-
To ten cały Axl, ten rudy, prawda?!- mama zaparzyła mi herbatę z
cytryną, podała mi gorący kubek i usiadła obok mnie na kanapie w
salonie.
- Nie mamo, to nie on- odpowiedziałam przygnębionym tonem głosu.
- Jeżeli to on to przysięgam- wysyczał Bruce mocno zdenerwowany- rozerwę gnoja na strzępy!
- Daj spokój, to nie on- upiłam herbaty.
Mama wymieniła z nim porozumiewawcze spojrzenie, po czym mój ojczym wraz z moim bratem wyszli z domu, rzucając coś w stylu- trzymajcie się kobiety, idziemy do kina, pa.
I co teraz?! Mama będzie chciała wiedzieć wszystko, dosłownie. A ja.. No przecież nie mogę jej powiedzieć, że jestem z Axlem.. Chociaż teraz i to stało pod wielkim znakiem zapytania. Mama bacznie mi się przyglądała, ale ja nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Kotłowałam się cała w środku, kurczowo uczepiając się myśli, że Axl mnie nie kocha. Bo przecież gdyby mnie kochał to.. eh. Szkoda gadać. Nie miałam na to siły. Byłam wykończona zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
- Madziu, kto to? Kto Ci to zrobił?
- Nie Axl..
- W ogóle to gdzie ty byłaś?!- zmieniła ton na bardziej surowy.
- U kolegów.
- Jakich?! Nie próbuj mnie zbywać, chcę wiedzieć wszystko. Inaczej pójdziemy do lekarza na obdukcję i na policję zgłosić pobicie.
- Uspokój się- no tak, jeszcze tego mi brakowało- byłam w Hellhouse, pasi?!
- Po co ty tam łazisz?! Po co się pytam?
- Nie Twoja sprawa.
- Chora jesteś- stuknęła się palcem w czoło- opanuj się! On Cię wykorzystuję.
- Nie znasz go mamo- wstałam, mając zamiar iść do pokoju, jednak mama chwyciła mnie za nadgarstek.
- Teraz jest fajnie, narkotyki, alkohol, papierosy, taak? Ale tak cały czas nie będzie. Z resztą, chcesz chodzić z brzuchem to proszę bardzo- puściła mnie, a ja bez słowa skierowałam się na górę, zostawiając pusty kubek w zlewie.
Wszystko jest bez sensu, serio. Nie potrafię wyobrazić sobie pogodzenia się z Rose'm. Chyba nawet nie byłabym w stanie. Mam w sobie blokadę, która mi na to nie pozwoli. Wiem to, i to jest właśnie najgorsze. Ale najstraszniejsza moja myśl?!
Axl Rose.. To nazwisko znają już chyba wszyscy w Los Angeles, a już na pewno wszystkie napalone laski. To mnie przeraża. Przecież on może mieć każdą.. Pewnie już jakąś obraca. Kurwa! Wiedziałam, że jedyne co mi pomoże to Brownstone. Zamknęłam drzwi od pokoju na klucz. W ostatniej szufladzie miałam wszystko co mi potrzeba, moje wybawienie, mojego starego przyjaciela.. Był ze mną w trudnych chwilach i pomagał, dzielnie pomagał, na prawdę. Bałam się to zrobić. Już kiedyś się z nim rozstałam, miałam przez niego spore kłopoty, a nawet... odwyk. Stałam nad otwartą szufladą przyglądając się beżowej substancji w woreczku. Po chwili namysłu wyciągnęłam ją i łyżkę. Usiadłam na łóżku, odplątałam woreczek i nacisnęłam zapalniczkę, spoglądając na pomarańczowo-żółty, drgający płomień. Za chwilę wysypałam na łyżkę trochę beżowego proszku, rozmieszałam go z wodą i przystawiłam do zapalniczki. Gotowy płyn przelałam do przygotowanej wcześniej strzykawki.
- No, to..- przełknęłam ślinę, założyłam pasek na wzgięciu ramienia i wsadzając go sobie w zęby, mocno zacisnęłam. Oh yeah!- żyła wyszła, dajesz- wpajałam sobie do głowy, aby ponownie to zrobić- dasz radę- przemknęło mi przez myśl. Powoli wprowadziłam igłę w wystającą żyłę, głęboko oddychając. Nacisnęłam strzykawkę, aż cały płyn był już we mnie.
- Pomożesz mi- burknęłam cicho i opadłam na łóżko.
Otworzyłam nieśmiało oczy, gdyż zachodzące słońce najwidoczniej chciało wpakować się do mojego pokoju. Zerknęłam na stojący obok zegarek, wskazywał 17.45
Wstałam lekko się przeciągając. Za godzinę musiałam być w pracy. Nagle zadzwonił telefon, aż się wzdrygnęłam. Podeszłam do aparatu i podniosłam słuchawkę.
- Kochanie, przepraszam- usłyszałam niski głos Axla i natychmiast rzuciłam telefonem.
Niestety telefon dzwonił dalej cały czas. Próbowałam skoncentrować się na czymś innym, więc ubrałam na siebie świeże ciuchy i zrobiłam nowy makijaż, który skutecznie zakrył dzisiejsze rany. Dzyn, dzyn i dzyn, dzyn kurwa! Byłam już wkurwiona, więc odłączyłam aparat od gniazdka i włączyłam magnetofon. Z niewielkich, ale jakże donośnych głośników poleciało "The Final Countdown" Europe. Tańcząc do melodii i śpiewając zerknęłam na zegarek. Jeszcze 30 min., spoko, to akurat mogę już wychodzić. Z bólem serca wyłączyłam ten przezajebisty kawałek i zeszłam na dół. Wzięłam papierosa do ręki, napiłam się soku i wyszłam. Na dworze przywitało mnie ciepłe powietrze. Doszłam do przystanku autobusowego, z którego zawsze jeżdżę do mojej ukochanej (a jakże!) pracy. Popatrzyłam na rozkład jazdy. No jak chuj! Zajebiście, oczywiście mam wyjebanego w kosmos pecha! Autobusy do West Hollywood, na 8901 Sunset Boulevard, na Sunset Strip dzisiaj nie jeżdżą! Jak chuj! Rozglądnęłam się w około i zapytałam pierwszego, lepszego przechodnia o godzinę. Nie mogłam się spóźnić, przecież wszyscy wiedzieli, że właściciel Whisky a Go Go, gdzie pracowałam, był bardzo nie miły, i na pewno nie cieszyłby się gdybym się spóźniła. Gdybym zdecydowała się na pójście pieszo, zapewne zajęłoby mi jakąś dobrą godzinę. Jakiś pan oznajmił mnie, że czas płynie nieubłaganie szybko, gdyż zegarek wskazywał 18.30. No super, lepiej być nie mogło! Taksówka, stop? Ruszyłam szybkim krokiem kierując się na zachód, na Sunset Strip. Kochałam tą pracę, serio. Gdybym tam nie pracowała, to po pierwsze totalny brak funduszy, po drugie zero możliwości poznania gwiazd i fajnych ludzi. Właśnie tam poznałam Axla, przecież. Zaczęłam przypominać sobie ten dzień. W Whisky a Go Go grało wtedy Motley Crue. Po koncercie dostałam autograf Nikkiego i Veila. Ah, jaka byłam podniecona beztrosko z nimi gadając przy piwie. Nawet zostawili mi swój nr. telefonu, do ich agenta w prawdzie, ale zawsze coś. Gdy sobie poszli przy barze usiadł przystojny chłopak z rudymi włosami, przewiązanymi granatową bandanką. Rozmawialiśmy do rana o różnych rzeczach... Tak, właśnie tak to było. Uśmiechnęłam się do tych wspomnień. Nagle usłyszałam za sobą pisk opon motocyklu. Oglądnęłam się za siebie i zamarłam. Nosz kurwa! Czy ten koleś nie miał wstydu?! Axl ściągnął z głowy kask, a ja rzuciłam mu pełne dezaprobaty spojrzenie i nadal szłam przed siebie.
- Kurwa, Michelle weź się nie wygłupiaj- krzyknął i podjechał bliżej- o ile mnie pamięć nie myli to za- zerknął na zegarek zdobiący jego prawy nadgarstek- 10 minut masz być w pracy. Nie gadaj nic, tylko wsiadaj.
