środa, 6 czerwca 2012

Just love you, remember. (Axl and new love) [8]

Zbudziło mnie zajebiście wielkie pragnienie. Sahara! Po prostu sahara. Tak sucho w gębie to ja jeszcze nie miałam, a przynajmniej sobie nie przypominam. Przetarłam oczy, spojrzałam przed siebie i... oniemiałam. Co jest kurwa?!- powiedziałam do siebie w myślach. Przede mną leżał Duff. W sumie to nie przede mnie, nie koło mnie.. a w moich ramionach i obejmując mnie lekko w pasie. Co ja...?!- myślałam kurczowo uczepiając się myśli, że pomiędzy nami mogło do czegoś dojść. No bo przecież, kto śpi w ramionach nowo poznanej koleżanki?! Próbowałam sobie cokolwiek z wczorajszego wieczora przypomnieć, ale zapamiętałam tyle co nic, a praktycznie to tylko kłótnię z moim chłopakiem i nagle pogodzenie się za sprawą kilku czułych, szczerych słów z jego strony, oraz dobitny i drapieżny seks na zgodę. Nie no, przecież ja nie mogłam..- ta myśl nie dawała mi spokoju. Nagle ktoś zacisnął swoją dłoń na moich biodrach, przyciągając mnie do siebie z tyłu. Odwróciłam głowę, dla potwierdzenia, wiedziałam, że to Axl. Trochę mi ulżyło. Teraz jednak kac zaprzątnął mi głowę. Nie, nie szybko! Myślałam, że zaraz nie wytrzymam. Wody, wody! Wstałam uwalniając się z objęć Rose'a i McKagan'a co wcale nie było łatwym zadaniem, ale udało mi się to zrobić nikogo, przy tym nie budząc. Założyłam na siebie jakieś szorty leżące na podłodze i spojrzałam na łóżko. Zatkałam usta ręką tłumiąc śmiech. Za Axlem spał Slash, wypinając się do niego, no... czterema literami, a zblazowany basista po omacku szukał dłonią mojego ciała, niestety bez skutku. Zabawny widok.


W salonie panował Hellhouse'owy porządek, czyli praktycznie rzecz biorąc mega bałagan. Na jednej z kanap spał Izzy wtulony w objęcia Beth, a na drugiej Bach z jakąś laską. Na podłodze w towarzystwie dwóch kobiet pogrążony w błogim śnie leżał James. Brakowało jeszcze tych trzech poznanych wczoraj kolegów, widocznie wyszli nad ranem. Bez dłuższego przyglądania się śpiochom wpełzłam sprawnie do łazienki. Rozglądnęłam się. No cóż, muszę przyznać, że to miejsce jakoś specjalnie nie wyróżniało się czystością, ale nie ma się co dziwić, brak kobiecej ręki. Ściągnęłam z siebie koszulkę z logo AC/DC i weszłam pod prysznic. Ciepła woda spłynęła po moim ciele. W końcu! Otworzyłam buzię i, jak to dzieci na deszczu, zwyczajnie piłam wodę z prysznica tym samym zwalczając potwornego kaca. Nałożyłam na głowę pierwszy, lepszy szampon, a na ciało jakiś niebieski żel. Wow! Chłopaki dysponowali żelem pod prysznic, szacun! Po kilku minutowym odświeżeniu się wyszłam spod prysznica, ociekając wodą. Stanęłam naga przed lustrem. Gdybym tylko mogła, oszczędziłabym sobie tego widoku.
- Kurwa mać- moje odbicie w lustrze niezbyt mnie zadowalało, więc krzyknęłam, jednak szybko ściszyłam głos, gdyż ktoś zapukał do drzwi- yhmmm- przeciągnęłam- tak?
- Hej ej, kto tam? Sikuuu- rozpoznałam głos Elizabeth.
- Ehm, ouu- zajęknęłam, spoglądając na swoje nagie ciało- czekaj, moment- rzuciłam i nałożyłam na siebie czyiś czarny szlafrok, po czym otwarłam drzwi.
- Siema- Lizzie wtargnęła z uśmiechem- przepraszam, że przeszkadzam w toa..
