiś dań, na dzisiejszą kolację. Muszę przyznać, że poszło mi to sprawnie. W między czasie Axl wstał, ale chyba zbytnio nie przejął się tym, że znów coś gotuję. Miałam wrażenie, że dla niego to już codzienny widok, więc nie zważywszy na wytworne jedzenie, jakie przygotowałam przeszedł obok mnie, pocałował w policzek i zawrócił do salonu. Za chwilę z wnętrza pokoju gościnnego dochodziły dźwięki gitary Jimi'ego Page'a i śpiew Planta.
Parę godzin później dołączyłam do Axla, mając już w kuchni przyszykowane jedzenie. Pogadaliśmy chwilę, ale nie powiedziałam mu, o tym, że dziś przyjdzie moja matka. Chciałam zrobić mu niespodziankę. Zapewne, gdyby wiedział o tym wcześniej uciekłby do Hellhouse, lub po prostu wyszedł. A nie chciałam tego. Musiało być dobrze i koniec. Innej opcji nie przyjmowałam do siebie. Przebrałam się szybko w jakieś normalne ciuchy, żeby nie wyglądać jak kura domowa i zbiegłam na dół. Ktoś dzwonił do drzwi. Udaję się do kuchni, aby sprawdzić czy wszystko jest przygotowane, a Willowi kazałam otworzyć. Oby się ucieszył.
Sala… Nie to hala. Hala, wielka, zimna, nieprzyjemna. Nic ciekawego. Chwila! Kogo ja widzę? Nie. Nie możliwe. Jim?!
Podchodzi do mnie. Spogląda mi w oczy, jak gdyby nigdy nic. Jakbyśmy znali się od lat.
- Cześć, młoda. – kłania się nisko przede mną, po czym podnosi mnie do góry i obraca wkoło. Wszystko wiruje, nie mogę skupić się na niczym konkretnym.
Przewiesza mnie sobie przez ramię. Próbuję uwolnić się od niego, biję go pięściami w plecy, nic nie pomaga.
Przewiesza mnie sobie przez ramię. Próbuję uwolnić się od niego, biję go pięściami w plecy, nic nie pomaga.
- Jim! Puszczaj! – krzyczę. Nagle powoli, ostrożnie stawia mnie na ziemi, zaraz obok siebie.
Ale moment! Nie jesteśmy już w tej obskurnej, szarej hali. Tu jest piasek, jest ciepło, Morrison ma na sobie krótkie, zielone szorty, uśmiecha się spod swojej uroczej, brązowej czupryny. Jego czekoladowe oczy zatapiają się w moich. Uśmiecha się tak słodko…
Ale moment! Nie jesteśmy już w tej obskurnej, szarej hali. Tu jest piasek, jest ciepło, Morrison ma na sobie krótkie, zielone szorty, uśmiecha się spod swojej uroczej, brązowej czupryny. Jego czekoladowe oczy zatapiają się w moich. Uśmiecha się tak słodko…
- Jim… - dotykam go dłońmi, przejeżdżam nimi delikatnie po jego torsie, aż po obojczyki. Muskam palcem jego policzek, wędrując nim, tuż obok jego ust. Jest prawdziwy?! – Jim, to ty?
- A któż inny, Michie. Jestem przy Tobie, cały czas, tu jestem. – składa delikatny i subtelny pocałunek na mojej skroni, schodzi ustami coraz niżej, po mój policzek, szyję, obojczyki i nagle wraca do ust, by zatopić się w nich. Tym razem dla odmiany robi to namiętniej i żarliwiej. Oddaję każdy pocałunek, muskając jego wargi.
- Jak to jesteś?
- ty kochasz mnie, ja kocham Ciebie, prosta wymiana, czyż nie? – figlarnie i zalotanie uśmiecha się – nie traćmy na to czasu! – wykrzykuje i znów bierze mnie na ręce. Biegnie ze mną w kierunku wody, chwilę później czuję już krople na moim, niemalże nagim ciele. Oplątuje dłonie wokół moich bioder, asekurując każdy mój ruch. Spoglądam w jego oczy. Jest szczęśliwy, taki żywy, radosny.
- Come on, come on, come on, now touch me baby… - wyszeptuje mi do ucha, chichocząc cicho. Ponownie łączymy się w pocałunku, a ciepła woda oblewa nasze rozpalone ciała.
Otworzyłam oczy, mocno przerażona. Odetchnęłam z ulgą. To tylko sen. Zaciągnęłam się powietrzem i wstałam. Spojrzałam niechętnie na zegarek. Wskazywał 15:30. O ile dobrze pamiętam Axl wyszedł rano, gdzieś koło 11. Powiedział, że idzie do studia z chłopakami, ale chuj go wie, gdzie tak naprawdę polazł. Teraz byłam roztrzęsiona moim snem. Nigdy jeszcze nie śnił mi się Jim. Chociaż jestem jego wielką fanką, nigdy nie śnił mi się. No nigdy. Zaraz, chwila, moment. Zerknęłam na kalendarz. 3 lipiec… Rocznica. Jak mogłam zapomnieć?! Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło. Tak, słuchasz The Doors, jesteś fanką, cóż, że nie dane Ci było przybyć na ich koncert, ale kuźwa. Jak można zapomnieć o rocznicy śmierci?! Ja pierdole.
No nie ważne, w każdym razie co właściwie to mogło oznaczać? Jak przez mgłę zaczęłam sobie to wszystko przypominać. Sen, bardzo nietypowy. Może to znak? Podczas głębszego rozkminiania popołudniowego snu, zabrałam się za sprzątanie… Potem przekąsiłam coś. Tak, to była przekąska, nie jakieś tam kanapki czy inne wymyślne dania. Nie miałam ochoty jeść i nie zastanawiałam się dlaczego. Usiadłam na kanapie oczekując powrotu Willa. Wskazówka zegara ciągle gnała do przodu, a na klatce schodowej panowała grobowa cisza. Nagle coś mnie pchnęło, podeszłam do gramofonu, włożyłam płytę winylową The Doors. Po chwili wnętrza mojego nowego mieszkania zapełniły się rytmami kawałka „People are Strange”. Sunęłam powoli do przodu, poruszając się do rytmu i może nawet cicho podśpiewując tekst. Miałam zamiar otworzyć drzwi, kiedy niespodziewanie same się otworzyły od zewnętrznej strony. Ktoś je popchnął, o mało co nie zarobiłam w ryj. No kurde! Posiadacz długich, rudych włosów wtargnął do środka, podnosząc mnie znienacka i całując gdzie popadnie. Zaraz za nim do domu weszli Duff, Slash, Izzy i ledwo stojący Steven. Wszyscy napadli na mnie (to dobre słowo), zaczęli przytulać, całować. O co kurwa chodzi? Kiedy jakoś zdołałam się wyrwać spod ich wspólnego, silnego uścisku, wiwatom i okrzykom radości nie było końca.