No niestety byłam zmuszona to zrobić, jeśli nadal chciałam pracować w tym zajebistym klubie. Will podał mi kask, sprawnie włożyłam go na głowę i ostrożnie wsiadłam na harley'a. Podobało mi się to, że Rose włożył czarną skórę. Do twarzy mu było... Uśmiechnął się do mnie uroczo, co podziałało na mnie pozytywnie. Z jednej strony podobało mi się, że po mnie przyjechał, w końcu był moim wybawicielem z tej sytuacji, ale z drugiej byłam zła, że zawraca mi głowę. Totalny mętlik. Tak bardzo go kochałam, a on za każdym razem mnie ranił. Złapałam się go w pasie, kurczowo zaciskając palce na tej jego skórzanej kurtce.
Chwilę później ruszyliśmy pośpiesznie przejeżdżając przez zatłoczone ulice mojego kochanego Los Angeles. Pomimo jazdy niemalże z prędkością światła dotarłam cała i zdrowa na miejsce. Zsiadłam z motocyklu i bez słowa skierowałam się do jasno oświetlonego wejścia. Nie wiem czy Axl też wszedł za mną, ale wydaję mi się, że tak.
- Dobry wieczór- burknęłam do szefa udając w pełni tryskającą energią, wchodząc na zaplecze.
- Witam, co się pani stało?- zerknął na moją mocno umalowaną twarz .
- Nic- weszłam za bar, bo zjawili się pierwsi klienci. Rozejrzałam się po klubie, gdzie był Axl? Rozmyślając o tym nalałam piwo jakiemuś nachalnemu typowi. Nigdzie go nie widziałam, może poszedł do toalety? Chyba tak. Kilku facetów usiadło przy barze zalotnie spoglądając na mnie. Czasami nienawidziłam tej pracy, ale to tylko w takich właśnie momentach. Po za tym miałam cel i musiałam go osiągnąć. Minęło kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt minut, a jego cały czas nie było. Wymknęłam się na chwilę i wyszłam przed pub. Po zacnym harley'u śladu nie było. No świetnie, jak chuj! Zostawił mnie, jebany gnój.
Reszta wieczoru zleciała mi w niemiłej atmosferze. Do domu wróciłam stopem. Było ok. 2:30 kiedy wróciłam, poszłam pod prysznic i wróciłam do pokoju. Przymknęłam cicho drzwi i położyłam się do łóżka. Postanowiłam odsłuchać sekretarkę.
- Masz 27 nowych wiadomości- powiedział znajomy mi głos z aparatu. 15 było od Rose'a, który tłumaczył się dlaczego nie poczekał na mnie i sobie pojechał, po czym przepraszał za zajście z Annie. 2 były od Duffa z podobnym problemem do jego poprzednika, tyle, że ten zamiast powiedzieć coś konkretnego co chwila powtarzał: Ya know. W ostateczności 10 było od mojej przyjaciółki- Kate. Była wyraźnie zaniepokojona, nie wiedziała co się ze mną dzieję. Wykręciłam jej numer. Byłam pewna, że odbierze, bo przecież zawsze od siebie odbieramy, o każdej porze dnia i nocy.
- Siemanko, sucz.
- Kurwa, właśnie śniło mi się, ze razem z Morrison'em..
- Zamknij się!- przerwałam jej- też Go kocham, ale..
- Możesz mi do chuja powiedzieć, gdzieś ty była?!
- Przyjdź rano, wszystko Ci powiem.
- Ok, czarnych koszmarów.
- Spierdalaj!
Zasnęłam.
- Ty, ej młoda- poczułam ciepłe powietrze na płatku mojego ucha- wstawaj!
Tak Kate nie miała dla mnie współczucia, ani odrobiny pokory, toteż dosłowne wyciągnięcie mnie z łóżka, nie sprawiło jej żadnego problemu.
- A ty byś mogła mnie tak czasem po prostu oszczędzić?!- przetarłam zaspane oczy, po czym ubrałam na siebie krótkie, jeansowe spodenki.
- Fajną masz dupę, Michy- klepnęła mnie w tyłek- nigdy jej nie pokazywałaś!
- Czy ktoś ma tutaj pociągi lesbijskie?- zaśmiałam się- otwórz lepiej okno, bo kurwa zdechnąć można.
- Luz- jak powiedziałam tak zrobiła. Do pokoju wpłynęła struga świecącego mocno słońca, ale i przyjemny do tej pogody delikatny wiaterek.
- Lepiej- odparłam założywszy na siebie jakiś luźny t-shirt, po czym usiadłam przy mojej rockowej toaletce i zabrałam się za perfekcyjny makijaż.
- No, to mów gdzie się szlajałaś? I z kim, oo!- spytała, rozsiadając się na moim łóżku.
- Przyszykuj się na dłuuuuugą historię- przeciągnęłam- pamiętasz tego rudego, którego poznałam w moim Whisky a Go Go? On śpiewał wtedy, to znaczy rok temu w The Roxy, pamiętasz?
Jej twarz oniemiała.
- Niezły chuj z niego, nie?
- Chuj czy nie chuj, kurwa dziewczyno z niego jest zajebiste ciacho!- ekscytowała się Kate.
- Oszczędź sobie- szczerze nie rozumiałam jej ekscytacji.
- No kurwa! Przecież pamiętam go! Jak on Cię już nie interesuję to ja jestem chętna- powiedziała nadal pełna optymizmu i uniosła w geście rękę do góry, jak to dzieci w szkole.
- Ty nic nie rozumiesz?! No tak, kurwa Kate i rozumienie.. Ja pierdolę, coś tu nie gra..
- No dobra może nie postąpił ok, ale..- skrzywiła się.
- Nie ma kurwa żadnego ale- krzyknęłam- chuj kurwa doskonale widziała, że ta jego laska, ponoć była, anyway, się na mnie rzuca, a on po prostu stał, stał sobie- powiedziałam łamiącym się głosem, za każdym razem, gdy sobie to wszystko przypominałam po prostu łzy leciały ciurkiem, nic nie potrafiłam na to poradzić. Czułam, że to "coś" uciska mnie w środku. Nie potrafiłam tego z siebie wyrzucić, to mnie dusiło. Ale przecież gdyby mu zależało to odciągnąłby ją ode mnie, prawda? Matko, głupia sytuacja.
- O jeju, no chłopaka zamurowało, to co miał robić? Biegać?
- Pierdolę- rzuciłam jakimś kosmetykiem o podłogę- zamknij się już- wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Oczywiście ku mojemu zajebistemu szczęściu, zdążyła się tam już zagnieździć cała moja wspaniała, genialna rodzinka, a jak!
- Jak się czujesz? - nic Ci nie jest? - oo, ja! Siostra już nie masz krwawych ran?!
Wszystkie te pytania puściłam mimo uszu. Zrobiłam sobie kawę. Nie miałam ochoty na jedzenie, na papierosa za to owszem. Wyciągnęłam jednego z paczki, odpaliłam i zaciągnęłam się wychodząc na taras. W rozmyślaniu o całej tej pojebanej sytuacji, przerywały mi ledwo słyszalne pytania, stwierdzenia i inne pierdolone gadki mojej rodzinki i przyjaciółki: Kate, weź sobie jeszcze dołóż, przecież jest wystarczająco dużo, nakładaj, nie krępuj się. Hej, Michy nie pal, weź najpierw coś zjedz kurde!
Kocha mnie?! Kurwa, dzwonię- w myślach zabijałam go za jego wczorajsze zachowanie, ale chciałam usłyszeć jego głos, pragnęłam jego bliskości, czułości. Brakowało mi tego. Nie wiedziałam czy na prawdę mnie kocha.. Ta myśl raniła mnie bardziej niż ciosy zadane przez tą dziwkę. Wierzyć czy nie wierzyć w jego zaręczenia?! Kurwa, chcę umrzeć. Tak, niby byłam twardą laską, ale czasami czułam, że życie lubi kopać mnie w dupę. Z refleksji wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Poleciałam jak szalona, aby otworzyć oczywiście w nadziei, że to mój Will.
- Kochana, kupe lat, a właściwie to kurwa jeden dzień, ale się stęskniłem- krzyknął Slash wpierdalając się z Gibsonem do przedpokoju, po czym sprawnie i mocno mnie przytulił.
- Co ty kurde..- powiedziałam ledwo oddychając w uścisku sympatycznego gitarzysty. Zaraz za sobą usłyszałam głos wyłaniający się z kuchni.