- Spoko, spoko- zaśmiałam się przerywając jej.
- O, wybacz będę sikać, ale nie musisz wychodzić, wystarczy, że się odwrócisz, nie..- uśmiechnęła się.
- Ok, Lizzie wrzuć na luz- opuszczałam dłonie coraz niżej w geście uspokojenia jej- jak tam wczoraj zakończyłaś imprezę?
- Ćpanie, picie, ćpanie, picie, palenie- właśnie oddawała mocz- no i seks, te sprawy wiesz- zaśmiała się. Kiwnęłam porozumiewawczo głową. Dziewczyna spuściła wodę- gustowny szlafrok- posłała mi rozbawione spojrzenie.
- Ehm.. Kurde, wzięłam pierwszy lepszy, bo wiesz przed chwilą wyszłam spod prysznica- tłumaczyłam lekko zawstydzona.
- Ok młoda, bez spiny. Trafiłaś to Rose'a- puściła mi oczko, kiedy zapinała rozporek.
- No i świetnie- zasalutowałam  z uśmiechem. Beth umyła ręce i przyjrzała się sobie w lustrze krzywo się uśmiechając.
- Aaaa właśnie, jak coś to masz tutaj w szafce moją kosmetyczkę- oznajmiła i wyciągnęła "skrzynię" z kosmetykami z szafki- bo swojej to raczej nie przyniosłaś?- bardziej powiedziała, niż zapytała, mimo to kiwnęłam potwierdzająco głową- nooo, więc bierz z mojej co chcesz- rzuciła z uśmiechem wychodząc z łazienki.
- Dzięki- mruknęłam zadowolona i momentalnie zabrałam się za makijaż. Wszystko musiało być dokładnie zrobione, aby zamaskować podpuchnięte po wczorajszym oczy. Skończywszy robić kreski na górnej powiecie Eyeliner'em, wzięłam trochę pasty na palec i sprawnie "umyłam" zęby. Przeczesałam włosy szczotką Beth i upięłam je w niedbałego koka. Wyszłam z łazienki. Ku mojego zaskoczeniu Bach, Hetfield i "ich" dziewczyny zbierali się do wyjścia.
- Uuu, cóż za piękna młoda dama- Sebastian zawsze musiał coś powiedzieć, no skubany musiał! Podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek- mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy- mrugnął porozumiewawczo kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Odprowadziłam ich do drzwi na drugim krańcu salonu. James ucałował moją dłoń, a ja z wrażenia o mało co nie zemdlałam, więc w razie 'w' kurczowo złapałam i oparłam się o szafkę stojącą za mną.
- Miło było poznać, do zobaczenia- krzyknął Hetfield znajdujący się z kolegą i koleżankami już na zewnątrz, po czym razem z Bachem pomachali mi. Odwzajemniłam im się tym samym i zamknęłam drzwi, przez które wpadało mnóstwo jasnego, jeszcze mnie oślepiającego światła.
Izzy spał jak zabity, a Beth wtulona w niego prawdopodobnie też już zasypiała. Kogoś mi tu brakowało. Zerknęłam na wolny, fioletowy fotel. O ile mnie pamięć nie myli, ktoś tutaj wczoraj.. Steven! Ej, gdzie on się podział? Rozmyślając o tym weszłam powolnym krokiem do kuchni. Zdziwiona dostrzegłam Axla przy blacie.
- O kto to.. Mój kochany śpioch- gadałam jak do dziecka.
- Tak, skarbie. A ty od kiedy jesteś na nogach- spytał odwracając się do mnie tyłem i wkładając 'coś' trójkątnego do mikrofali.
- A co ty tam robisz?- stanęłam za nim na palcach i próbowałam zerknąć mu przez ramię, niestety był ode mnie wyższy o kilka cm.
- No eh, ehm, no wiesz ten- gwałtownie obrócił się w moją stronę, podrapał się po głowie- kurwa, robię Ci śniadanie.
Przesunęłam go kawałek i czekałam, aż zacne urządzenia da znać, że posiłek w nim podgrzewany jest gotowy do skonsumowania. Gdy już doczekałam się tej chwili wybuchłam śmiechem.