No nie ważne, w każdym razie co właściwie to mogło oznaczać? Jak przez mgłę zaczęłam sobie to wszystko przypominać. Sen, bardzo nietypowy. Może to znak? Podczas głębszego rozkminiania popołudniowego snu, zabrałam się za sprzątanie… Potem przekąsiłam coś. Tak, to była przekąska, nie jakieś tam kanapki czy inne wymyślne dania. Nie miałam ochoty jeść i nie zastanawiałam się dlaczego. Usiadłam na kanapie oczekując powrotu Willa. Wskazówka zegara ciągle gnała do przodu, a na klatce schodowej panowała grobowa cisza. Nagle coś mnie pchnęło, podeszłam do gramofonu, włożyłam płytę winylową The Doors. Po chwili wnętrza mojego nowego mieszkania zapełniły się rytmami kawałka „People are Strange”. Sunęłam powoli do przodu, poruszając się do rytmu i może nawet cicho podśpiewując tekst. Miałam zamiar otworzyć drzwi, kiedy niespodziewanie same się otworzyły od zewnętrznej strony. Ktoś je popchnął, o mało co nie zarobiłam w ryj. No kurde! Posiadacz długich, rudych włosów wtargnął do środka, podnosząc mnie znienacka i całując gdzie popadnie. Zaraz za nim do domu weszli Duff, Slash, Izzy i ledwo stojący Steven. Wszyscy napadli na mnie (to dobre słowo), zaczęli przytulać, całować. O co kurwa chodzi? Kiedy jakoś zdołałam się wyrwać spod ich wspólnego, silnego uścisku, wiwatom i okrzykom radości nie było końca.
- dowiem się o co chodzi? – wydukałam kaszląc.
- jak to o co? – Duff spojrzał na mnie swoim pijanym wzrokiem. Co z tego, że jest południe?!
- No przecież skończyliśmy właśnie nagrania na płytę, tak? - Slash poklepał mnie zalotnie po tyłku, za co oberwał od Axla.
- Niezmiernie się cieszę. - no może to nie było jakieś mega entuzjastyczne z mojej strony, ale w głebi się cieszyłam. Na prawdę - co w związku z tym?
- To ty nie wiesz? - Steven uśmiechnął się łobuzersko, zerkając na mnie spod swoich kręconych, blond kłaczków.
Pokręciłam głową przecząco.
- chodzi o to, że ty również wzięłaś udział w nasz...- Slash chciał wszystko wyjaśnić, z wrednym uśmieszkiem, ale zawsze coś. Jednak nie było mu to dane. Wkurwiony, jak zwykle, Axl podbił do niego i po prostu go uderzył. No walnął mu z płaskiej. Mulat nie wyrywał się, żeby mu oddać tylko delikatnie przejechał dłonią po zaczerwienionym policzku i, na moje nieszczęście, zamilkł.
- zamknij mordę, jebany chuju, tak? - Rose stanął wkurwiony nad lekko schylającym się Slashem chcąc po raz go po raz drugi uderzyć. Otrząsnął się jednak, podszedł do gramofonu, wyciągnął moją, kochaną płytę i wymienił ją na inną. Okładkę rzucił na podłogę. Widniał na niej krzyż? Czy ja dobrze widzę? Tak. Krzyż. Z głowami? Tak. Kurwa, o co kaman? Zaczęłam się dokładniej przyglądać. To była podobizna otaczających mnie właśnie facetów. Ciekawie.. Chwila. Przecież to tatuaż Axla! No tak. Wszystko jasne. Ale chuj. Czy to kurwa ważne?! Ja nadal nie mam pojęcia o co chodzi. Rozbrzmiewa muzyka. Znane mi już intro "Welcome to the Jungle", następnie mój ulubiony kawałek "It's so easy", potem "My Michelle" i inne przeboje. Później w głośnikach dało się usłyszeć uderzenie w bębny, bas, a później Izzy'iego i oczywiście Slasha. Niedługo potem dołączył do nich Axl.
Wszyscy patrzyli się na mnie, to zaraz na gramofon i stojącego obok sprzętu zdenerwowanego, Willa. Wsłuchałam się w... No zboczony tekst, po to, aby zrozumieć te ciche śmiechy dochodzące zewsząd. Rose śpiewał o Rakietowej Królowej... Skądś to pamiętam, tylko kurwa skąd?! Steven przytulił mnie do siebie, drżąc i tłumiąc śmiech. Kiedy drugi refren dobiegł końca, w tle solówki Hudsona, dochodziły jakieś dziwne i podejrzane dźwięki. Ściąganie ubrań... A raczej szarpanie, odgłosy całowania się... Chwilę później chłopacy już nie mogli się powstrzymać i po prostu wybuchli śmiechem. Zerknęłam na nich zdezorientowana i wtedy to usłyszałam. To "come on". Przecież to kurwa ja! Nie... Jak to? Kiedy? Nagrał mnie w domu? Ej... Studio, wino... A to chuj!
- co to jest kurwa?! - zapytałam wkurwiona. Nic innego nie przychodziło mi na myśl. Miałam w sobie mieszane uczucia. Chciałam go uderzyć, wykrzeć prosto w twarz, że jest pojebany, a z drugiej była to dla mnie jakaś wartość... No, tak. Wartość, że to jednak ja, a nie jakaś inna, przelotna znajomość.
- no, Michie wiesz... Jeżeli ty tak szybko i fajnie dochodzisz to zapraszam do mojej sypialni. - Izzy uśmiechnął się łobuzersko.
- od razu, bierzemy Cię w czwórkę! - Slash klepnął Stradlina po ramieniu. Śmiali się, ale mnie do śmiechu niestety nie było.
- mówiliśmy.
- nie, Axl, nie wierzę. - spojrzałam na niego wyczekująco, chciałam jakiekolwiek słowo wyjaśnienia.
- Michy, ale to nie tak... - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć. Wyplątałam się z uścisku Adlera i podbiegłam do niego. Rzuciłam się na Rose'a bijąc go pięściami. Ten jednak szybko obezwładnił mnie, chwytając moje nadgarstki i mocno zaciskając na nich, swoje kościste palce
- uspokój się, kobieto!
- ja jestem bardzo spokojna. Jebany sukinsyn!
- ej, ej! Nie pozwalaj sobie.
- spierdalaj, chuju. - próbowałam go uderzyć, ale jak zwykle blokował mi dostęp do siebie, rękoma.
- też Cię kocham, Michie. - przytulił mnie do siebie. Oczywiście próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był mocniejszy.