- Siemaaaa- przeciągnęła Kate, co akurat było dla niej typowe, i wbiła wzrok w bujną burzę charakterystycznych, ciemnych loków Hudsona.
- Hej- odparł przyjaźnie Slash, a ja uwolniłam się z jego objęć.
- Yyy- spojrzałam na gitarę chłopaka- znacie się?- zerknęłam kątem oka na obojgu, którzy wpatrywali się w siebie jakby kurwa nie wiem, byli zamurowania kurwa? O tak, lepiej się tego odzwierciedlić nie da- nie znacie.. A więc to jest Slash, a to Katherine, a właściwie Kate- Podali sobie ręce- przepraszam, ale masz do mnie jakąś konkretną sprawę?
- Tak, jasne- odrzekł ochoczo- wiesz, jest taki motyw, że ten..
- Axl- uśmiechnęłam się krzywo.
- Yeah.
- Kurwa, chodź do pokoju.. Znaczy się, chodźcie.
- Nie, wiesz Magda, może ja już pójdę- zająknęła się Kath.
- Co?! Gdzie? Nie ma mowy- pociągnęłam ją ze sobą i cała nasza trójka wparowała do mojego pokoju. Zamknęłam za nami drzwi, Slash rozsiadł się na łóżku, Kate nieśmiało usiadła koło niego, ja stanęłam na przeciw nich nerwowo przestępując z kroku na krok.
- Wiesz, on żałuje- odpalił papierosa- Ta cała Ann to jego była, serio. Ja... Nie tylko ja, ale kurwa wszyscy my Duff, Izzy, Steven jesteśmy pewni jego uczuć do Ciebie. Od kiedy mu zajebałaś cały czas siedzi to w salonie, to w sypialni i do nikogo mordy nie odzywa. Aż kolesia nie poznaję, kurwa! No, ewentualnie ćpa, pije i pali.
- Co ty nie powiesz?- kpiącym wzrokiem zmierzyłam Hudsona.
- No może jeszcze pisze- oznajmił spoglądając z zamiłowaniem na swoją gitarę.
- Ci pisze?- drążyłam temat.
- A co może pisać muzyk, wokalista?
- No.. Kawałki?
- Dokładnie- Slash popatrzył na mnie z miną typu: No co ty kurwa nie powiesz?!
- A jakie?
- Zdziwisz się, to znaczy.. To ten, no usłyszysz to na naszej płycie- uśmiechnął się łobuzersko odgarniając włosy z czoła.
- Nagrywacie płytę?! Kiedy?- wyrwało się wyraźnie podekscytowanej Kate.
- Właśnie jedziemy do studia i zaczynamy nagrania. Po co miałbym bez powodu taszczyć tutaj gitarę?- zaśmiał się.
- A gdzie pozostali?- spytałam z lekkim przerażeniem, a Saul bez słowa wskazał palcem na moje okno. Powoli tam podeszłam- o kuźwa!- speszyłam się, gdy wszyscy mieszkańcy diabelskiego domu stali ma zewnątrz, a teraz jeszcze perfidnie się na mnie gapili na czele z Rose'm.
- Sama widzisz.. Dobra, nie zawracam Wam głowy- wstał szykując się do wyjścia- aaaa, właśnie bym zapomniał- powiedziałam niemalże szeptem- kazali mi to dać- uśmiechnął się wyciągając dwie wejściówka na koncert. Spoglądnęłam na jedną z nich, dosłownie rzuciłam okiem, ale zawiesiłam wzrok na czerwonym, ogromnym napisie: NAJNIEBEZPIECZNIEJSZY ZESPÓŁ ŚWIATA- GUNS N' ROSES! U Nas po raz drugi! Musisz ich zobaczyć! SEX & DRUGS AND ROCK N'ROLL!Podałam jedną wejściówkę Kate, która badawczo ją oglądnęła.
- Gdzie to?- spytała kierując wzrokiem na Slasha.
- Wszystko tam piszę, w Rainbow oczywiście!- skierował się ku schodom mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem, za chwilę był już na dole i otworzył drzwi wejściowe- macie tam być! Rozumiemy się?
Stanęłam za nim, a Kate za mną.
- Nie do końca- odpowiedziałam cicho i wyszłam w stronę blisko stojącego Stradlina- hej.
- siema, skarbie- tak, ten chłopak miał jednak poczucie humoru! Uśmiechnął się- mogę w czymś pomóc?
- Tak, a właściwie to ja Was wspomogę za małą Twoją zapomogę dla mnie- powiedziałam jednym tchem, po czym poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu i diametralnie szybko się odwróciłam.
- Michelle, proszę pogadajmy- Axl błagalnie na mnie spojrzał, aż zrobiło mi się go żal. Opanuj się- przemknęło mi przez myśl.
- Wybacz, nie mam czasu- chciałam go zbyć, z potwornym bólem serca, przyznaję..
- Minuta- złożył ręce jak do modlitwy.
- Ok, na prawdę minuta.. A teraz proszę daj mi na moment spokój, hm?- rzuciłam i wróciłam wzrokiem do Izzy'iego- masz jakiś towar?
- Oczywiście, wszystko co chcesz- łobuzerski uśmieszek pojawił się na jego bladej twarzy.
- Cool, wpadniesz później z owym..- zaczęłam i nie skończyłam, rytmiczny mi przerwał:
- A może ty wpadniesz?
- Jeju.. Muszę?!
- Raczej- odparł poważnie.
- Izzy- przeciągnęłam- dam napiwek, ale proszę nie każ mi do Was przychodzić.
- Ok, za napiwek to ja nawet przybiegnę- zaśmiał się- a teraz wynocha, idź gadaj ze swoim chłopakiem, uuu. Dobra idź gadaj z tym popierdoleńcem. Będę u Ciebie pod wieczór.
Kiwnęłam porozumiewawczo głową i głośno westchnęłam. Zauważyłam, że przy furgonetce stoją wszyscy koledzy Axla gadając z uszczęśliwioną Kate. Nie widziałam nigdzie Rose'a, więc skierowałam się na chatę.
- Wybacz, musiałem się odlać- oznajmił mnie znajomy, niski głos. Stanęłam jak wryta zobaczywszy rudego, który bez oporów zapinał rozporek wychodząc z mojego domu. Najwidoczniej dostrzegł moją zdziwioną, a raczej wkurwioną minę, więc szybko dodał:
- Twoja mama mnie wpuściła. Chyba nie chciałaś, żebym podlał moim kurewsko zanieczyszczonym moczem Twoje tulipany- zaśmiał się.
- Jesteś pojebany- wyminęłam go w drzwiach, ale ten wszedł za mną uczepiając się mojego nadgarstka.
- Pogadajmy.
- Chyba nie tutaj- zobaczyłam zbliżającego się Bruce'a.
- Witaj, chłopcze- zmierzył Axla wściekłym wzrokiem.
- Dobry- odparł niczym nie zmartwiony i wyciągnął do niego dłoń z zamiarem przywitania się. Bruce westchnął ciężko.
- Dziewczyna wraca od Ciebie pobita, żeby mi to kurde było ostatni raz, bo..!
Axl zorientował się o co chodzi i zaczął swoje tłumaczenia.
- Ale to nie ja, Michelle chyba mówiła, że to nie było tak..- Mój ojczym odszedł machając lekceważącego ręką i wydając z siebie dźwięk człowieka z tendencją do rzygania (wkładania sobie szczoteczki do zębów do gardła xD O.o). Skierowałam się do góry, do mojego pokoju, a Rose bez słowa szedł za mną.
Rozłożyłam się na łóżku.
- Co ty jeszcze ode mnie chcesz?!- udawałam twardą sukę, ale w duszy cieszyłam się, że jest przy mnie. Miałam nadzieję, że mu zależy- chyba rozumiesz powagę owej sytuacji?!
- Przecież nic nie zrobiłem- odparł z wyrzutem i ogromnym oburzeniem.
- No właśnie nic nie zrobiłeś!- zaśmiałam się ironicznie. On miał czelność tak gadać, ja pierdole!
- Dobra, może powinienem tą dziwkę od Ciebie oderwać, ale zamurowało mnie, kurwa! Przysięgam!