- Hahahahahahahahahahahahahahahahaha, śniadanie? Zaraz, zaraz- ochłonęłam chwilę- Axl Rose robi mi śniadanie- mruknęłam ironicznie- po drugie tym śniadaniem jest wczorajsza, imprezowa pizza?- spytałam zdezorientowana.
- No tak..? Przecież pizza to nie jest.. Ten, no, to nie jest takie tam kurwa zwykłe śniadanie. To jest szlachecki danie i to jeszcze na śniadanie! Myślałem, że się ucieszysz- odparł schylając głowę w dół, a na jego twarzy zagościł (udawany) smutek.
- Nie, nie no Axl bardzo się cieszę, ale ta pizza mnie rozbawiła- przytuliłam go i Will natychmiast objął mnie, uśmiechając się jednocześnie.
- Co, nigdy nie jadłaś odgrzewanej pizzy?- zaśmiał się sarkastycznie.
- Kiedyś tam jadłam- odpowiedziałam znacznie przeciągając moją odpowiedz, aby nadal trwać w jego ramionach.
- Gustowny, stylowy, fajny szlafrok.. Ciekawe kogo?- oderwał mnie lekko od siebie, aby mi się przyjrzeć i udając, że myśli wybuchł śmiechem- ładnie Ci- spoważniał, nadal utrzymując uśmiech na twarzy i pocałował mnie w czoło- ale podejrzewam, że z chęcią przebierzesz się w swoje cichy, hm?- odparł pytająco i skierował mnie ku sypialni.


-Tutaj czerwona sukienka- wskazał palcem na krzesło- katana i buty są w dużej szafie, widzisz?
- Jak można by było jej nie zauważyć?- spytałam ironicznie mojego chłopaka.
- Duff nie widział i przyjebał. Do dziś ma bliznę na mordzie- odpowiedział wzruszając ramionami- idę pod prysznic. Przyjdź tam zaraz się przebrać, bo chyba nie chcesz robić im- wskazał podbródkiem na McKagan'a i Slasha jeszcze śpiących- striptizu- zaśmiał się i skierował się w wspomnianym przez siebie kierunku. Wzięłam w ręce moją czerwoną sukienkę i otworzyłam szafę. Jaaa! Mieszkańcy Hellhouse mieli nieźle wypasioną szafę.. Również w damsie ubrania. Wyciągnęłam stamtąd mój ciuch i buty, po czym cicho przymknęłam tą krainę ubrań. Wyszłam równie cicho z pokoju, przeszłam przez ten zaśmiecony salon i zapukałam do drzwi łazienki.
- Wchodź- zawołał Axl spod prysznica. Jak kazał tak zrobiłam. Ściągnęłam z siebie szlafrok zakładając moją bieliznę, a następnie sukienkę i buty.
- Proszę ja Ciebie bardzo- powiesił jego szlafrok na odpowiednie miejsce.
- Dziękuję, ja Tobie bardzo- posłał mi uśmiech Will wychodząc spod prysznica i owijając się ręcznikiem. Następnie podszedł do lustra i umył zęby.
- Kochanie, podasz mi szczotkę?- spytał zachrypniętym głosem.
- Jasne- odpowiedziałam uprzejmie.
Rose zaczął czesać swoje dość długie, rude włosy. Widząc jak niezdarnie to robi, wyrwałam mu szczotkę z rąk i pomogłam mu w tym zadaniu. Nastała grobowa cisza, milczeliśmy, aż dało się usłyszeć jego szybko bijące serce. Byłam pewna, że coś jest nie tak. W myślach karciłam się za niezapamiętaną przeze mnie noc.
- Przepraszam, ale co Ci jest?- odważyłam się zapytać odkładając szczotkę na miejsce. Axl ściągnął z siebie ręcznik i sprawnie założył na siebie czarną bluzkę i również czarne szorty.
- Nie mogę tego pozbierać. Nie mogę zebrać myśli. To mnie dręczy- odparł znacznie oddalając się ode mnie. Od razu poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Cofnęłam się do wyjścia. Wiedziałam! Pewnie zdradziłam do z Duffem. Jezusie z Nazaretu, jestem głupia!