- zostaw mnie idioto! Kurwa.
- przestań się wyrywać! Już na zawsze pozostaniesz na tej płycie. - zaśmiał się pod nosem i pocałował mnie w czoło, dłonią przejeżdżając po mojej głowie.
- Michelle, ale zobacz ile na tej płycie jest Ciebie. No popatrz tylko - wreszcie głos zabrał Duff- "My Michelle", "Sweet Child O' Mine", "Rocket Queen". I chuj jeden wie, czy inne zboczone teksty wymyślone przez twojego faceta, też nie są o Tobie.
- jakoś ten ostatni kawałek i odgłosy se... mnie nie cieszą.
- nie pierdol, baby. - Steven jak zwykle szukający obiektu namacalnego przyczepił się do mnie i zaczął przytulać, pomimo wyraźnych i kilkukrotnych sprzeciwów Axla.
- Axl, jesteś debilem, idiotą, sukinsynem i... - przerwał mi pocałunkiem. Krótkim, soczystym buziakem.
- i też Cię kocham.
20.07.1987r.
Dużo działo się przez ostatnie dni. Przede wszystkim na koncerty szłam z chłopakami... Oczywiście na ich koncerty. Szczerze mówiąc, to tylko po to, aby pilnować Axla. Bałam się, że mnie zdradzi. Po prostu. Wiedziałam, że to jest możliwe i szłam jak ta głupia, za nim, za nimi wszystkimi do baru, i obserwowałam jak się zachowuje. Na jego szczęście, jeszcze nigdy odkąd jest ze mną nie zdarzyło mu się "zarywać" do innej laski. Raz nawet zaskoczył mnie i to bardzo. Siedziałam jak zwykle na backstage'u, kiedy nagle wpadli tam wszyscy i wpatrywali się we mnie, czekając na nie wiem co. Spytałam o co chodzi, wtedy Axl rzucił mi jakieś skąpe, czarne ubranko i powiedział: ubieraj się. Nikt nie chciał mi wyjaśnić o co dokładnie chodzi, dopiero Duff był tak łaskawy, aby wytłumaczyć mi to wszystko.
- W barze mówiłem, że będziesz tańczyła, a publiczność jest podniecona... Więc nie ma na co czekać, ubierasz się w to i tańczysz.
- Ale ja... - zająknęłam się, wtedy podszedł do mnie Axl i przysiadł obok.
- Poruszasz się trochę i zejdziesz, ok?
Widząc moją niezadowoloną minę, przejechał koniuszkiem palca po moim policzku i złożył na nim delikatny pocałunek.
- Skarbie... Wiesz, że za to dostaniemy nadpłatę od klubu?
- Ale Axl, ja nie umiem.
- Nie pierdol, przecież za każdym razem jak się kochamy, tak zajebiście się ruszasz... - westchnął głęboko, przejeżdżając palcem po swojej żuchwie.
- Ok, ok. Pamiętajcie, że robię to dla Was, tak?
- Kocham Cię. - powiedział Axl, po czym razem z Duffem pocałowali mnie w policzek.
Na samo wspomnienie wyjścia w tym... czymś, dostawałam dreszczy. Chociaż nie powiem... Widok tych zazdrosnych panienek pod sceną... bezcenny! Miałam niezły ubaw, ocierając się o Axla, przy czym seksownie poruszając się, wystawiając prawie cycki... A te laski stały i wyłącznie. Było fajnie, oj tak.
Ale to wspomnienia. No dobra, mam zdjęcia, ale... Tylko czasem je oglądam. Teraz starałam oswoić się z myślą, że na zawsze pozostanę na debiutanckiej płycie Guns N' Roses. Muszę przyznać, że z każdym dniem godzenie się z tym faktem, stawało się coraz to łatwiejsze. Dzisiaj odstawiłam to całkiem na bok, gdyż chciałam zająć się raczej sprawami rodzinnymi. Tak, sprawami z mamą. am się z myślą, że na zawsze pozostanę na debiutanckiej płycie Guns N' Roses, skupiłam się raczej na sprawach rodzinnych. Mimo, że ciągle byłam zła na mamę , nie chciałam takiej sytuacji. Nie dość, że nie mam ojca, to jeszcze miałabym stracić matkę? Nie, nie pozwolę na to. Rozsiadłam się na kanapie w salonie, Axl nadal spał, na górze, w sypialni. Chwyciłam za słuchawkę, wykręciłam znany mi numer i oczekiwałam, aż wreszcie usłyszę ten głos.
- Ale ja... - zająknęłam się, wtedy podszedł do mnie Axl i przysiadł obok.
- Poruszasz się trochę i zejdziesz, ok?
Widząc moją niezadowoloną minę, przejechał koniuszkiem palca po moim policzku i złożył na nim delikatny pocałunek.
- Skarbie... Wiesz, że za to dostaniemy nadpłatę od klubu?
- Ale Axl, ja nie umiem.
- Nie pierdol, przecież za każdym razem jak się kochamy, tak zajebiście się ruszasz... - westchnął głęboko, przejeżdżając palcem po swojej żuchwie.
- Ok, ok. Pamiętajcie, że robię to dla Was, tak?
- Kocham Cię. - powiedział Axl, po czym razem z Duffem pocałowali mnie w policzek.
Na samo wspomnienie wyjścia w tym... czymś, dostawałam dreszczy. Chociaż nie powiem... Widok tych zazdrosnych panienek pod sceną... bezcenny! Miałam niezły ubaw, ocierając się o Axla, przy czym seksownie poruszając się, wystawiając prawie cycki... A te laski stały i wyłącznie. Było fajnie, oj tak.
Ale to wspomnienia. No dobra, mam zdjęcia, ale... Tylko czasem je oglądam. Teraz starałam oswoić się z myślą, że na zawsze pozostanę na debiutanckiej płycie Guns N' Roses. Muszę przyznać, że z każdym dniem godzenie się z tym faktem, stawało się coraz to łatwiejsze. Dzisiaj odstawiłam to całkiem na bok, gdyż chciałam zająć się raczej sprawami rodzinnymi. Tak, sprawami z mamą. am się z myślą, że na zawsze pozostanę na debiutanckiej płycie Guns N' Roses, skupiłam się raczej na sprawach rodzinnych. Mimo, że ciągle byłam zła na mamę , nie chciałam takiej sytuacji. Nie dość, że nie mam ojca, to jeszcze miałabym stracić matkę? Nie, nie pozwolę na to. Rozsiadłam się na kanapie w salonie, Axl nadal spał, na górze, w sypialni. Chwyciłam za słuchawkę, wykręciłam znany mi numer i oczekiwałam, aż wreszcie usłyszę ten głos.
- halo?