Pokrótce zaczęłam go nawet rozumieć. Przecież nie chciałam się więcej z nim kłócić, ale ulec też nie mogłam. Miałam totalny bałagan w głowie. Długo zastanawiałam się na odpowiedzią. W końcu Duff zawołał z dołu: Stary, później będziecie się miziać, teraz gnoju do studia!
Zaśmiałam się pod nosem, ale Will widocznie to zauważył, bo natychmiast usiadł koło mnie i próbował mnie objąć. Po chwili wyrywanie się, uległam i przytuliłam się do niego.
- Przepraszam skarbie- wyszeptał i cmoknął mnie w policzek- na prawdę..
- Mhm.
- Przepraszam.. A teraz muszę spadać. Geffen Records podpisali z nami kontrakt na kilka płyt, a materiał na pierwszą mamy już cały. Więc nie ma na co czekać, jedziemy właśnie nagrywać.
- Nie myśl, że sytuacja załatwiona- rzuciłam niczym obrażona księżniczka- muszę odreagować, dlatego też na razie nie mam zamiaru do Was wpadać.
- Dobra, rozumiem.. Nie gniewaj się więcej, ok?- uśmiechnął się stojąc koło drzwi- będę dzwonić. Kocham Cię- podszedł do mnie jeszcze na moment i pocałował w czoło, po czym szybko wyszedł. Za chwilę do pokoju weszła rozanielona Kate, a za oknem dało się usłyszeć pisk opon.
- I co?- ciekawa Kate usiadła przy mojej toaletce przyglądając się sobie dokładnie w lustrze- Kurwa.. Ten Twój Axl.. Ja pierdole! Ale bym go szarpała! A tak swoją drogą to co ty w ogóle odstawiasz?!- nie dawała mi szansy się wypowiedzieć tylko trajkotała, aż zabrakło jej tchu- kurwa, ty sobie zdajesz sprawę, że właśnie ten koleś, ten Rose, który za Tobą szaleję i biega, mógłby mieć każdą inną lasencję?! Jak bym go pilnowała na Twoim miejscu, a nie odstawiała jakieś sceny! Przecież to jest wokalista Guns N' Roses, najbardziej znanej hardrockowej kapeli w LA! Weź kurwa pomyśl- stuknęła się palcem w czoło mierząc mnie wzrokiem typu: "Jesteś pierdolnięta, ogarnij dupę, siostro".
- Wiem, wiem- tyle mogłam powiedzieć, nic więcej nie przychodziło mi do głowy.
- Ah, ten Slash! O jacieżpierdziele! Widziałaś jaki on jest zajebisty?!
- Podoba Ci się?
- Nie.. Kurwa, wcale nie..- westchnęła głośno- weź zacznij myśleć! Ja wiem, że Axl zawrócił Ci w głowie i jest fajny, ale...
- Skończ- weszłam jej w zdanie- Dobra, dziś idziemy na zakupy, a później Izzy dostarczy Nam kolegę, i będzie panieński wieczór z Mr. Brownstone'm.
Na twarzy Kate zagościł charakterystyczny "banan".
Kolejne dni mijały w podobnej atmosferze. Axl dzwonił ciągle przepraszając i gadając czułe słówka. Rany na mojej twarzy oraz zadrapanie na ramieniu całkowicie zniknęły. Jednak wiedziałam, że noszę na sobie o wiele większy i gorszy ciężar niż.. cokolwiek. Kokaina była wszędzie.. Pomagała mi, nie odchodziła, była cały czas przy mnie. Wiedziałam, że jest źle, ale nie potrafiłam tego zastopować.
- Szykuj się- krzyknęła Katherine (przyp. Kate-Kath-Katherine) uśmiechnięta od ucha do ucha, wyrzucając z szafy moje ciuchy u wygrzebując z nich krótką, granatową sukienkę.
- Chcesz kusić Slasha?- zakpiłam- wystarczy, że rozłożysz nogi w worku i już jest Twój- zaśmiałam się.
- Skarbie, ja mam zamiar go szarpać- rzuciła mi udawane, lekceważące spojrzenie i sama po chwili wybuchła śmiechem- ok, być może dziwnie to zabrzmiało.
- Luz, rozumiem- uśmiechnęłam się i spojrzałam na nią. Niestety znałam ją tak dobrze, że wiedziałam już o co chodzi- zauroczyłaś się- uniosłam się na łokciach i odkryłam lekko kołdrę.
- Jak ty mnie dobrze znasz.. No, gadałam z nim, tak? Strasznie mi się podoba. Zobaczymy jak będzie dzisiaj.
- Jezu, o której ten koncert?- mruknęłam marudnie i przetarłam zaspane oczy. Kate podeszła do szafki, wyciągnęła z niej jedną z wejściówek i przeczytała na głos:
" Dobra zabawa? Jasne, z nami zawsze! Jeśli kochasz hardrocka, nie możesz opuścić Naszego koncertu. Wystarczy, że przyjdziesz o 21 do Rainbow- najlepszego klubu w mieście!" - masz prosto z ust Twojego faceta.
Zaśmiałam się.
- A która godzina?
- 15- odparła krótko i zabrała się za przymierzanie mojej kiecki.
- No to najwyższa pora się zbierać- zwlokłam się z łóżka.
-Już są, szybciej!- zerknęłam przez okno i pomachałam palącemu fajkę Duff'owi.
- No chwila!
- Przecież już ładnie wyglądasz, aż sama bym Cię ruchała, gdybym miała czym- zażartowałam i stuknęłam nerwowo pięścią w drzwi od łazienki.
- Spierdalaj! Sikam, nie..
Po 10 minutach siedzenia w mojej łazience Kate z łaską wyszła, i tak non stop przeglądając się w lustrze. Zeszłyśmy na dół, wzięłyśmy wejściówki leżące na szafce i wyszłyśmy na zewnątrz.
- Wow! Laski!- wykrzyknął McKagan gasząc kiepa podeszwą swoich kowbojek .
- Nie gadaj, tylko otwieraj tego vana- zaśmiałam się witając się z basistą. Owy chłopak otwarł przed nami drzwi auta. Kath weszła pierwsza, usadawiając się koło Slasha.
- Michelle- pomachał do mnie ręką, Will. Usiadłam koło niego, Duff wsiadł i przycisnął mnie swoim ciężarem ciała.
- McKagan, kurwa!- wrzasnęłam.
- Ups, sorki Michy- uśmiechnął się- aha, wystarczy Duff, bez kurwy.
- Luz- dodałam już spokojnie i zaśmiałam się cicho.
- Siema kochane- zawołał Izzy zza kierownicy, a z miejsca pasażera usłyszałam pozbawione emocji- cześć- Stevena.
- Hej, hej- odparłam, przejeżdżając dłonią po moich czarnych, skórzanych rurkach.
Stradlin za kierownicą?! Nie wiem czy to dobry pomysł..
- Przywitasz się ze mną?- zerknął na mnie z boku, Axl. Samochód ruszył, a on położył dłoń na moim udzie.
- Witaj- udawałam, że nie wiem o co mu chodzi. Will wystawił głowę w moją stronę, lekko przekręcając się na bok, aby być jeszcze bliżej mojej osoby. Wpił się w moje usta, jednak nie odwzajemniłam pocałunku, więc tylko musnął delikatnie moje wargi.
- Ja pierdole!- powiedział pod nosem, ogromnie się bulwersując. Zdjął dłoń z moich ud i odwrócił głowę w stronę okna, udając rozkoszującego się widokiem miejskich, zatłoczonych ulic. Wszyscy bacznie Nas obserwowali, toteż zdziwiona Kate zmieniła temat, niby mówiąc tylko do Slasha, ale kierowała to pytanie do każdego.
- Ej, po co Nam wejściówki skoro jesteśmy z Wami?
- To było takie zaproszenie, wiesz- wyjaśnił Slash- zachęta, no tak można powiedzieć.
- Po za tym ochroniarz, ten jebany goryl może nagle do Was podejść i trzeba będzie to gówno pokazać- burknął wkurzony Axl.
- Weź się tak nie spinaj- szturchnęłam go.
- Szukaj, głupku miejsca!
- Przecież mamy na prywatnym Popcorn, jesteśmy gwiazdami- odparł Izzy parkując- wysiadać, dalej!
Kate szła ze Slashem pod rękę, zaraz za nimi szedł Izzy, Steven i Duff.