- Ale o co chodzi?!- sterczałam przy drzwiach. Przetarłam łzę spływającą po moim policzku- przepraszam, ja nawet nic nie pamiętam z wczoraj. Nie robiłam tego świadomie..- uciszyłam się, bo Will zmierzył mnie pytającym wzrokiem.
- Co? Co ty pierdolisz?! Co nie pamiętasz, czego nie robiłaś świadomie?- wbił wzrok prosto w moje oczy oczekując odpowiedzi, ale spuściłam głowę w dół, więc ten znów zabrał głos-  chodzi o moją agresję, zazdrość. Nie umiem sobie z tym poradzić. To jest jak jakaś klątwa, nagle wybucham i dzieję się źle. Boję się o Ciebie, o Nas, to...- gadał dalej, ale już go nie słuchałam. Uff! Zwyczajnie mi ulżyło. Jestem czysta, nic nie robiłam z Duffem. Podeszłam do Axla i przytuliłam go.
- Przestań! Zamknij się, przestań mówić i mnie przytul- zrobił co mu kazałam- Kocham Cię, dasz radę to przezwyciężyć, a ja Ci w tym pomogę. Najważniejsze jest to, że ja Tobie ufam i wierzę, że wszystko się ułoży.
- Ja też Tobie ufam, i mam nadzieję, że mi w tym pomożesz. Na prawdę źle się z tym czuję, prawie Cię uderzyłem- wtulił mnie w siebie i zaczął składać pocałunki na moich włosach, lekko przeczesując je palcami- Nie chcę takich sytuacji. Kocham Cię i przepraszam. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć czy zrobić. Słowa tego nie załatwią.
- Już załatwiły. Nic już nie mów, proszę.
- Kocham Cię- słyszałam jak głos mu się łamał.
- Will, no co ty..- spojrzałam na jego twarz, w oczach miał łzy, które natychmiast przetarłam delikatnie skrawkiem mojej dłoni- nie płacz, wciąż Cię kocham skarbie. Proszę.
- Wiem, ale to mnie męczy. Kurwa!
- Skończ już. Chyba, że chcesz abyśmy zakończyli naszą niezbyt długą znajomość to...- wzruszyłam ramionami a Axl przerwał mi pocałunkiem.
- Nawet tak nie mów! Teraz to ty się zamknij- ujrzałam lekki uśmieszek w kącikach jego ust- Jesteś najlepszym co mnie spotkało na tym jebanym świecie, a gdybym Cię stracił to straciłbym wszystko, absolutnie wszystko- niemalże szepnął. Z subtelnością wpiliśmy się w swoje wargi, trwając w namiętnym pocałunku.
- Z resztą zdaję mi się, że wczoraj doszło między nami do zgody, hm?
- O tak!- zaśmiał się, w końcu!
- Zapominamy o całej sprawie, ok?- raczej stwierdziłam, a nie zapytałam.
- Mhm- przytaknął grzecznie.
- No, a teraz chciałabym abyś mi zaśpiewał- szepnęłam mu do ucha.
- Na serio? Z miłą chęcią- uśmiechnął się i już chciał zacząć swój wokalny popis, kiedy weszłam mu w zdanie.
- Coś nie grzecznego- dodałam wzdychając. Na twarzy Axla pojawił się łobuzerski uśmieszek. Po chwili zaśpiewał łagodnym głosem:
" So easy, but nothing seems to please me
It all fits so right when I fade into the night
So come with me, don't ask me where 'cause i don't know"
Byłam pod niemałym wrażeniem. Nie słyszałam jeszcze, aby Rose tak śpiewał. Ten głos.. Aż przeszły mnie ciarki. Takim głosem mówił do mnie tylko w łóżku.
- No.. Nie wiem co powiedzieć. To było genialne!- cmoknęłam go w usta.
- Dziękuję. Specjalnie dla Ciebie- chciał mnie przytulić, ale wyplątałam się z jego objęć i otworzyłam drzwi od łazienki.
- Pozostawiam Cię w spokoju, szykuj się czy coś. Idę do kuchni- uśmiechnęłam się i wyszłam do kuchni.
Stanęłam jak wryta. Przede mną stał odwrócony do mnie tyłem Duff w samych gaciach.