- mamo... Cześć mamo, tu Magda.
- odezwałaś się? Jestem w szoku.
Mogła sobie oszczędzić, ale taki jej urok. Chuj.
- mamo, proszę Cię, przestań. Nie chcę dłużej takiej sytuacji. Brakuję mi Ciebie i Michała. Strasznie...
- na prawdę? - tak, była zaskoczona. - nawet nie wiesz jak na to czekałam, dziecko!
- mamo, przepraszam za wszystko, ale ty też mogłaś sobie oszczędzić.
- tak, wiem. Przepraszam skarbie. Ale nie zadręczajmy się tak tym! Powiedz lepiej co u Ciebie?
- u mnie dobrze. Wynajęłam to mieszkanie na Sunset, do pracy idę 5 minut, jest ok. Axl i jego zespół wydali płytę. Znaczy się jutro odbędzie się taka... Premiera, wiesz. - zaśmiałam się.
- rozumiem, rozumiem. Czyli z nim wszystko ok, tak?
- tak... Bardzo dobrze.
- a czy on... Mieszka z Tobą?
- mhm. Wiesz, że z mojej wypłaty ciężko byłoby wszystko opłacić, a razem żyje nam się świetnie.
- bardzo się cieszę, na prawdę. Tak sobie ostatnio o nim myślałam... To może być fajny chłopak. - westchnęła, a do jej głosu wkradła się nutka radości. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- mamo?
- tak?
- pierwsze spotkanie jakoś za bardzo Wam nie wychodziło. Może to powtórzymy? Wszyscy, ja, Will, ty, Bruce i Michał?
- to nie jest głupi pomysł, dziecko!
- to co? Dzisiaj zapraszam Was na obiadokolację, hm? Wpadniecie?
- oczywiście! Nawet nie wiesz jak się cieszę!
Ona chyba nie miała pojęcia jak ja się cieszę! Wreszcie wszystko zaczęło się układać. Być tak jak powinno, od zawsze. Podałam jej mój nowy adres i pożegnałam się. Ubrałam się szybko, wyskoczyłam do sklepu, po żarcie i wróciłam, od razu zabierając się za przygotowanie jakiś dań, na dzisiejszą kolację. Muszę przyznać, że poszło mi to sprawnie. W między czasie Axl wstał, ale chyba zbytnio nie przejął się tym, że znów coś gotuję. Miałam wrażenie, że dla niego to już codzienny widok, więc nie zważywszy na wytworne jedzenie, jakie przygotowałam przeszedł obok mnie, pocałował w policzek i zawrócił do salonu. Za chwilę z wnętrza pokoju gościnnego dochodziły dźwięki gitary Jimi'ego Page'a i śpiew Planta.
Parę godzin później dołączyłam do Axla, mając już w kuchni przyszykowane jedzenie. Pogadaliśmy chwilę, ale nie powiedziałam mu, o tym, że dziś przyjdzie moja matka. Chciałam zrobić mu niespodziankę. Zapewne, gdyby wiedział o tym wcześniej uciekłby do Hellhouse, lub po prostu wyszedł. A nie chciałam tego. Musiało być dobrze i koniec. Innej opcji nie przyjmowałam do siebie. Przebrałam się szybko w jakieś normalne ciuchy, żeby nie wyglądać jak kura domowa i zbiegłam na dół. Ktoś dzwonił do drzwi. Udaję się do kuchni, aby sprawdzić czy wszystko jest przygotowane, a Willowi kazałam otworzyć. Oby się ucieszył.
Axl*:
Kurwa kurwa kurwa, po chuj ktoś dzwoni do drzwi?! Dopiero co się wprowadziliśmy na salony, a tu kurwa ktoś dzwoni do drzwi!
Wkurwiony podnoszę się z kanapy, Michelle krząta się po kuchni, okej... Ale kto dzwoni? Czy ja, o czymś, kurwa, nie wiem?!
- Axl, otwórz, dobra?! - krzyczy z kuchni, nawet nie odwracając głowy, widzę bo kurwa stoję jak ta ciota w korytarzu.
- Ehe, wyboru mi nie pozostawiłaś zołzo. - zdenerwowałem się troszkę, ale dobra, otwieram drzwi.
Ja pierdole, co to ma kurwa być.
- Witaj Axl, wpuścisz nas? - nie zgadniecie, to mamuśka Michy, no kurwa jego mać, po chuj się pytam?
- Tak, dzień dobry.. Czeka-liśmy. - przylepiłem do mordy przesłodzony, sztuczny uśmieszek, aż zbiera mi się na rzygi, ludzie, co ona wymyśliła, zaraz mnie chuj strzeli. - Proszę, zapraszamy w nasze nieskromne progi. - próbowałem żartować, wychodziło, w końcu jestem zajebisty.
Wpakowali się do środka, jej matka, ojczym i mały Michael, no nie powiem, jedynie z jego widoku się ucieszyłem, przybiliśmy sobie kurwa piątki i jest impreza, ale nie dla mnie, oj Michelle, obyś miała kurwa dobre wytłumaczenie milczenia.
- Cześć wam! - o wilku mowa, nono, zaraz sobie... ta, jednak nie, przecież nie przy nich. - Zapraszam do stołu, naharowałam się, zrobiłam ucztę!
Rzeczywiście po wejściu do jadalni widziałem stół zastawiony jakimiś chujowymi niezidentyfikowanymi rzeczami, pewnie gdybym nie był wkurwiony stwierdził, że się postarała i jest pięknie, jednak nie tym razem.
- Axl Ci pomagał mała? - odezwała sie jej matka, o dziwo dziś słoń nie nadeptał jej na ucho, no cóż.
Podszedłem do Michelle i objąłem ją w talii, najmocniej jak umiałem, wbijając jej palce w żebra.
- Pomagałem, prawie wszystko robiłem. - mówię z zaciśniętymi zębami, wbijając palce jeszcze mocniej, A biedna nieszczęsna Michelle nie wie o co chodzi, a ha! Ma kurwa nauczkę!
- Prawie to jest jednak nie wszystko! - no kurwa coś ty taka przemądrzała, a mój sztuczny uśmieszek rozszerza się jeszcze bardziej, jak nóżki dziwek.
- No nic, siądźmy!
Puszczam Michelle, idę w stronę kuchni, widzę, że minę ma niezbyt zadowoloną, no kurwa, ja też taką miałem gdy zobaczyłem "jakich" gości niesie.
Zaprowadziłem ich do stołu, pousadzałem, a sam usiadłem obok Michelle, na przeciw jej starego, nie mogłem lepiej trafić, no cholera niech to weźmie.
- Częstujcie się.
- A nie otrujesz nas siostra? - no i to jest sedno sprawy, ten gość to jednak zajebisty jest, chyba najlepszy z całej rodziny, jak na tę chwilę.
- A dawno ktoś Cię kopnął?
- A dawno ci ktoś włosy wyrywał? - kurwa, jacy oni są do siebie podobni, dopiero teraz zauważyłem, ale chuj, nie o tym, jej matka zaczyna przemowę, widzę, że długo jej to zejdzie. Pierdoli coś o tym, że Michy na pewno wie co robi, nie pcha się w jakieś jebane gówno - oczywiście ona tak nie mówi, ale dla mnie tylko taki język jest zrozumiały. Chyba chodzi o mnie, bo ciągle patrzy to na mnie, to na nią. Pierdole, porównała mnie do gówna? Jak ja zaraz wstanę i jej trzasnę w tej jej brązowy łeb... Ja pierdole, a może to nie było o mnie? No tak... Pewnie nie!
Kończy swój monolog słowami "Axl, mam nadzieję, że nie pożałuję decyzji, ale witaj w rodzinie, masz pewne prawo spotykać się z moją córką." Jakbym to ja kurwa czekał na jej pozwolenie, też mi co!
- Naprawdę mamo? - Michelle podniosła się z krzesła, podleciała do matki i uściskała ją, o cholera, aż mi niedobrze, nie lubiłem nigdy rodzinnych przytulanek, a teraz akurat wszystko mi zawadza. No kurwa, skoro już żeście się naprzytulały to wypierdalać mi z chałupy.
- Też się cieszę i bardzo dziękuję.
Niestety mnie nie ominęło przytulanie, ściskanie i miażdżenie, jak ja tego nienawidzę, mówiłem już?!
Czekały nas również rozmowy o tym jaka to Michelle była zajebista w dzieciństwie, niby troszkę złość mi przechodziła, ale muszę dać jej nauczkę.
Około godziny jedenastej postanowili, że biorą kurwa dupy i wychodzą, bo Michael jest już nieźle przyjebany, jak to dzieciak w jego wieku.
Odprowadziliśmy ich do drzwi, po chwili w domu zrobiło się całkowicie cicho. W ostatniej chwili chwyciłem nadgarstek Michelle i przywarłem ją do ściany, chwilę później, a spierdoliłaby mi do kuchni. Spojrzałem na nią wściekłym spojrzeniem zaciskając na jedną krótką - krótką zależy dla kogo oczywiście - chwilę rękę na jej szyi.
- Wkurwiłaś mnie mała, wiesz? - wycedziłem do jej ucha, puszczając szyję, dopiero gdy poczułem, że raczej więcej jej nie potrzeba. Złapała haust powietrza, by po chwili zacząć kasłać.
- Po... Po... Pojeba... Ło Cię Rose?
Widzę po jej oczach, że nieźle się wystraszyła, zeszkliły jej się oczy. Kurwa, zawsze chciałem pobawić się w psychopatę, no ja pierdole.
- Dalej będziesz pyskować? - wydarłem się na nią co najmniej jak na psa, gwałtownie się ruszyła, no.. nieźle była wystraszona, nie podobne do niej, ale nigdy wcześniej jeszcze jej nie dusiłem.
- Tak! Tak, co Ci odjebało Rose?
Jak na życzenie moje palce znów zaciskają się na jej szyi, na dłuższą chwilę niż za pierwszym razem, puszczam jednak. Widzę zajebiście sine ślady, no, psychopata ze mnie zajebisty!
- Wkurwiłaś mnie dzisiaj, czemu nic nie powiedziałaś?
- Aaa...- wydała z siebie jedynie taki, durny jęk, hahaha i ha!
- Co? Bo nie dosłyszałem?! - i teraz mój, zajebisty, psychopatyczny śmieszek!
- Jeb się..
- No to chodź, idziemy się jebać, ale dziś ja rządzę w łóżku moja piękna, wkurwiająca dziewczyno!
- O co Ci właściwie chodzi, dowiem się?
- Mogłaś mi łaskawie powiedzieć, że przychodzi Twoja stara nie? Ale ty nie... Wkopałaś mnie w to całe gówno i nawet słowa podziękowań, albo przeprosin w moją stronę? Nieładnie, nie tak Cię uczyłem!
- Uczyłem? Co kurwa?
- Szacunek, kurwa troszkę szacunku, tak wiele?
- Axl czegoś ty się naćpał, powiedz!?
- Wjebał Ci ktoś dawno kurwa, jestem zły!
Coś mi nie wychodzi, bo zgapiła, że raczej to ja zły nie jestem i że udaję, ale skoro jej matka nie zauważyła mojego udawanego nastroju, to czemu ona miałaby zauważyć?!
- Chciałam zrobić niespodziankę, jakbym Ci wspomniała to byś się nie zgodził, bo mojej matki nie trawisz, a ona chciała... Sama chciała, miałam odmówić? Sam powiedz!
- Mogłaś cokolwiek powiedzieć?! - to przecież takie oczywiste.
- Przepraszam, tak? Chciałam dopiąć to na ostatni guzik, żeby dobrze wypaść, wiedz, że w jej oczach chcę wypadać jak najlepiej, mimo, że może to dla Ciebie niezrozumiałe, ale tego chcę.
Robi mi się głupio, Michelle ląduje w moich ramionach, mocno ją do siebie przytulam, ona obejmuje mnie w pasie i przytulamy się jak nigdy.
- Zgoda już? - patrzy na mnie z dołu.
- Niech Ci kurwa będzie, przecież Cie kocham!
- No wiem, bo i ja Ciebie Axl kocham, jak pojebana.
- A ja Ciebie jak popaprany !
Kurwa kurwa kurwa, po chuj ktoś dzwoni do drzwi?! Dopiero co się wprowadziliśmy na salony, a tu kurwa ktoś dzwoni do drzwi!
Wkurwiony podnoszę się z kanapy, Michelle krząta się po kuchni, okej... Ale kto dzwoni? Czy ja, o czymś, kurwa, nie wiem?!
- Axl, otwórz, dobra?! - krzyczy z kuchni, nawet nie odwracając głowy, widzę bo kurwa stoję jak ta ciota w korytarzu.
- Ehe, wyboru mi nie pozostawiłaś zołzo. - zdenerwowałem się troszkę, ale dobra, otwieram drzwi.
Ja pierdole, co to ma kurwa być.
- Witaj Axl, wpuścisz nas? - nie zgadniecie, to mamuśka Michy, no kurwa jego mać, po chuj się pytam?
- Tak, dzień dobry.. Czeka-liśmy. - przylepiłem do mordy przesłodzony, sztuczny uśmieszek, aż zbiera mi się na rzygi, ludzie, co ona wymyśliła, zaraz mnie chuj strzeli. - Proszę, zapraszamy w nasze nieskromne progi. - próbowałem żartować, wychodziło, w końcu jestem zajebisty.
Wpakowali się do środka, jej matka, ojczym i mały Michael, no nie powiem, jedynie z jego widoku się ucieszyłem, przybiliśmy sobie kurwa piątki i jest impreza, ale nie dla mnie, oj Michelle, obyś miała kurwa dobre wytłumaczenie milczenia.
- Cześć wam! - o wilku mowa, nono, zaraz sobie... ta, jednak nie, przecież nie przy nich. - Zapraszam do stołu, naharowałam się, zrobiłam ucztę!
Rzeczywiście po wejściu do jadalni widziałem stół zastawiony jakimiś chujowymi niezidentyfikowanymi rzeczami, pewnie gdybym nie był wkurwiony stwierdził, że się postarała i jest pięknie, jednak nie tym razem.
- Axl Ci pomagał mała? - odezwała sie jej matka, o dziwo dziś słoń nie nadeptał jej na ucho, no cóż.
Podszedłem do Michelle i objąłem ją w talii, najmocniej jak umiałem, wbijając jej palce w żebra.
- Pomagałem, prawie wszystko robiłem. - mówię z zaciśniętymi zębami, wbijając palce jeszcze mocniej, A biedna nieszczęsna Michelle nie wie o co chodzi, a ha! Ma kurwa nauczkę!
- Prawie to jest jednak nie wszystko! - no kurwa coś ty taka przemądrzała, a mój sztuczny uśmieszek rozszerza się jeszcze bardziej, jak nóżki dziwek.
- No nic, siądźmy!
Puszczam Michelle, idę w stronę kuchni, widzę, że minę ma niezbyt zadowoloną, no kurwa, ja też taką miałem gdy zobaczyłem "jakich" gości niesie.
Zaprowadziłem ich do stołu, pousadzałem, a sam usiadłem obok Michelle, na przeciw jej starego, nie mogłem lepiej trafić, no cholera niech to weźmie.
- Częstujcie się.
- A nie otrujesz nas siostra? - no i to jest sedno sprawy, ten gość to jednak zajebisty jest, chyba najlepszy z całej rodziny, jak na tę chwilę.
- A dawno ktoś Cię kopnął?
- A dawno ci ktoś włosy wyrywał? - kurwa, jacy oni są do siebie podobni, dopiero teraz zauważyłem, ale chuj, nie o tym, jej matka zaczyna przemowę, widzę, że długo jej to zejdzie. Pierdoli coś o tym, że Michy na pewno wie co robi, nie pcha się w jakieś jebane gówno - oczywiście ona tak nie mówi, ale dla mnie tylko taki język jest zrozumiały. Chyba chodzi o mnie, bo ciągle patrzy to na mnie, to na nią. Pierdole, porównała mnie do gówna? Jak ja zaraz wstanę i jej trzasnę w tej jej brązowy łeb... Ja pierdole, a może to nie było o mnie? No tak... Pewnie nie!
Kończy swój monolog słowami "Axl, mam nadzieję, że nie pożałuję decyzji, ale witaj w rodzinie, masz pewne prawo spotykać się z moją córką." Jakbym to ja kurwa czekał na jej pozwolenie, też mi co!
- Naprawdę mamo? - Michelle podniosła się z krzesła, podleciała do matki i uściskała ją, o cholera, aż mi niedobrze, nie lubiłem nigdy rodzinnych przytulanek, a teraz akurat wszystko mi zawadza. No kurwa, skoro już żeście się naprzytulały to wypierdalać mi z chałupy.
- Też się cieszę i bardzo dziękuję.
Niestety mnie nie ominęło przytulanie, ściskanie i miażdżenie, jak ja tego nienawidzę, mówiłem już?!
Czekały nas również rozmowy o tym jaka to Michelle była zajebista w dzieciństwie, niby troszkę złość mi przechodziła, ale muszę dać jej nauczkę.
Około godziny jedenastej postanowili, że biorą kurwa dupy i wychodzą, bo Michael jest już nieźle przyjebany, jak to dzieciak w jego wieku.
Odprowadziliśmy ich do drzwi, po chwili w domu zrobiło się całkowicie cicho. W ostatniej chwili chwyciłem nadgarstek Michelle i przywarłem ją do ściany, chwilę później, a spierdoliłaby mi do kuchni. Spojrzałem na nią wściekłym spojrzeniem zaciskając na jedną krótką - krótką zależy dla kogo oczywiście - chwilę rękę na jej szyi.
- Wkurwiłaś mnie mała, wiesz? - wycedziłem do jej ucha, puszczając szyję, dopiero gdy poczułem, że raczej więcej jej nie potrzeba. Złapała haust powietrza, by po chwili zacząć kasłać.
- Po... Po... Pojeba... Ło Cię Rose?
Widzę po jej oczach, że nieźle się wystraszyła, zeszkliły jej się oczy. Kurwa, zawsze chciałem pobawić się w psychopatę, no ja pierdole.
- Dalej będziesz pyskować? - wydarłem się na nią co najmniej jak na psa, gwałtownie się ruszyła, no.. nieźle była wystraszona, nie podobne do niej, ale nigdy wcześniej jeszcze jej nie dusiłem.
- Tak! Tak, co Ci odjebało Rose?
Jak na życzenie moje palce znów zaciskają się na jej szyi, na dłuższą chwilę niż za pierwszym razem, puszczam jednak. Widzę zajebiście sine ślady, no, psychopata ze mnie zajebisty!
- Wkurwiłaś mnie dzisiaj, czemu nic nie powiedziałaś?
- Aaa...- wydała z siebie jedynie taki, durny jęk, hahaha i ha!
- Co? Bo nie dosłyszałem?! - i teraz mój, zajebisty, psychopatyczny śmieszek!
- Jeb się..
- No to chodź, idziemy się jebać, ale dziś ja rządzę w łóżku moja piękna, wkurwiająca dziewczyno!
- O co Ci właściwie chodzi, dowiem się?
- Mogłaś mi łaskawie powiedzieć, że przychodzi Twoja stara nie? Ale ty nie... Wkopałaś mnie w to całe gówno i nawet słowa podziękowań, albo przeprosin w moją stronę? Nieładnie, nie tak Cię uczyłem!
- Uczyłem? Co kurwa?
- Szacunek, kurwa troszkę szacunku, tak wiele?
- Axl czegoś ty się naćpał, powiedz!?
- Wjebał Ci ktoś dawno kurwa, jestem zły!
Coś mi nie wychodzi, bo zgapiła, że raczej to ja zły nie jestem i że udaję, ale skoro jej matka nie zauważyła mojego udawanego nastroju, to czemu ona miałaby zauważyć?!
- Chciałam zrobić niespodziankę, jakbym Ci wspomniała to byś się nie zgodził, bo mojej matki nie trawisz, a ona chciała... Sama chciała, miałam odmówić? Sam powiedz!
- Mogłaś cokolwiek powiedzieć?! - to przecież takie oczywiste.
- Przepraszam, tak? Chciałam dopiąć to na ostatni guzik, żeby dobrze wypaść, wiedz, że w jej oczach chcę wypadać jak najlepiej, mimo, że może to dla Ciebie niezrozumiałe, ale tego chcę.
Robi mi się głupio, Michelle ląduje w moich ramionach, mocno ją do siebie przytulam, ona obejmuje mnie w pasie i przytulamy się jak nigdy.
- Zgoda już? - patrzy na mnie z dołu.
- Niech Ci kurwa będzie, przecież Cie kocham!
- No wiem, bo i ja Ciebie Axl kocham, jak pojebana.
- A ja Ciebie jak popaprany !
_____________________________________________________
* Axl tym razem w ujęciu mojej kochanej Edzi <3
Dziękuję Ci bardzo, wiesz jak Cię kocham, tak? ;3 To dobrze XD
Dziękuję Ci bardzo, wiesz jak Cię kocham, tak? ;3 To dobrze XD
Sen z Jimem! Ja nigdy takich snów nie mam :( Jak Axl zaczął podduszać Michelle, to trochę się przestraszyłam *.* Myślałam, że jej zaraz przyłoży albo coś. Fajnie fajnie :D Pozdrawiam - Sour Sugar z good-to-be-alive.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńAle się powstrzymał ;d
OdpowiedzUsuńTak, mnie Jim się prawie na okrągło śni, ma się to szczęście XD
Właśnie, wiesz, że ja dzisiaj 5 razy dodawałam do Ciebie komentarz i ni chuja się nie da -.-
Dooobra, to tak. Zaczyna mi brakować Slasha...Mało go tu ostatnio :( Ale dobra, to najmniej ważne. Sen! <3 Jezuusie, boski był :)) Reakcja Michy na "nagranie" ? Noo, spodziewałam się czegoś innego, ale chyba chodzi o to, żeby zaskoczyć czytelnika, no nie? xd. Gdybym wcześniej nie przeczytała drugiej części (Axl) to pewnie nieźle byłabym zaskoczona...znów. Przestraszyłam się. To trochę nie Axl z tego opowiadania. Ale kurde, dobre! Koleżanka ładnie się postarała ;d. Cóż, ogółem jestem pełna wrażeń i czekam na następny :) Pisz póki możesz ;> ;*** <3
OdpowiedzUsuńAxl nie z tego opowiadania, iż ja mam zbyt bujną wyobraźnię, ale starałam się jak mogłam. :)
UsuńBo Edzia zawsze daje radę. ;)
UsuńA tak w ogóle to Slash za niedługo się ukażę XD
Zajebiście :D Chociaż faktycznie, ja też spodziewałam się trochę innej reakcji Michie na nagranie. Ale cała część Axla była świetna, także dziękuję pięknie Edzi, którą obarczam odpowiedzialnością za wszystkie wylane w tym fragmencie łzy, wszystkie obgryzione paznokcie, wszystkie powyrywane włosy i wszystkie emocje, które mną targały jak wiatr pustą reklamówką ;D
OdpowiedzUsuńAh Jim... <3 Nożesz kurde, że też mi się takie rzeczy nie śnią... ;D Ogólnie, to uwielbiam. :D :D
Dziękuję <3333 ! xD
UsuńTak, ja chciałabym miewać sny z Axlem, a zawsze śni mi się Morrison ;D
A Edzi fragment podoba mi się najbardziej z tego wszystkiego ;3 ;))
U mnie nowy rozdział, o ile taką nędzną notkę rozdziałem można nazwać. Sensu i akcji w niej tyle, co w kromce chleba, ale cóż... xD
UsuńPrzestańcie chwalić mnie, chwalcie Madzie, bo to jej blog i jej opowiadanie, no! :)
OdpowiedzUsuńale dzięki, mogła Madzialena nie pisać, że to nie jej Axl!
Nie lubi jak się mówi Madzia xD. Ale Axl wyszedł Ci fajnie ^^
UsuńOj tam, oj tam. Ja mogę, Madzianiować.
UsuńPrzeciętne MADZI wyszłoby o wiele lepiej, nie MADZIU KOCHANIE MOJE ?
Nie prawda! JA TAM I TAK CIĘ KOCHAM <3 xd
UsuńMadzia... Madziałka... zdążyłam się przyzwyczaić ;>
ALE SERIO, TWOJE LEPSZE BY WYSZŁO!
UsuńNie, nie, nie... Ja nie umiem pisać, więc jak mogłoby mi wyjść? ;O
UsuńJa nie umiem, a ty umiesz, więc jak mnie mogło wyjść?
UsuńTy umiesz, a ja nie potrafię. Wyszło...? XD
UsuńCóż, Morrison to był jednak seksowny dupas! Więc właśnie, sny z nim... Mmmmmmmm... No, to tyle o tym chyba. :) bo jeszcze się za bardzo wczuję, ale młodego Morrisona to brałabym, ostro!
OdpowiedzUsuńReakcja... U mnie w opowiadaniu na pewno Marta by ryczała, brakowało mi tutaj tego, ale to dlatego, że mam dziś zły dzień i mi coś odpierdala. :)
a ta perspektya Axla... Kurwa muszę być szczera... Madziu, Madziu, Madziu... Chujowa. W ogóle co to ma być?! Staczasz się, gdyby nie Axl... Byłoby zajebiście, spierdoliłaś tą perspektywą, ehhh! Jestem zawiedziona...
Kocham Cię również.
Pozdro - Edzia/abc.
No Morrison to przecież Duch Święty... No bo ja mam taką wielką trójcę, nie? Prócz tych wszystkich innych moich mężów, to mam Trójcę Święta i tak:
UsuńBÓG- KURT <3
JEZUS- AXL <3
DUCH ŚWIĘTY- MORRISON <3 xd
No, ale dupa z niego była ;3 oglądnij film "The Doors"- uwielbiam ;D
Marta się różni od Michelle, nie? ;> No. Ja tam bym chętnie się z Axlem pobiła tak ostrzej... Ale co będę im sielankę psuć? XD
hahahahahahaha, Edzia... nie! Mnie się podoba i jest git ;]
TOBIE JEDYNIE POWINNO, BO TO DLA CIEBIE NAPISAŁAM! :D
UsuńDla mnie, ale wszystkim się podoba. Mam rację? No pewnie, że mam rację XD
UsuńGówno prawda! Nie masz racji.