- Weź - rzuciłam, gdy Axl próbował złapać mnie za rękę. Objął mnie więc ramieniem i wszyscy po chwili byliśmy we wewnątrz Rainbow...
- Nie mamo, to nie on- odpowiedziałam przygnębionym tonem głosu.
- Jeżeli to on to przysięgam- wysyczał Bruce mocno zdenerwowany- rozerwę gnoja na strzępy!
- Daj spokój, to nie on- upiłam herbaty.
Mama wymieniła z nim porozumiewawcze spojrzenie, po czym mój ojczym wraz z moim bratem wyszli z domu, rzucając coś w stylu- trzymajcie się kobiety, idziemy do kina, pa.
I co teraz?! Mama będzie chciała wiedzieć wszystko, dosłownie. A ja.. No przecież nie mogę jej powiedzieć, że jestem z Axlem.. Chociaż teraz i to stało pod wielkim znakiem zapytania. Mama bacznie mi się przyglądała, ale ja nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Kotłowałam się cała w środku, kurczowo uczepiając się myśli, że Axl mnie nie kocha. Bo przecież gdyby mnie kochał to.. eh. Szkoda gadać. Nie miałam na to siły. Byłam wykończona zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
- Madziu, kto to? Kto Ci to zrobił?
- Nie Axl..
- W ogóle to gdzie ty byłaś?!- zmieniła ton na bardziej surowy.
- U kolegów.
- Jakich?! Nie próbuj mnie zbywać, chcę wiedzieć wszystko. Inaczej pójdziemy do lekarza na obdukcję i na policję zgłosić pobicie.
- Uspokój się- no tak, jeszcze tego mi brakowało- byłam w Hellhouse, pasi?!
- Po co ty tam łazisz?! Po co się pytam?
- Nie Twoja sprawa.
- Chora jesteś- stuknęła się palcem w czoło- opanuj się! On Cię wykorzystuję.
- Nie znasz go mamo- wstałam, mając zamiar iść do pokoju, jednak mama chwyciła mnie za nadgarstek.
- Teraz jest fajnie, narkotyki, alkohol, papierosy, taak? Ale tak cały czas nie będzie. Z resztą, chcesz chodzić z brzuchem to proszę bardzo- puściła mnie, a ja bez słowa skierowałam się na górę, zostawiając pusty kubek w zlewie.
Wszystko jest bez sensu, serio. Nie potrafię wyobrazić sobie pogodzenia się z Rose'm. Chyba nawet nie byłabym w stanie. Mam w sobie blokadę, która mi na to nie pozwoli. Wiem to, i to jest właśnie najgorsze. Ale najstraszniejsza moja myśl?!
Axl Rose.. To nazwisko znają już chyba wszyscy w Los Angeles, a już na pewno wszystkie napalone laski. To mnie przeraża. Przecież on może mieć każdą.. Pewnie już jakąś obraca. Kurwa! Wiedziałam, że jedyne co mi pomoże to Brownstone. Zamknęłam drzwi od pokoju na klucz. W ostatniej szufladzie miałam wszystko co mi potrzeba, moje wybawienie, mojego starego przyjaciela.. Był ze mną w trudnych chwilach i pomagał, dzielnie pomagał, na prawdę. Bałam się to zrobić. Już kiedyś się z nim rozstałam, miałam przez niego spore kłopoty, a nawet... odwyk. Stałam nad otwartą szufladą przyglądając się beżowej substancji w woreczku. Po chwili namysłu wyciągnęłam ją i łyżkę. Usiadłam na łóżku, odplątałam woreczek i nacisnęłam zapalniczkę, spoglądając na pomarańczowo-żółty, drgający płomień. Za chwilę wysypałam na łyżkę trochę beżowego proszku, rozmieszałam go z wodą i przystawiłam do zapalniczki. Gotowy płyn przelałam do przygotowanej wcześniej strzykawki.
- No, to..- przełknęłam ślinę, założyłam pasek na wzgięciu ramienia i wsadzając go sobie w zęby, mocno zacisnęłam. Oh yeah!- żyła wyszła, dajesz- wpajałam sobie do głowy, aby ponownie to zrobić- dasz radę- przemknęło mi przez myśl. Powoli wprowadziłam igłę w wystającą żyłę, głęboko oddychając. Nacisnęłam strzykawkę, aż cały płyn był już we mnie.
- Pomożesz mi- burknęłam cicho i opadłam na łóżko.
Otworzyłam nieśmiało oczy, gdyż zachodzące słońce najwidoczniej chciało wpakować się do mojego pokoju. Zerknęłam na stojący obok zegarek, wskazywał 17.45
Wstałam lekko się przeciągając. Za godzinę musiałam być w pracy. Nagle zadzwonił telefon, aż się wzdrygnęłam. Podeszłam do aparatu i podniosłam słuchawkę.
- Kochanie, przepraszam- usłyszałam niski głos Axla i natychmiast rzuciłam telefonem.
Niestety telefon dzwonił dalej cały czas. Próbowałam skoncentrować się na czymś innym, więc ubrałam na siebie świeże ciuchy i zrobiłam nowy makijaż, który skutecznie zakrył dzisiejsze rany. Dzyn, dzyn i dzyn, dzyn kurwa! Byłam już wkurwiona, więc odłączyłam aparat od gniazdka i włączyłam magnetofon. Z niewielkich, ale jakże donośnych głośników poleciało "The Final Countdown" Europe. Tańcząc do melodii i śpiewając zerknęłam na zegarek. Jeszcze 30 min., spoko, to akurat mogę już wychodzić. Z bólem serca wyłączyłam ten przezajebisty kawałek i zeszłam na dół. Wzięłam papierosa do ręki, napiłam się soku i wyszłam. Na dworze przywitało mnie ciepłe powietrze. Doszłam do przystanku autobusowego, z którego zawsze jeżdżę do mojej ukochanej (a jakże!) pracy. Popatrzyłam na rozkład jazdy. No jak chuj! Zajebiście, oczywiście mam wyjebanego w kosmos pecha! Autobusy do West Hollywood, na 8901 Sunset Boulevard, na Sunset Strip dzisiaj nie jeżdżą! Jak chuj! Rozglądnęłam się w około i zapytałam pierwszego, lepszego przechodnia o godzinę. Nie mogłam się spóźnić, przecież wszyscy wiedzieli, że właściciel Whisky a Go Go, gdzie pracowałam, był bardzo nie miły, i na pewno nie cieszyłby się gdybym się spóźniła. Gdybym zdecydowała się na pójście pieszo, zapewne zajęłoby mi jakąś dobrą godzinę. Jakiś pan oznajmił mnie, że czas płynie nieubłaganie szybko, gdyż zegarek wskazywał 18.30. No super, lepiej być nie mogło! Taksówka, stop? Ruszyłam szybkim krokiem kierując się na zachód, na Sunset Strip. Kochałam tą pracę, serio. Gdybym tam nie pracowała, to po pierwsze totalny brak funduszy, po drugie zero możliwości poznania gwiazd i fajnych ludzi. Właśnie tam poznałam Axla, przecież. Zaczęłam przypominać sobie ten dzień. W Whisky a Go Go grało wtedy Motley Crue. Po koncercie dostałam autograf Nikkiego i Veila. Ah, jaka byłam podniecona beztrosko z nimi gadając przy piwie. Nawet zostawili mi swój nr. telefonu, do ich agenta w prawdzie, ale zawsze coś. Gdy sobie poszli przy barze usiadł przystojny chłopak z rudymi włosami, przewiązanymi granatową bandanką. Rozmawialiśmy do rana o różnych rzeczach... Tak, właśnie tak to było. Uśmiechnęłam się do tych wspomnień. Nagle usłyszałam za sobą pisk opon motocyklu. Oglądnęłam się za siebie i zamarłam. Nosz kurwa! Czy ten koleś nie miał wstydu?! Axl ściągnął z głowy kask, a ja rzuciłam mu pełne dezaprobaty spojrzenie i nadal szłam przed siebie.
- Kurwa, Michelle weź się nie wygłupiaj- krzyknął i podjechał bliżej- o ile mnie pamięć nie myli to za- zerknął na zegarek zdobiący jego prawy nadgarstek- 10 minut masz być w pracy. Nie gadaj nic, tylko wsiadaj.