- Cześć- rzuciłam, po czym sprawnie usiadłam na blacie i ugryzłam kęs odgrzanej przez Axla pizzy.
- A siema młoda- uśmiechnął się Duff i nalał Danielsa do szklanki. Już chciał mi ją podać, ale zerknęłam na niego porozumiewawczo.
- Ou, bardzo fajnie, że chcesz zadbać o mojego kaca, ale ja już podziękuję- zaśmiałam się- dzisiaj mam drugą zmianę w pracy, muszę ogarniać.
- Aaa, ok- posłał mi uśmiech i sam wypił nalany przez siebie alkohol- czekaj, dam Ci sok. Może być pomarańczowy?- zapytał schylając się do lodówki.
- Tak, z chęcią- zjadłam swoją porcję śniadaniową i odchrząknęłam. McKagan podał mi całą szklankę soku z lodem. Jest! W końcu, susza minęła!
- Królu, dziękuję!- pocałowałam go w policzek, a on odwzajemnił mi się tym samym.
- Ha, a nie ma za co- posłał mi ten jego błyskotliwy uśmiech, usiadł obok mnie i zabrał się za jedzenie jakże zacnej, wczorajszej pizzy- ya know, ty spałaś koło mnie?
- Przełknij to!- zaśmiałam się na widok gadającego z pełną buzią Duffa- może to ty spałeś koło mnie? O tak to lepiej brzmi!
- Przepraszam, ya know może i tak. To spałem tak?
- Tak, oczywiście. Spałeś w moich ramionach- dopiłam końcówkę soku i odłożyłam szklankę do zlewu.
- Co? Jak to?!- otworzył szeroko oczy.
- No właśnie! Niezłego stracha mi napędziłeś, jak się rano obudziłam. Już myślałam, że..- urwałam i spojrzałam na niego znacząco.
- Że się pierdoliliśmy?- dokończył za mnie bez skrupułów.
- Mniej więcej- wybuchliśmy śmiechem.
- Wiesz, jesteś ekstra laską, serio i może gdybyś nie kręciła z Axlem to ya know.. Prawdopodobnie tak, ya know, ale nie odbijam lasek kolegom.
- Dobra, skończ, nie chcę tego słuchać- dolałam sobie soku i zagotowałam wodę w bezprzewodowym czajniku.
- Chcesz fajkę?- spytał Duff z papierosem w kąciku ust.
- Tą twoją?- wskazałam podbródkiem na ową szlugę. Duff spojrzał zdezorientowany najpierw na mnie, a następnie na siebie i papierosa w swoich ustach.
- Nie no co ty, ya know- zaśmiał się i wyciągnął paczkę jakże sławnych czerwonych Malboro w moją stronę. Wzięłam fajkę i podpaliłam ją leżącą obok zapalniczką.
- Kawy?- mrugnęłam sypiąc sobie kawy do filiżanki.
- Z miłą chęcią, Michy- odpowiedział zajadając się pizzą, paląc i popijając to wszystko Jackiem Danielsem.


- No nie wiem. Weź, co ja kurwa informacja jestem? Dziewczyno! Odpierdol się raz na zawsze!- Axl wparował nabuzowany do kuchni, a zaraz za nim jakaś niska brunetka. Automatycznie podniosło mi się ciśnienie. Co ta baba chciała od mojego chłopaka?! Tak, uwielbiałam to powtarzać. Byłam z tego dumna. Wracając do zaistniałej sytuacji, co to do cholery miało znaczyć? Spojrzałam pytająco na Duffa. Krzywo się uśmiechnął, to tyle. Tak, bardzo jasna odpowiedz! Łyknęłam kawy, jedynie ona mnie uspokajała, ale nie na długo. Will podszedł do blatu koło mnie i chwycił w dłonie swoją filiżankę ze znacznie większą ilością kofeiny niż moja. Brunetka podeszła do Rose'a, więc ja od razu cofnęłam się i stanęłam koło McKagana.
- Co jest do kurwy?!- szepcząc spytałam dyskretnie Duffa, ale przygłuszył mnie krzyk tej tajemniczej dziewczyny:
- Dlaczego?!