UsuńTu akurat mam.
UsuńMylisz się.
UsuńSkąd ja znam te sny... Chociaż trójkąt z Bachem i Hudsonem, rawr *.*
UsuńNo i Edzia: SHUT THE FUCK UP, HONEY! ♥ Świetnie piszesz i już na gadu Ci napisałam, że każdy Ci to powie! :D
UsuńNo, Karola dobrze gada, polać jej! ♥ XD
UsuńA co do snów, to mnie jakoś właśnie męczy Morrison i McKagan *__* a swojego czasu Slash i Jackson ;o xd
SPIERDALAJCIE : C
Usuńach te sny z Morrisonem ;D
OdpowiedzUsuńNie? To jest zajebiste! ;d
Usuńoczywiście. chociaż u mnie nocami króluje Jagger ze swoim tyłkiem <3
UsuńJa pieprzę XD wolę dupę Axla <3
UsuńAle dobry Jagger, nie jest zły ;D
U mnie różnie, przeważnie Morrison, Duff, Slash, kiedyś Izzy i Steven ;3 + Jackson, Nikki Sixx ;]
U mnie najczęściej Jagger, Slash, Stradlin i Page. Ostatnio pojawił się Marc Bolan :D
UsuńPAGE?! DZIEWCZYNO, ODDAJ MI SWOJE SNY... <3 xD
UsuńTeż wolę dupę Axla od Jaggera, ale nikt nie pobije dupci Slashiego i jego dołeczków, if you know what I mean :3
UsuńHahaha xD Tak czy siak mój mąż jest niezłą dupą ♥
UsuńCo do notki, powiem szczerze, że Axl z Michelle robi taką swoją własną dziwkę. Jeszcze Rocket Queen - okej, lepsze, że zrobił to z nią, niż z jakaś cipą (chociaż i tak myślę, że jest to krępujące :D), ale tańczenia na scenie już nie rozumiem. No i ona się zgodziła? Ja bym mu powiedziała, że ma sam się w to ubrać i kręcić dupą, jeżeli mu to odpowiada. ;)
OdpowiedzUsuńEdzia lubi robić z Axla rasowego skurwiela :c XDD Nie wiem o co on się tak zezłościł, ale no w końcu to Rose. Chciałaś mój komentarz to masz, mała ♥ I tak Cię kocham :D
Tak, robi z niej dziwką, swoją dziwkę. Fakt, to jest taki toksyczny związek, ale to dopiero początek. Chciałam ukazać Rose'a takiego, jakiego go sobie wyobrażam. Rocket Queen... Szczerze to wyszło zupełnie przez przypadek, bo chciałam, aby było zgodnie z historią, lecz tak jakoś mnie tknęło, a że obrażalska jestem, to Michie też, więc wolałam jej nie stresować ;) Ja tam bym się zgodziła na tańczenie z Akselciem ♥ !
UsuńTak, ale wyszło Edzi, bynajmniej mnie się strasznie podoba ;3
Ha, też Cię kocham <3
PRZESTAŃCIE MNIE CHWALIĆ, JA PIERDOLE, TO BLOG MADZI : C
UsuńMadzia... Magda :)
UsuńDobra przestaję Cię chwalić, to był ostatni raz, obiecuję :* XD
I TAK MASZ WPIERDOL : C
UsuńNo ciekawe za co... Aaaaa, już wiem ;d i tak mnie nie uderzysz XD I nie masz racji.
UsuńUDERZĘ <3 ALE MUSISZ PRZYJECHAĆ, PAMIĘTASZ!
UsuńKiedyś dotrę, wtedy mi przyjebiesz xd <3
UsuńMacie oby dwie wpierdol :D
Usuńweeeeeeeeeeeeeeeeeeeeźcie! czemu ja nie mam taki fajnych snów?! dobra, ostatnio śnił mi się Axl pod prysznicem xd (no co?! nie patrzcie się tak! :c) a wcześniej Slash i kochani Red Hoci! <3 ale i tak Cobain is my fucking god! ♥
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, ale normalnie bałam się ,że Michie nie przeżyje! to byłoby straszne. no i inaczej wyobrażałam sobie reakcję Chelle. ale ogółem to podobało mi się, bardzo!
i Edziu: piszesz świetnie, no! i nie mów ,że nie bo wszyscy wiedzą ,że tak xd
no i u mnie nowy:D
UsuńMrs. Cobain ma rację! <3
UsuńPrzeżyła ;d yeah, napijmy się, co?! ;>
Już zaglądam xd
Możemy się napić na to konto xd Ja mam zawsze rację :D!
UsuńJeszcze jak raz mi ktoś powie, że pisze jakoś, to ma wpierdol!!!!!!
UsuńNowa notka, zapraszam. ;)
OdpowiedzUsuńnowy
OdpowiedzUsuńJeaaah ;D Ankieeeta!
UsuńKocham ankiety :D
Dzięki, dzięki, dzięki! No i czekam na nowy ;3
Co podniecającego jest w ankietach? ;>
UsuńPo prostu zapodziałam mój plan i mam pustkę XD
Może i nic, ale ja je kocham.
UsuńAnkiety są super! Kiedyś z kumpelą przeprowadzałyśmy sobie ankiety na ulicy i dowiedziałyśmy się mnóstwa ciekawych rzeczy. Np, że jedna pani zmienia sprzęty AGD średnio raz na trzy miesiące O.o
Ludzie są czasem dziwni. (Powiedziałam ja xD)
Kuźwa, wyjebię następnej osobie, która zrobi sobie składankę zdjęć na blogu i ma do tego program, a ja muszę w Paincie jako jego mother of... XDDDDDDDDD Miałam pierwsiejsza. :c
OdpowiedzUsuńAle podobają mi się, nie powiem, że nie :>
A co do ankiety, chciałam dać ostatnie, ale pomyślałam, że nie zaczaiłabyś, że to ja. XDDDDDDDDDD ♥
Buhahahahaha, akurat tutaj słońce racji nie masz :)
UsuńNie byłaś pierwsza, a mnie natchnęła i sobie kurwa obrazeczki porobiłam ;d
Programu nie masz? To ściągaj z neta!
ALE CHAMSKA BYŚ BYŁA :( SAMA SOBIE ZARAZ TO WCISNĘ ;)
składanki zdjęć na blogu zawsze spoko! wszystkie są hajnie, bo różnią się od siebie i no.. są hajne :D mi się najbardziej podoba u Ciebie to zdj Slasha z gitarą *.* ah, też chcę taką gitarę!
UsuńJa bym nie wybaczyła tego duszenia,o co chodzi wgl?
OdpowiedzUsuń