No niestety byłam zmuszona to zrobić, jeśli nadal chciałam pracować w tym zajebistym klubie. Will podał mi kask, sprawnie włożyłam go na głowę i ostrożnie wsiadłam na harley'a. Podobało mi się to, że Rose włożył czarną skórę. Do twarzy mu było... Uśmiechnął się do mnie uroczo, co podziałało na mnie pozytywnie. Z jednej strony podobało mi się, że po mnie przyjechał, w końcu był moim wybawicielem z tej sytuacji, ale z drugiej byłam zła, że zawraca mi głowę. Totalny mętlik. Tak bardzo go kochałam, a on za każdym razem mnie ranił. Złapałam się go w pasie, kurczowo zaciskając palce na tej jego skórzanej kurtce.
Chwilę później ruszyliśmy pośpiesznie przejeżdżając przez zatłoczone ulice mojego kochanego Los Angeles. Pomimo jazdy niemalże z prędkością światła dotarłam cała i zdrowa na miejsce. Zsiadłam z motocyklu i bez słowa skierowałam się do jasno oświetlonego wejścia. Nie wiem czy Axl też wszedł za mną, ale wydaję mi się, że tak.
- Dobry wieczór- burknęłam do szefa udając w pełni tryskającą energią, wchodząc na zaplecze.
- Witam, co się pani stało?- zerknął na moją mocno umalowaną twarz .
- Nic- weszłam za bar, bo zjawili się pierwsi klienci. Rozejrzałam się po klubie, gdzie był Axl? Rozmyślając o tym nalałam piwo jakiemuś nachalnemu typowi. Nigdzie go nie widziałam, może poszedł do toalety? Chyba tak. Kilku facetów usiadło przy barze zalotnie spoglądając na mnie. Czasami nienawidziłam tej pracy, ale to tylko w takich właśnie momentach. Po za tym miałam cel i musiałam go osiągnąć. Minęło kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt minut, a jego cały czas nie było. Wymknęłam się na chwilę i wyszłam przed pub. Po zacnym harley'u śladu nie było. No świetnie, jak chuj! Zostawił mnie, jebany gnój.
Reszta wieczoru zleciała mi w niemiłej atmosferze. Do domu wróciłam stopem. Było ok. 2:30 kiedy wróciłam, poszłam pod prysznic i wróciłam do pokoju. Przymknęłam cicho drzwi i położyłam się do łóżka. Postanowiłam odsłuchać sekretarkę.
- Masz 27 nowych wiadomości- powiedział znajomy mi głos z aparatu. 15 było od Rose'a, który tłumaczył się dlaczego nie poczekał na mnie i sobie pojechał, po czym przepraszał za zajście z Annie. 2 były od Duffa z podobnym problemem do jego poprzednika, tyle, że ten zamiast powiedzieć coś konkretnego co chwila powtarzał: Ya know. W ostateczności 10 było od mojej przyjaciółki- Kate. Była wyraźnie zaniepokojona, nie wiedziała co się ze mną dzieję. Wykręciłam jej numer. Byłam pewna, że odbierze, bo przecież zawsze od siebie odbieramy, o każdej porze dnia i nocy.
- Siemanko, sucz.
- Kurwa, właśnie śniło mi się, ze razem z Morrison'em..
- Zamknij się!- przerwałam jej- też Go kocham, ale..
- Możesz mi do chuja powiedzieć, gdzieś ty była?!
- Przyjdź rano, wszystko Ci powiem.
- Ok, czarnych koszmarów.
- Spierdalaj!
Zasnęłam.
- Ty, ej młoda- poczułam ciepłe powietrze na płatku mojego ucha- wstawaj!
Tak Kate nie miała dla mnie współczucia, ani odrobiny pokory, toteż dosłowne wyciągnięcie mnie z łóżka, nie sprawiło jej żadnego problemu.
- A ty byś mogła mnie tak czasem po prostu oszczędzić?!- przetarłam zaspane oczy, po czym ubrałam na siebie krótkie, jeansowe spodenki.
- Fajną masz dupę, Michy- klepnęła mnie w tyłek- nigdy jej nie pokazywałaś!
- Czy ktoś ma tutaj pociągi lesbijskie?- zaśmiałam się- otwórz lepiej okno, bo kurwa zdechnąć można.
- Luz- jak powiedziałam tak zrobiła. Do pokoju wpłynęła struga świecącego mocno słońca, ale i przyjemny do tej pogody delikatny wiaterek.
- Lepiej- odparłam założywszy na siebie jakiś luźny t-shirt, po czym usiadłam przy mojej rockowej toaletce i zabrałam się za perfekcyjny makijaż.
- No, to mów gdzie się szlajałaś? I z kim, oo!- spytała, rozsiadając się na moim łóżku.
- Przyszykuj się na dłuuuuugą historię- przeciągnęłam- pamiętasz tego rudego, którego poznałam w moim Whisky a Go Go? On śpiewał wtedy, to znaczy rok temu w The Roxy, pamiętasz?
Jej twarz oniemiała.
- Niezły chuj z niego, nie?
- Chuj czy nie chuj, kurwa dziewczyno z niego jest zajebiste ciacho!- ekscytowała się Kate.
- Oszczędź sobie- szczerze nie rozumiałam jej ekscytacji.
- No kurwa! Przecież pamiętam go! Jak on Cię już nie interesuję to ja jestem chętna- powiedziała nadal pełna optymizmu i uniosła w geście rękę do góry, jak to dzieci w szkole.
- Ty nic nie rozumiesz?! No tak, kurwa Kate i rozumienie.. Ja pierdolę, coś tu nie gra..
- No dobra może nie postąpił ok, ale..- skrzywiła się.
- Nie ma kurwa żadnego ale- krzyknęłam- chuj kurwa doskonale widziała, że ta jego laska, ponoć była, anyway, się na mnie rzuca, a on po prostu stał, stał sobie- powiedziałam łamiącym się głosem, za każdym razem, gdy sobie to wszystko przypominałam po prostu łzy leciały ciurkiem, nic nie potrafiłam na to poradzić. Czułam, że to "coś" uciska mnie w środku. Nie potrafiłam tego z siebie wyrzucić, to mnie dusiło. Ale przecież gdyby mu zależało to odciągnąłby ją ode mnie, prawda? Matko, głupia sytuacja.
- O jeju, no chłopaka zamurowało, to co miał robić? Biegać?
- Pierdolę- rzuciłam jakimś kosmetykiem o podłogę- zamknij się już- wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Oczywiście ku mojemu zajebistemu szczęściu, zdążyła się tam już zagnieździć cała moja wspaniała, genialna rodzinka, a jak!
- Jak się czujesz? - nic Ci nie jest? - oo, ja! Siostra już nie masz krwawych ran?!
Wszystkie te pytania puściłam mimo uszu. Zrobiłam sobie kawę. Nie miałam ochoty na jedzenie, na papierosa za to owszem. Wyciągnęłam jednego z paczki, odpaliłam i zaciągnęłam się wychodząc na taras. W rozmyślaniu o całej tej pojebanej sytuacji, przerywały mi ledwo słyszalne pytania, stwierdzenia i inne pierdolone gadki mojej rodzinki i przyjaciółki: Kate, weź sobie jeszcze dołóż, przecież jest wystarczająco dużo, nakładaj, nie krępuj się. Hej, Michy nie pal, weź najpierw coś zjedz kurde!
Kocha mnie?! Kurwa, dzwonię- w myślach zabijałam go za jego wczorajsze zachowanie, ale chciałam usłyszeć jego głos, pragnęłam jego bliskości, czułości. Brakowało mi tego. Nie wiedziałam czy na prawdę mnie kocha.. Ta myśl raniła mnie bardziej niż ciosy zadane przez tą dziwkę. Wierzyć czy nie wierzyć w jego zaręczenia?! Kurwa, chcę umrzeć. Tak, niby byłam twardą laską, ale czasami czułam, że życie lubi kopać mnie w dupę. Z refleksji wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Poleciałam jak szalona, aby otworzyć oczywiście w nadziei, że to mój Will.
- Kochana, kupe lat, a właściwie to kurwa jeden dzień, ale się stęskniłem- krzyknął Slash wpierdalając się z Gibsonem do przedpokoju, po czym sprawnie i mocno mnie przytulił.
- Co ty kurde..- powiedziałam ledwo oddychając w uścisku sympatycznego gitarzysty. Zaraz za sobą usłyszałam głos wyłaniający się z kuchni.