- Kobieto! To było 1,5 roku temu! Odczep się, ładnie Cie proszę.
- Ja nadal Cię kocham- dziewczyna wykrzyczała te słowa dość dobitnie jak na taką małą osóbkę. Ale zaraz kurwa.. Co?!! Co ona do chuj ciężkiego powiedziała?! Że go kocha, kocha mojego Willa?! Nie no, to już za wiele!
- Przepraszam, że się wtrącam- zmroziłam Axla wzrokiem- ale czy łaskawie mogłabym się dowiedzieć o co chodzi?!
- Skarbie- Will podszedł do mnie udając zadowolonego- to jest..
- Może sama się przedstawię- brunetka podbiła do mnie z wrednym uśmieszkiem- dziewczyna tego tutaj Axla- wskazała palcem na widocznie zakłopotanego Rose'a, po czym wystawiła dłoń w moją stronę. O nie! Nie miałam zamiaru jej dotknąć nawet przez kij od szczotki. Jaka kurwa dziewczyna?! Co to do kurwy wszystko miało znaczyć?! Czyżby Axl zamówił klauna na rozluźnienie sytuacji?! Nie ogarniałam.
- Co?! Sorry, ale jaka kurwa dziewczyna?! Jesteś jakaś pojebana!- krzyknął Rose z wyrzutem i uderzył się palcem wskazującym w czoło- Dawno już ze sobą skończyliśmy, więc zabieraj dupę w kroki i spierdalaj z mojego życia i domu, raz!
Nie wiedziałam co powiedzieć, wolałam przyglądać się tej całej sytuacji, niż wszczynać jakieś awantury, chociaż ona niestety już trwała. Zerknęłam na pobladłą twarz mojego chłopaka, a za sobą usłyszałam stłumiony chichot. Tak, Duff...
- Zaraz kurwa!- zaczęłam z zamiarem wielkiego opierdolenia tej dziewuchy i pierdolonego Rose'a, ale oczywiście wielmożna kobieta małych rozmiarów, nie dała mi dokończyć, upierdliwie wpierdalając się w każde nowo rozpoczęte przeze mnie zdanie.
- Stul pysk do chuja!- wrzasnęłam w końcu na nią- Axl, może byś mi coś wyjaśnił?!- oparłam dłonie na biodrach, kurczowo wbijając palce w kości miedniczne.
- To jest, no właśnie poznajcie się to jest Michelle, a to jest Annie...- monotonnym tonem głosu ogłosił Will. Ej, on próbował nas ze sobą poznać czy jak?! Może jeszcze będziemy best friends?! Przesada!
- Co mnie kurwa obchodzi jak ta dziwka się zwie?!- niespodziewanie wtrąciła się ta.. No to już było przegięcie! Co ona sobie wyobrażała?!
- Jaka kurwa dziwka?! Chcesz dziwkę?! To patrz jebana suko w lustro- zmierzyłam ją parszywie wzrokiem. Duff stanął koło Axla i teraz obydwoje z przerażeniem w oczach wpatrywali się we mnie i tą całą Annie czy jak jej tam. Stali jak skamieniali.
- Kurwo! Nie przeginaj- burknęła brunetka mocno akcentując słowo na 'k'.
- Kurwo?! Kurwo, tak?! Ja Ci dam kurwo kurwę! Jebana dziwka- warknęła, a ta niemalże natychmiast rzuciła się na mnie z łapami. Oczywiście nie mogłam pozostać jej dłużna, więc gdy tylko smagnęła swoimi długimi, czerwonymi paznokciami po mojej skórze, zabrałam się do ataku. Zajebię ją, kurwa!- przemknęło mi przez myśl, kiedy na moim ramieniu pojawiła się krew lejąca się z ogromnej rany. Przyjebałam jej pięścią w wymalowany kurewsko policzek, a co. W tym momencie kobieta przewróciła mnie na podłogę, aż dało się usłyszeć huk. Gwiazdki! Wszystko zaczęło się rozmazywać. Zobaczyłam nad sobą Willa i McKagana, którzy bez skutecznie próbowali mnie od niej oderwać. Mimo to przeturlałam się i usiadłam na dziwce. Wciąż czułam męskie dłonie na żebrach, które próbowały mnie odciągnąć do tyłu. Annie czy jakkolwiek zwała się ta szmata, zajebała mi z płaskiej. Ała! Byłam mistrzem w szarpaniu za włosy, gryzieniu i szczypaniu, więc zabrałam się do roboty. Ugryzłam ją w ramię, uszczypnęłam w pary miejscach, a do tego wyrwałam garść ciemnych kłaków. Zaczęłam okładać ją pięściami po twarzy, kiedy podrapała mnie ponownie po krwawiącej już ranie na ramieniu. W końcu na jej ryju ukazała się mazia czerwonej substancji. Dobrowolnie opadłam na podłogę i ujrzałam ciemność.


- Hej!- rozpoznałam głos Duffa- Michy.. Ej, Axl, cwelu. Weź kurwa, chodź tu!
- Ona w ogóle oddycha?! Ja się zabiję. Kurwa, pojeb ze mnie i tyle.- odpowiedział mu znajomy mi poddający się głos. Spróbowałam zaciągnąć się powietrzem, tym samym  moje płuca wydały z siebie okrzyk zarzynanego zwierzęcia. W gardle czułam smak krwi, aż się zakrztusiłam. Otworzyłam oczy, nade mną stali wszyscy lokatorzy diabelskiego domu łącznie z Beth. Moja dłoń była schowana w dłoni Axla, a on sam opuszkiem palca drugiej dłoni przejeżdżał po moim policzku. Slash gdzieś pobiegł, by za chwilę wrócić z zapasem lodu i dwiema paczkami chusteczek. Will pocałował mnie lekko w policzek. Duff zmienił mocno zakrwawioną chusteczkę pod moim nosem na inną, sprawnie zawijając w nią kostkę lodu. Hudson przykładał podobny opatrunek do mojej skroni z jednej strony, a Stevie z drugiej. Izzy za to przykładał delikatnie, chłonną chusteczkę do moich wciąż krwawiących ust.
- Żyjesz?- zapytała Beth.
- Nie, kurwa zdechłam- zażartowałam, chociaż wcale nie miałam na to ochoty- niestety jeszcze niektórym zatruwam życie- zerknęłam znacząco kątem oka na Axla.
- Możesz oddychać?- spytał z troską i przejęciem, jednocześnie puszczając mój komentarz mimo uszu- Jezu!- uniósł wzrok ku górze i znów wrócił do mnie- oddychaj powoli. Wszystko będzie ok, boli Cię głowa? Przepraszam- wszyscy zdziwieniu patrzyli na "takiego" mojego chłopaka, który pochylał się nade mną - przepraszam Cię tak cholernie. Kolejny raz kurwa nawaliłem!
- Co to kurwa było?!- odparłam z wyrzutem.
- To jest moja kurwa byłą. Jeśli to coś w ogóle można tak nazwać. Była ze mną jakieś 10 dni.. Po czym kurwiła się z innym- wzruszył obojętnie ramionami- To było półtora roku temu, nawet jej już nie pamiętałem. Nie martw się, kurwa ma już doszczętnie obitą mordę. Przepraszam kochanie.
Wszyscy się na mnie gapili, prawie jak na starożytną rzeźbę w muzeum. Nie było fajnie, wcale mi się to nie podobało.
- Ja pierdole. A tak w ogóle to co się stało, tak dokładnie?
Próbowałam wstać, było mi ciężko, ale jakoś się udało. Stałam teraz lekko się chwiejąc, a w około wszyscy mnie asekurowali, z każdej strony, jak małe dziecko.
- Jak masz kurwa laskę to wracaj do niej, a nie robisz sobie ze mnie pierdolone jaja!- krzyknęłam na Axla, z trudem powstrzymując się od płaczu, a ten stał jak osłupiały. Byłam cholernie zła, wkurwiona! Ale to mieszało się ze smutkiem, co dawało mieszankę wybuchową. Yy-ym, nie dobrze!
- Ale to nie jest moja laska- oburzył się wielmożny pan Rose.
- Tak, Michelle uspokój się- powiedział spokojnie Slash.
- Właśnie, wrzuć na luz- dodał Duff- ta laska zwie się Ann czy tam Annie i jest pojebana w chuj! Spotykała się z rudym kilka dni, kurwiła się na boku, a teraz wróciła zrobić mu na złość, za to, że ją zlał i upokorzył publicznie, ya know.
- A ty co, adwokat jego jesteś?- niemal warknęłam
- Nie, ale skoro jego nie chcesz słuchać, to może przynajmniej posłuchasz wujka Duffa.
Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam co mam teraz im odpowiedzieć, więc poruszyłam inny temat.
- To co, ktoś mi powie co się stało?
- Ona się na Ciebie rzuciła- rzucił Axl ze stoickim, jak na niego, spokojem- podrapała Cię do krwi, walnęła Cię o podłogę... Takie tam, kanapeczki- zadrwił.
- I wtedy na niej usiadłaś i zaczęłaś napierdalać jej po ryju- krzyknął wyraźnie podekscytowany McKagan, mocno gestykulując niczym bokser na ringu- złamałaś jej nos, rozwaliłaś wargę i łuk brwiowy. Dobra z Ciebie lasencja, nieźle ją urządziłaś!
- No dobra, ale dlaczego ja jestem pobita?
- Bo zemdlałaś i wtedy ta kurwa Cię uderzyła- wyjaśnił Will- próbowaliśmy ją od Ciebie oderwać, i na odwrót, ale bez skutku- pokazał palcem na swoją zakrwawioną ranę na szyi- ma ostre pazury, suka.
- Na szczęście Twój rycerz jebnął jej kilka razy w modę, tak na zapas, i dosłownie wyjebał ją za drzwi wyzywając od najgorszych- zaśmiał się Izzy.
- Cudownie- usiadłam powoli na kanapie, a wszyscy mnie podtrzymywali- spokojnie, dam radę!
Duff usiadł szybciej ode mnie i otworzył przyjaźnie ramiona. Wtuliłam się w niego. Nie chciałam gadać z Axlem, więc skryłam się jeszcze głębiej, pośród blond i czarnych loków pana basisty. Rose podszedł do mnie z filiżanką nowej kawy, którą z wrogim wyrazem twarzy mu wyszarpnęłam. Upiłam duży łyk nadal wtulając się w McKagana, który przytrzymywał lodowy opatrunek przy moim łuku brwiowym.
- Michelle- Will zwrócił się do mnie błagalnym tonem głosu- porozmawiajmy na spokojnie.
- Nie mam zamiaru- wypiłam kawę do końca, i odstawiłam filiżankę na zabrudzony i zaśmiecony, przez puste butelki po tanim winie, stolik.
- Proszę- wyszeptał klękając przede mną. Wymierzyłam mu siarczysty policzek.
- Nasza rozmowa skończona- wrzasnęłam uwalniając się z objęć troskliwego Duffa, założyłam na siebie jeans'ową katanę i wyszłam trzaskając drzwiami. Rozpłakałam się zaraz po wyjście stamtąd. Słyszałam za sobą krzyki Axla- Kochanie, Michelle, proszę przestań, nie wygłupiaj się. Wracaj, kurwa mać!
Nie odwracałam się i starałam się w ogóle na to nie reagować. Za chwilę byłam już w domu. Weszłam do kuchni, ręce strasznie mi się trzęsły i... zamarłam!
- Magda...- zająknęła mama spoglądając na mnie troskliwie. Natychmiast do mnie podbiegła i ucałowała- co się stało?!
To był chyba jakiś istny koszmar! Chciałam się obudzić! Boże, proszę. Dlaczego mama była już w domu?! Przecież miała wrócić za jakieś 5 dni! Co do kurwy..?! Wtedy do kuchni wszedł Bruce- mój ojczym wraz z moim młodszym bratem. Tak, no kurwa idealnie! Lepiej być nie mogło, tylko tego mi brakowało to pełnego rozkoszowania się szczęściem...

1 komentarz:

  1. Nie rozumiem wkurwienia Michelle na Axla, przeciez on nic nie zrobil, to nie jego wina że laska sie go jakas uczepiła :D

    OdpowiedzUsuń