- Siemaaaa- przeciągnęła Kate, co akurat było dla niej typowe, i wbiła wzrok w bujną burzę charakterystycznych, ciemnych loków Hudsona.
- Hej- odparł przyjaźnie Slash, a ja uwolniłam się z jego objęć.
- Yyy- spojrzałam na gitarę chłopaka- znacie się?- zerknęłam kątem oka na obojgu, którzy wpatrywali się w siebie jakby kurwa nie wiem, byli zamurowania kurwa? O tak, lepiej się tego odzwierciedlić nie da- nie znacie.. A więc to jest Slash, a to Katherine, a właściwie Kate- Podali sobie ręce- przepraszam, ale masz do mnie jakąś konkretną sprawę?
- Tak, jasne- odrzekł ochoczo- wiesz, jest taki motyw, że ten..
- Axl- uśmiechnęłam się krzywo.
- Yeah.
- Kurwa, chodź do pokoju.. Znaczy się, chodźcie.
- Nie, wiesz Magda, może ja już pójdę- zająknęła się Kath.
- Co?! Gdzie? Nie ma mowy- pociągnęłam ją ze sobą i cała nasza trójka wparowała do mojego pokoju. Zamknęłam za nami drzwi, Slash rozsiadł się na łóżku, Kate nieśmiało usiadła koło niego, ja stanęłam na przeciw nich nerwowo przestępując z kroku na krok.
- Wiesz, on żałuje- odpalił papierosa- Ta cała Ann to jego była, serio. Ja... Nie tylko ja, ale kurwa wszyscy my Duff, Izzy, Steven jesteśmy pewni jego uczuć do Ciebie. Od kiedy mu zajebałaś cały czas siedzi to w salonie, to w sypialni i do nikogo mordy nie odzywa. Aż kolesia nie poznaję, kurwa! No, ewentualnie ćpa, pije i pali.
- Co ty nie powiesz?- kpiącym wzrokiem zmierzyłam Hudsona.
- No może jeszcze pisze- oznajmił spoglądając z zamiłowaniem na swoją gitarę.
- Ci pisze?- drążyłam temat.
- A co może pisać muzyk, wokalista?
- No.. Kawałki?
- Dokładnie- Slash popatrzył na mnie z miną typu: No co ty kurwa nie powiesz?!
- A jakie?
- Zdziwisz się, to znaczy.. To ten, no usłyszysz to na naszej płycie- uśmiechnął się łobuzersko odgarniając włosy z czoła.
- Nagrywacie płytę?! Kiedy?- wyrwało się wyraźnie podekscytowanej Kate.
- Właśnie jedziemy do studia i zaczynamy nagrania. Po co miałbym bez powodu taszczyć tutaj gitarę?- zaśmiał się.
- A gdzie pozostali?- spytałam z lekkim przerażeniem, a Saul bez słowa wskazał palcem na moje okno. Powoli tam podeszłam- o kuźwa!- speszyłam się, gdy wszyscy mieszkańcy diabelskiego domu stali ma zewnątrz, a teraz jeszcze perfidnie się na mnie gapili na czele z Rose'm.
- Sama widzisz.. Dobra, nie zawracam Wam głowy- wstał szykując się do wyjścia- aaaa, właśnie bym zapomniał- powiedziałam niemalże szeptem- kazali mi to dać- uśmiechnął się wyciągając dwie wejściówka na koncert. Spoglądnęłam na jedną z nich, dosłownie rzuciłam okiem, ale zawiesiłam wzrok na czerwonym, ogromnym napisie: NAJNIEBEZPIECZNIEJSZY ZESPÓŁ ŚWIATA- GUNS N' ROSES! U Nas po raz drugi! Musisz ich zobaczyć! SEX & DRUGS AND ROCK N'ROLL!Podałam jedną wejściówkę Kate, która badawczo ją oglądnęła.
- Gdzie to?- spytała kierując wzrokiem na Slasha.
- Wszystko tam piszę, w Rainbow oczywiście!- skierował się ku schodom mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem, za chwilę był już na dole i otworzył drzwi wejściowe- macie tam być! Rozumiemy się?
Stanęłam za nim, a Kate za mną.
- Nie do końca- odpowiedziałam cicho i wyszłam w stronę blisko stojącego Stradlina- hej.
- siema, skarbie- tak, ten chłopak miał jednak poczucie humoru! Uśmiechnął się- mogę w czymś pomóc?
- Tak, a właściwie to ja Was wspomogę za małą Twoją zapomogę dla mnie- powiedziałam jednym tchem, po czym poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu i diametralnie szybko się odwróciłam.
- Michelle, proszę pogadajmy- Axl błagalnie na mnie spojrzał, aż zrobiło mi się go żal. Opanuj się- przemknęło mi przez myśl.
- Wybacz, nie mam czasu- chciałam go zbyć, z potwornym bólem serca, przyznaję..
- Minuta- złożył ręce jak do modlitwy.
- Ok, na prawdę minuta.. A teraz proszę daj mi na moment spokój, hm?- rzuciłam i wróciłam wzrokiem do Izzy'iego- masz jakiś towar?
- Oczywiście, wszystko co chcesz- łobuzerski uśmieszek pojawił się na jego bladej twarzy.
- Cool, wpadniesz później z owym..- zaczęłam i nie skończyłam, rytmiczny mi przerwał:
- A może ty wpadniesz?
- Jeju.. Muszę?!
- Raczej- odparł poważnie.
- Izzy- przeciągnęłam- dam napiwek, ale proszę nie każ mi do Was przychodzić.
- Ok, za napiwek to ja nawet przybiegnę- zaśmiał się- a teraz wynocha, idź gadaj ze swoim chłopakiem, uuu. Dobra idź gadaj z tym popierdoleńcem. Będę u Ciebie pod wieczór.
Kiwnęłam porozumiewawczo głową i głośno westchnęłam. Zauważyłam, że przy furgonetce stoją wszyscy koledzy Axla gadając z uszczęśliwioną Kate. Nie widziałam nigdzie Rose'a, więc skierowałam się na chatę.
- Wybacz, musiałem się odlać- oznajmił mnie znajomy, niski głos. Stanęłam jak wryta zobaczywszy rudego, który bez oporów zapinał rozporek wychodząc z mojego domu. Najwidoczniej dostrzegł moją zdziwioną, a raczej wkurwioną minę, więc szybko dodał:
- Twoja mama mnie wpuściła. Chyba nie chciałaś, żebym podlał moim kurewsko zanieczyszczonym moczem Twoje tulipany- zaśmiał się.
- Jesteś pojebany- wyminęłam go w drzwiach, ale ten wszedł za mną uczepiając się mojego nadgarstka.
- Pogadajmy.
- Chyba nie tutaj- zobaczyłam zbliżającego się Bruce'a.
- Witaj, chłopcze- zmierzył Axla wściekłym wzrokiem.
- Dobry- odparł niczym nie zmartwiony i wyciągnął do niego dłoń z zamiarem przywitania się. Bruce westchnął ciężko.
- Dziewczyna wraca od Ciebie pobita, żeby mi to kurde było ostatni raz, bo..!
Axl zorientował się o co chodzi i zaczął swoje tłumaczenia.
- Ale to nie ja, Michelle chyba mówiła, że to nie było tak..- Mój ojczym odszedł machając lekceważącego ręką i wydając z siebie dźwięk człowieka z tendencją do rzygania (wkładania sobie szczoteczki do zębów do gardła xD O.o). Skierowałam się do góry, do mojego pokoju, a Rose bez słowa szedł za mną.
Rozłożyłam się na łóżku.
- Co ty jeszcze ode mnie chcesz?!- udawałam twardą sukę, ale w duszy cieszyłam się, że jest przy mnie. Miałam nadzieję, że mu zależy- chyba rozumiesz powagę owej sytuacji?!
- Przecież nic nie zrobiłem- odparł z wyrzutem i ogromnym oburzeniem.
- No właśnie nic nie zrobiłeś!- zaśmiałam się ironicznie. On miał czelność tak gadać, ja pierdole!
- Dobra, może powinienem tą dziwkę od Ciebie oderwać, ale zamurowało mnie, kurwa! Przysięgam!
Pokrótce zaczęłam go nawet rozumieć. Przecież nie chciałam się więcej z nim kłócić, ale ulec też nie mogłam. Miałam totalny bałagan w głowie. Długo zastanawiałam się na odpowiedzią. W końcu Duff zawołał z dołu: Stary, później będziecie się miziać, teraz gnoju do studia!
Zaśmiałam się pod nosem, ale Will widocznie to zauważył, bo natychmiast usiadł koło mnie i próbował mnie objąć. Po chwili wyrywanie się, uległam i przytuliłam się do niego.
- Przepraszam skarbie- wyszeptał i cmoknął mnie w policzek- na prawdę..
- Mhm.
- Przepraszam.. A teraz muszę spadać. Geffen Records podpisali z nami kontrakt na kilka płyt, a materiał na pierwszą mamy już cały. Więc nie ma na co czekać, jedziemy właśnie nagrywać.
- Nie myśl, że sytuacja załatwiona- rzuciłam niczym obrażona księżniczka- muszę odreagować, dlatego też na razie nie mam zamiaru do Was wpadać.
- Dobra, rozumiem.. Nie gniewaj się więcej, ok?- uśmiechnął się stojąc koło drzwi- będę dzwonić. Kocham Cię- podszedł do mnie jeszcze na moment i pocałował w czoło, po czym szybko wyszedł. Za chwilę do pokoju weszła rozanielona Kate, a za oknem dało się usłyszeć pisk opon.
- I co?- ciekawa Kate usiadła przy mojej toaletce przyglądając się sobie dokładnie w lustrze- Kurwa.. Ten Twój Axl.. Ja pierdole! Ale bym go szarpała! A tak swoją drogą to co ty w ogóle odstawiasz?!- nie dawała mi szansy się wypowiedzieć tylko trajkotała, aż zabrakło jej tchu- kurwa, ty sobie zdajesz sprawę, że właśnie ten koleś, ten Rose, który za Tobą szaleję i biega, mógłby mieć każdą inną lasencję?! Jak bym go pilnowała na Twoim miejscu, a nie odstawiała jakieś sceny! Przecież to jest wokalista Guns N' Roses, najbardziej znanej hardrockowej kapeli w LA! Weź kurwa pomyśl- stuknęła się palcem w czoło mierząc mnie wzrokiem typu: "Jesteś pierdolnięta, ogarnij dupę, siostro".
- Wiem, wiem- tyle mogłam powiedzieć, nic więcej nie przychodziło mi do głowy.
- Ah, ten Slash! O jacieżpierdziele! Widziałaś jaki on jest zajebisty?!
- Podoba Ci się?
- Nie.. Kurwa, wcale nie..- westchnęła głośno- weź zacznij myśleć! Ja wiem, że Axl zawrócił Ci w głowie i jest fajny, ale...
- Skończ- weszłam jej w zdanie- Dobra, dziś idziemy na zakupy, a później Izzy dostarczy Nam kolegę, i będzie panieński wieczór z Mr. Brownstone'm.
Na twarzy Kate zagościł charakterystyczny "banan".
Kolejne dni mijały w podobnej atmosferze. Axl dzwonił ciągle przepraszając i gadając czułe słówka. Rany na mojej twarzy oraz zadrapanie na ramieniu całkowicie zniknęły. Jednak wiedziałam, że noszę na sobie o wiele większy i gorszy ciężar niż.. cokolwiek. Kokaina była wszędzie.. Pomagała mi, nie odchodziła, była cały czas przy mnie. Wiedziałam, że jest źle, ale nie potrafiłam tego zastopować.
- Szykuj się- krzyknęła Katherine (przyp. Kate-Kath-Katherine) uśmiechnięta od ucha do ucha, wyrzucając z szafy moje ciuchy u wygrzebując z nich krótką, granatową sukienkę.
- Chcesz kusić Slasha?- zakpiłam- wystarczy, że rozłożysz nogi w worku i już jest Twój- zaśmiałam się.
- Skarbie, ja mam zamiar go szarpać- rzuciła mi udawane, lekceważące spojrzenie i sama po chwili wybuchła śmiechem- ok, być może dziwnie to zabrzmiało.
- Luz, rozumiem- uśmiechnęłam się i spojrzałam na nią. Niestety znałam ją tak dobrze, że wiedziałam już o co chodzi- zauroczyłaś się- uniosłam się na łokciach i odkryłam lekko kołdrę.
- Jak ty mnie dobrze znasz.. No, gadałam z nim, tak? Strasznie mi się podoba. Zobaczymy jak będzie dzisiaj.
- Jezu, o której ten koncert?- mruknęłam marudnie i przetarłam zaspane oczy. Kate podeszła do szafki, wyciągnęła z niej jedną z wejściówek i przeczytała na głos:
" Dobra zabawa? Jasne, z nami zawsze! Jeśli kochasz hardrocka, nie możesz opuścić Naszego koncertu. Wystarczy, że przyjdziesz o 21 do Rainbow- najlepszego klubu w mieście!" - masz prosto z ust Twojego faceta.
Zaśmiałam się.
- A która godzina?
- 15- odparła krótko i zabrała się za przymierzanie mojej kiecki.
- No to najwyższa pora się zbierać- zwlokłam się z łóżka.
-Już są, szybciej!- zerknęłam przez okno i pomachałam palącemu fajkę Duff'owi.
- No chwila!
- Przecież już ładnie wyglądasz, aż sama bym Cię ruchała, gdybym miała czym- zażartowałam i stuknęłam nerwowo pięścią w drzwi od łazienki.
- Spierdalaj! Sikam, nie..
Po 10 minutach siedzenia w mojej łazience Kate z łaską wyszła, i tak non stop przeglądając się w lustrze. Zeszłyśmy na dół, wzięłyśmy wejściówki leżące na szafce i wyszłyśmy na zewnątrz.
- Wow! Laski!- wykrzyknął McKagan gasząc kiepa podeszwą swoich kowbojek .
- Nie gadaj, tylko otwieraj tego vana- zaśmiałam się witając się z basistą. Owy chłopak otwarł przed nami drzwi auta. Kath weszła pierwsza, usadawiając się koło Slasha.
- Michelle- pomachał do mnie ręką, Will. Usiadłam koło niego, Duff wsiadł i przycisnął mnie swoim ciężarem ciała.
- McKagan, kurwa!- wrzasnęłam.
- Ups, sorki Michy- uśmiechnął się- aha, wystarczy Duff, bez kurwy.
- Luz- dodałam już spokojnie i zaśmiałam się cicho.
- Siema kochane- zawołał Izzy zza kierownicy, a z miejsca pasażera usłyszałam pozbawione emocji- cześć- Stevena.
- Hej, hej- odparłam, przejeżdżając dłonią po moich czarnych, skórzanych rurkach.
Stradlin za kierownicą?! Nie wiem czy to dobry pomysł..
- Przywitasz się ze mną?- zerknął na mnie z boku, Axl. Samochód ruszył, a on położył dłoń na moim udzie.
- Witaj- udawałam, że nie wiem o co mu chodzi. Will wystawił głowę w moją stronę, lekko przekręcając się na bok, aby być jeszcze bliżej mojej osoby. Wpił się w moje usta, jednak nie odwzajemniłam pocałunku, więc tylko musnął delikatnie moje wargi.
- Ja pierdole!- powiedział pod nosem, ogromnie się bulwersując. Zdjął dłoń z moich ud i odwrócił głowę w stronę okna, udając rozkoszującego się widokiem miejskich, zatłoczonych ulic. Wszyscy bacznie Nas obserwowali, toteż zdziwiona Kate zmieniła temat, niby mówiąc tylko do Slasha, ale kierowała to pytanie do każdego.
- Ej, po co Nam wejściówki skoro jesteśmy z Wami?
- To było takie zaproszenie, wiesz- wyjaśnił Slash- zachęta, no tak można powiedzieć.
- Po za tym ochroniarz, ten jebany goryl może nagle do Was podejść i trzeba będzie to gówno pokazać- burknął wkurzony Axl.
- Weź się tak nie spinaj- szturchnęłam go.
- Szukaj, głupku miejsca!
- Przecież mamy na prywatnym Popcorn, jesteśmy gwiazdami- odparł Izzy parkując- wysiadać, dalej!
Kate szła ze Slashem pod rękę, zaraz za nimi szedł Izzy, Steven i Duff.
- Weź - rzuciłam, gdy Axl próbował złapać mnie za rękę. Objął mnie więc ramieniem i wszyscy po chwili byliśmy we wewnątrz Rainbow...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz