niedziela, 17 czerwca 2012

Just love you, remember. (Axl and new love) [15]

Na początek... OGARNĘŁAM WASZE BLOG, WOW XD
Zmieniłam historię i w moim opowiadaniu, Rocket Queen będzie Michie, a nie Adriana! ;d
Dobra, ględzić Wam dalej nie będę, bo po co? xd. Włączać: YEAH! <3 i się wczuwać w klimat! :))

Kolejny kanał, przełączam. Naciskam mały guziczek, przyciskając go palcem, następny kanał. Oddycham głęboko, a Duff zaciska dłonie mocniej na moich ramionach. Kładę nogę na nogę wyciągając je prosto wzdłuż całej kanapy.

- Powiedz mi, dlaczego tylko my dwoje tak wcześnie wstajemy? - Duff podśmiewa się pod nosem, schylając głowę i patrząc mi w oczy. Odchylam głowę do tyłu, którą trzymam na jego klatce piersiowej. Blond, długie włosy chłopaka łaskoczą delikatnie mój policzek.

- Nie wiem, Duffy... - wzdycham.

- jesteśmy wyjątkowi. Podbijmy świat!- wiwatuje śmiejąc się przy tym.
- nie ma sprawy- uśmiecham się szeroko. Nagle po schodach schodzi Axl. Mierzy nas złowieszczym wzrokiem. Stoi na przeciw Nas w samych czarnych, bokserkach i świdruje mnie spojrzeniem.

- co to kurwa?! - wybucha po chwili, a jak! Można było się tego spodziewać, a jak!

- ej spokojnie rudy! - Duff wymachuje ramionami. Odsuwam się od niego spontanicznie.

- spokojnie?! Kurwa, obściskujesz się z moją laską i ja mam być do chuja spokojny, tak?

-kochanie! - wstaję podchodząc do niego powoli- Duff to mój przyjaciel, nie bądź już tak chorobliwie zazdrosny! Próbuję go dotknąć, ale odsuwa się ode mnie, blokując mi dostęp do siebie dłońmi.

- kurwa, pierdolcie się jeszcze! - burknął wkurwiony i zniknął za drzwiami łazienki.

- Przepraszam Chelle.

- daj spokój Duff - wzruszyłam ramionami- to nie Twoja wina. Przejdzie mu. - zmusiłam się do uśmiechu i pocałowałam McKagana w policzek. Blondyn uśmiechnął się, a po chwili wyszedł z domu. Rzucając krótkie: przejdę się, do zobaczenia. Teraz mieszkanie było niemalże zupełnie puste... Izzy u Beth, Steven też pewnie u jakiejś laski, a Slash śpi i spać będzie jeszcze długo.
Stanęłam pod drzwiami łazienki, oczekując na mojego, zazdrosnego chłopaka. Po ok. 15 min. Wyszedł ubrany w luźną, czerwoną, w niektórych miejscach wybieloną, koszulkę.

- skarbie…- mruknęłam, opierając się o ramę drzwi.

- kurwa... Nie wkurwiaj mnie teraz, ok?

- ale o co Ci do chuja chodzi?!

- o Ciebie i Twojego ”przyjaciela” ja rozumiem, że się polubiliście, bo jak tego sukinsyna
McKagan lubić nie można? Ale kuźwa no! Bez przesady.

- Axl, posłuchaj co teraz do Ciebie powiem. To, że się przytulę do człowieka, którego kocham jak brata nie oznacza, że od razu będę uprawiać z nim seks, czy w ogóle dojdzie między nami do zbliżenia. Kocham Cię i nie mam zamiaru zdradzać Cię, a tym bardziej z twoim najbliższy przyjacielem, rozumiesz?
Spojrzał na mnie zdziwiony uważnie słuchając mojego wywodu. Stał tak nieruchomo przez kilkanaście sekund, aż niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i wtulił się w moje ramionami, drażniąc swymi palcami moje żebra.

- przepraszam... Jestem zbyt nerwowy.

- wiem, ale proszę zrób to dla mnie i po prostu się uspokój. Jeżeli masz potrzebę wyżycia się na jakieś namacalnym obiekcie to proszę bardzo. Jeśli to ma Ci pomóc to rzucaj i niszcz.
Zaśmiał się i odchylił głowę do tyłu spoglądając mi w oczy.

- głuptas! - pocałował mnie w czoło- ja chcę jedynie się do Ciebie przytulić.

- Debil, mój debil. – zaśmiałam się i przytuliłam go mocniej. Czułam jego oddech na mojej szyi. Oddychał miarowo, spokojnie… Jak zawsze.


- Kurwa, kto jest Bogiem? Michie jest Bogiem! – zbiegłam ze schodów, drąc się na cały głos.

- A z kim się pierdoliłaś? – zapytał Slash spod burzy loków. Było widać tylko jego wyszczerzone, w parszywym uśmieszku, usta.

- Czy ja muszę się komuś oddawać, żeby być zajebistą?

- Yyy… Tak? – dodał złośliwie Duff.

- Spierdalać, chuje! – Axl wstał z kanapy, odłożył piwo na stolik i podszedł do mnie.
- Nie uwierzycie, ale właściciel mieszkania na Sunset, powiedział mi właśnie, że mogę się już wprowadzać!

- Jak to? Przecież ty mieszkasz u nas! – Stevie udał naburmuszonego, zakładając ręce na wysokości klatki piersiowej.

- Oj, tam.

- Jakie oj tam? Ty jesteś nasza!

- Ej, ej! – Axl pokiwał w jego stronę palcem – Michelle ty zostaw, jest moja.
Chciałam coś powiedzieć, ale jak zwykle William zaczął się rzucać, o to, ze Adler sobie zażartował. Kiedy próbowałam coś wydukać, nie mogłam, Axl przekomarzał się z perkusistą, niby na żarty, ale widziałam tą pulsującą w nim iskierkę. Iskierkę zła.

- Mordy, chuje! – krzyknął Izzy – Chelle chce coś powiedzieć.

- Dzięki. – rzuciłam i uśmiechnęłam się- mam do Was prośbę. Chcę wziąć wszystkie rzeczy z domu. Pomożecie?

- Jasne! – krzyknęli wszyscy.

- Zajebiście. – zaśmiałam się.


Szliśmy w stronę domu, z którego uciekłam dwa tygodnie temu. Bałam się tego spotkania, nie chciałam widzieć matki. Nie teraz. Na pewno, nie. Podeszłam do drzwi i włożyłam klucz do zamka. Przekręciłam i nacisnęłam na klamkę, popychając drzwi do przodu. Pusto.

- Halo? Jest tu ktoś?

Odpowiedziała mi głucha cisza. Gestem ręki poprosiłam chłopaków, by poszli za mną. Weszłam do środka. Byłam pewna, że nikogo nie ma. Nagle z pomieszczenia po prawej wyskoczył mały chłopczyk.

- Michael! *– krzyknęłam przerażona i złapałam się za głowę – nie strasz.

- hej, spokojnie, nie? – chłopak odparł spokojnie.

- Gdzie mama?

- wyszła gdzieś z Bruce’m.

- i całe kurwa szczęście. - odetchnęłam z ulgą, pod nosem.

- co?

- nic, nic.

- cześć młody, siema, witaj- chłopacy po kolei podawali mu ręce, a Michał stał zaskoczony.

- dzień dobry.

- cześć, miło mi Cię poznać. - Axl uklęknął przy moim bracie i podał mu dłoń.

- wow, to ty jesteś ten Axl z tego super zespołu?

William zaśmiał się gardłowo i odgarnął włosy z czoła, po czym wstał i pogłaskał Michała niezgrabnie po głowie.

- tak, to ja. A co?

- moje koleżanki się w Tobie kochają. - uśmiechnął się.

- ojoj, ja już mam swoją ukochaną. - Axl odwrócił na mnie wzrok i puścił mi oczko.

- a jak to jest być takim rockmanem? - mój brat był najwyraźniej onieśmielony.

- cóż... - Rose zaczął opowiadać o życiu gwiazdy rocka, a ja z chłopakami ruszyłam na górę. Pokazałam im co zabieramy. Pod dom podjechał bus znajomego mieszkańców Hellhouse. Axl skończył gadać z moim bratem, przybili sobie piątkę i również pomógł znosić wszystkie moje manatki. Skończyliśmy po południu. Mama na szczęście jeszcze do domu nie dotarła. Bus był zapakowany. W przedpokoju stałam ja z bratem i Will.

- chcesz iść z nami? - spytałam.

- jasne! Tylko nie wiem co na to mama...

- młody, rockmani się tym nie przejmują, nie? - zaśmiał się Rose po raz kolejny przybijając sobie piątkę z Michael’em.

- faktycznie!

- no to idziesz?

Brat chciał już coś odpowiedzieć, kiedy nagle do chaty wparowała mama.

- co tu się dzieję?! - była zła, jak zwykle.

- dzień dobry. - ukłonił się lekko Axl i objął mnie w pasie.

- Michał nigdzie nie idzie. – powiedziała krótko i dosadnie, po czym zniknęła w kuchni.

- innym razem. - Will uśmiechnął się do młodego i za chwilę wyszliśmy.

- widzisz? Nawet jemu wszystkiego zabrania!

- teraz się tym nie przejmuj. - pocałował mnie w policzek. Weszliśmy do auta.

AXL:
Fajnie... Na prawdę fajnie tutaj. Nie sądziłem, że Michie ma taki gust co do mieszkań. Salon z kuchnią, sypialnia łazienka... Dużo czerni i czerwieni. Podoba mi się! Do chuja, mega stylowo. Wnieśliśmy wszystkie te szafki i ciuchy Chelle. Ona wszystko poustawiała, poukładała. Kobieta ideał, no!
- teraz idziemy do sklepu.

- jakiego?

- "Ty i Twój dom". - odpowiedziała z uśmiechem.

- co tylko rozkażesz.

Wsiedliśmy do busa Adama. Ten skurwiel był jakiś pojebany, ale co tam. Woził Nas za darmo, plus pomógł w przeprowadzce. Chuj, że był jakiś mocno przyjebany i prawie nic się nie odzywał. Jak dla mnie to w ogóle, nie obchodziła mnie jego obecność.
                          Korki, korki, korki. Czy tylko ja mam to cholerne szczęście?
Miałem plan, tak? Dzisiaj musiał być wykonany i już. Innej opcji nie było. Geffen mnie pośpieszało, musiałem zrobić to dzisiaj, bo przecież kurwa, jak taki zajebisty kawałek może być bez „tego” właśnie? Nie wyobrażalne!
Adam- przyjeb, zaparkował przed wielkim centrum handlowym na obrzeżach miasta. Nie wiem ile jechaliśmy, gówno mnie to obchodziło. Już czułem, że te zakupy będą w chuj nudne, ale przecież nie mogłem zostawić Michie, z tym samą. Nie ma nawet takiej opcji.
                       - Co powiesz na to? – dziewczyna stojąca u mojego boku, wskazała palcem na duże łóżko stojące przed nami.

- No nie wiem… - odpowiedziałem szczerze. W sumie było mi wszystko jedno. Takie czy inne? Jakaś różnica? Ważne, żeby kurwa było wygodne.

- A to? – wskazałem na o wiele większe łoże stojące po przeciwnej stronie.

- Tak, tak. – Michie pobiegła w tamtą stronę  natychmiast. Od niechcenia ruszyłem za nią. Oglądała je z każdej strony. No, ja pierdole! Musimy jechać do studia, tak? Czas ucieka!

- Co myślisz?

- Jest ok. Nawet bardzo, ale to bardzo ok. – przytaknąłem głową, odgarniając włosy z twarzy. Coś jej nie pasowało. Ale kurwa! Czas ucieka, moja kochana Michelle! Żeby ją przekonać do zakupu, rzuciłem się na łóżko. No po prostu. Rozłożyłem się i wyszczerzyłem w wrednym uśmieszku- fajne!
E, teraz serio! Spodobało mi się. Chelle położyła się obok mnie i wtuliła w moje ramiona, palcami delikatnie muskając moje policzki.

- I do seksu dobre będzie!

- Ty moja kochana, nimfomanko! – zaśmiałem się. Mówiłem już, że ją kocham? Jeśli nie, to mówię: KOCHAM TĄ KOBIETĘ!
Chwilkę później wstaliśmy i spojrzeliśmy na cenę. Osz kurwa! Widząc nietęgą minę dziewczyny uświadomiłem sobie, że znacznie przekracza jej budżet.

- Kupujemy.

- Ale za co? Kuźwa, muszę kupić jeszcze garnki i te inne chujstwa.

- A… - zagadnąłem, biorąc ją na ręce i zawieszając dłonie na jej pośladkach. Miło! – może byśmy zamieszkali razem, hm? Myślałaś o tym kiedykolwiek?

- Axl, ale…

- Skarbie, jesteśmy dorośli. Ile już ze sobą jesteśmy?

- Dwa miesiące.

- Nie ufasz mi?

- Ufam, Will, ale…

- Nie ma „ale”. Proszę zgódź się! Kocham Cię, mała. Nie chcę się jedynie spotykać, jak te gówniarze. Chcę być z Tobą cały czas.

- Naprawdę?

- Dlaczego miałbym kłamać? – zirytowałem się odrobinę. Czy ja serio wyglądam na takiego, który często kłamie?! No proszę Was. Jestem grzeczny i potulny.

- Nie wiem, Axl. Nie zadawaj takich pytań.

- To co? Zamieszkamy razem?

- Tak, kochanie! Oczywiście! – przycisnęła swoje wargi do moich, a ja rozchyliłem je delikatnie językiem. Wbijała się w moje usta, namiętnie łącząc nasze narządy, a ja oplatałem go moim, świdrując żarliwie jej podniebienie.

- Zostaw trochę energii na potem. – niechętnie wyplątałem się z jej uścisku, a tym bardziej z pocałunku.
Zaśmiała się głośno i ruszyliśmy do kasy.
                    
                    Ten zegarek cyka, chociaż tego nie chcę. Naprawdę, po co? Geffen mnie zabije, przecież to moje chore wymysły, ale dzięki temu płyta będzie bardziej urozmaicona. Mam rację? Jasne, przecież Axl zawsze ma rację!

- Tak może być? – jak dla mnie, Michie była za bardzo pochłonięta tą przeprowadzką. No, ja rozumiem, że chciała, by było idealnie, ale przecież ja chyba jestem jeszcze dla niej ważny!? No kurwa.

- Skarbie, to wszystko jest wprost idealne! – pociągnąłem ją za nadgarstki.

- Śpieszysz się gdzieś?

- Tak.  Musimy zabrać nasze ciuchy z Hellhouse.

- Nie możemy jutro?

- Nie. Wychodzimy.

                   No nareszcie! Wszystkie te pierdoły przynieśliśmy do naszej nowej chaty. Jak ja się cieszę. Na dworze zaczęło się ściemniać. Bez słowa jakiegokolwiek wyjaśnienia pociągnąłem Michie za sobą, na Harley’a. Nie tłumaczyłem się, po prostu usadowiłem ją i siebie i odjechaliśmy. Geffen Records studio mieściło się dość daleko, a czas uciekał. Nie, żebym miał coś przeciwko nocnej jeździe przez LA, ale przecież chodziło o płytę.  A w tych sprawach jestem perfekcjonistą i nic na to nie poradzę. Ta podróż minęła nam w całkowitej ciszy. Miałem to głęboko gdzieś, czy Chelle się obrazi, będzie zła, obrażona… Jeżeli nie będzie tego chciała, po prostu przyprowadzę inną… Chwila, moment, ej wróć! O czy ja w ogóle myślę?! Nie, wypluj to Rose, natychmiast. Ona po prostu musi się zgodzić i nie interesuję mnie żadna odmowa. Tyle…
Zaparkowałem przed ciemno oświetlonymi drzwiami. Zsiadłem i pomogłem również w tym Michy.

- Gdzie jesteśmy?

- Przed Geffen.

- Po co?!

- Czy ty choć raz potrafisz mi zaufać, bez tłumaczeń? – nutka sarkazmu wkradła się do mojego głosu. Przytaknęła potulnie głową i pozwoliła wprowadzić się do środka. Było zupełno pusto. Tak jak chciałem, jak umawiałem się z Davidem. Butelka wytwornego drogiego wina, płatki róż… Wszystko było naszykowane. Przekręciłem klucz w zamku i popchnąłem drzwi. To było studio. No po prostu studio do nagrań. Tutaj zostało zarejestrowane całe nasze nagranie, cała płyta. Poleciłem dziewczynie, aby usiadła na dużym, skórzanym, czarnym fotelu. Sam z drugiego niewielkiego pomieszczenia przyniosłem wcześniej przyszykowane fanty. Na stoliku rozłożyłem dwa kieliszki i nalałem tam wina. Widziałem jej zdziwiony wyraz twarzy. No tak, co za debil idzie na randkę do studia nagraniowego? Chyba tylko Rose. Ale chuj, ważne, że oryginalnie.

- ponawiam pytanie. – Michy upiła niewielką ilość czerwonego alkoholu.

- przepraszam, jakie? – usiadłem naprzeciw niej, ale na podłodze. Drugiego tak wygodnego siedziska, jakie zajmowała Chelle, tutaj nie było.

- po co mnie tutaj zaciągnąłeś? – uśmiechnęła się figlarnie. Bo jakby inaczej. Ona zawsze wiedziała jak mnie… uszczęśliwić? Tak, również tam w spodniach.

- Po to, aby… - nie dokończyłem, tylko podszedłem do niej i nachyliłem się nad nią, oczekując na całusa, lub cokolwie… no dobra, na porządnego buziaka, fakt.

- Chciałeś mnie upić i pieprzyć?! – zirytywoła się. Oj, nie dobrze!

- Nie. No coś ty! Zwariowałaś?! – kłamałem, nosz kuźwa, chociaż nie musiałem upijać mojej dziewczyny, abyśmy mogli się kochać, co?!

- To po co to wszystko? Rose, kłamiesz…

- Michy, moja najsłodsza, ja i kłamstwo? I to jeszcze miałbym oszukiwać Ciebie?! Nie.

- Axl, powiedz lepiej prawdę. – ciągle się uśmiechała, mimo wszystko. Widziałem te iskierki w oczach, nadal popijała wino, małymi łyczkami, ale już się kończyło.

- Kochanie…

- Co? – podała mi kieliszek, abym dolał trunku. Nie ma sprawy, pij więcej.

- Powiedz po prostu prawdę, nie bawmy się jak dzieci, ok?

No i zatkało mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Na szczęście, ona wiedziała…

- Chcesz się ze mną pieprzyć? Nie ma sprawy! – otwarła śmiało ramionami i roześmiała się. Pijana to może ona nie była, ale lekko upojona? Oczywiście.
No kto jak kto, ale na mnie to ona długo czekać nie musiała. Odstawiłem to cholerne wino, na stolik obok, a drugą dłonią delikatnie ująłem jej twarz. Wpiłem się namiętnie w jej wargi, muskając je raz po raz, a za chwilę wodząc językiem po jej podniebieniu i niedbale dotykając jej. Nie przerywając pocałunku próbowałem zdjąć z niej czerwoną koszulkę. Pomogła mi w tym, ale nadal badała językiem konstrukcję mojego podniebienia. Kiedy czerwony materiał leżał na podłodze, dziewczyna wstała i jednym sprawnym ruchem zdjęła z siebie skórzane spodnie, po czym popchnęła mnie na fotel. Bez żadnych sprzeciwów opadłem na niego, pozbywając się z siebie koszulki i spodenek. Sprawnie poszło. Jej czarna, koronkowa bielizna, aż prosiła się o to, aby ją zrzucić i to natychmiast. Michie stojąc przede zaczęła się seksownie wić, zmuszając mojego, tego dolnego, kolegę do powstania. Przyciągnąłem Chelle sprawnym ruchem do siebie. Dłonią wodziłem po jej plecach, szukając zapięcia od stanika. Obdarowywałem jej szyję i wgięcia między obojczykami licznymi pocałunkami. Kiedy wreszcie biustonosz wylądował na ziemi, mogłem w końcu pieścić jej piersi. I zrobiłem to. Gdy Michy usiadła na mnie okrakiem ponownie połączyliśmy się w pocałunku. Po chwili jednak podniosła się i ściągnęła z siebie te koronkowe, ledwo cokolwiek zasłaniające majteczki. W między czasie, po kryjomu nacisnąłem ten mały, czerwony guziczek z miniaturowym napisem: rec. Bez większych problemów od razu pozbyłem się bokserek i przeszliśmy do sedna sprawy, całując się przy tym namiętnie. Byłem w niej, ona była we mnie… No po części. Drapieżne ruchy miednicy Michelle… Tego się kuźwa opisać nie da. Nasiliłem swoje brutalne ruchy, tak by jak najszybciej wydała z siebie jakikolwiek dźwięk. Długo czekać nie musiałem. Wchodziłem w nią coraz głębiej, głębiej, głębiej. Przygryzała moje wargi.
- Och… - westchnęła głośniej, próbując złapać oddech. Tak, ja w tyle nigdy nie pozostawałem. Na pewno, nie w tym, no. Zarzuciła mi ręce niedbale na szyję, przyciskając swoje spierzchnięte wargi do mych. Jedną dłonią pieściłem jej pierś, a drugą gładziłem jej bok. Kurewsko delikatnie i zmysłowo, aby jeszcze bardziej ją podniecić. Ona nadawała rytm temu wszystkiemu, raz mocniej, raz lżej napierając na moje kolana. Robiła to tak umiejętnie, prawie jak ja. Mruczała i jęczała, ciszej, a zaraz potem o wiele głośniej, robiąc tym odpowiednią atmosferę. Dobrze, mała!

- Jesteś moją Rakietową Królową… - wyszeptałem jej wprost do ucha.

- Come on! – wykrzyknęła nieźle podniecona. Wzdychała cały czas. Nie poprzestając ani na chwilę, a jedynie wzmacniając ruchy i kółka zataczane miednicą.
To było cudowne i kurwa nikt mi nie wmówi, że ktoś może być lepszy od niej. Nigdy nikt!


Michelle:
Normalny powrót do domu, po takim seksie, nie był prosty. A oderwanie się od Willa, jeszcze gorsze. Pomimo to, jakoś udało nam się ogarnąć i wrócić do domu. Czułam się nienasycona, co poradzić. Weszłam do nowego domu, zrobiłam Axlowi jakąś kolację i ruszyłam do łazienki. Umyłam się sprawnie i poszłam do łóżka. Byłam wykończona, to chyba uzasadnione, nie? Chwilę później dołączył do mnie Rose. Wtulił się we mnie, a ja głaskając go po głowie, uciekłam w objęcia Morfeusza. Niestety nie dane było mi zasnąć, tak od razu, nie po czymś takim i to jeszcze w studio.

- Kocham Cię.

- Axl, daj mi spać… - mruknęłam niezrozumiale.

- I tak Cię kocham, skarbie. Najbardziej na świecie.

- Mhm… A teraz śpij. Ja też Cię koch… - ziewnęłam – kocham.


* Michael- Michał, nie? XD
Autentycznie mam brata Michała, ale czasem mówię do niego ‘Majkel” ;) A więc skoro rzecz dzieje się w LA, to czemu by nie mówić po ang.?


18 komentarzy:

  1. Więc od początku!
    Duffy to taki kochany facet, no naprawdę! :) A u mnie był akurat prawie identycznie zazdrosny, ale o Izziego, wielkie umysły myślą podobnie?!
    Później Michałek, no cóż, matka ma nasrane, ale to akurat najmniej ważne.
    Przeprowadzka i mieszkanko, jak to czytałam to właśnie miałam się sama siebie ( w sumie pytałam ) pytać: A Rose pozwoli jej samej mieszkać?!
    Ale się wyjaśniło. :D
    Rocket Queen... Gadałyśmy już o tym na gg, wiesz z resztą o co chodzi! Nimfomanka ze mnie pierdolona! Hahahhahahah. Ok, kompromituję się.
    Chyba tyleee.
    Następny jest mój! <---- taki szyfr! Hahahaha odpierdala mi, naprawdę, do sedna, kocham Cię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Duff to taki prawdziwy przyjaciel Michie, nie? ;d
      Mój umysł jest mały, ale jak widać, Rose jak Rose, zazdrosny i agresywny! -.- XDDD
      Matka ma... ale może już nie mieć. Oby... ;)
      Co do mieszkanka to się wyjaśniło, tak mnie nagle naszło, że jej smutno będzie, hm? xD
      Rocket Queen... "każda dziewczyna nią jest na blogu" coś w tym stylu, no ;D
      Kochana Nimfomanka! <33333 Tak jest, następny Twój, ale szyfr :> ;*

      Usuń
    2. No szyfr zajebisty jest! Czego chcesz? :D:D
      Ej, robisz ze mnie idiotkę mnie chodziło o to, że każda dziewczyna co pisze opowiadanie o gunsach i jest w nim Axl to Rocket Queen jest ta z opowiadania! No!
      Niestety u mnie nie będzie, bo za późno :(
      No u mnie widać było jego słodką agresje.

      Usuń
    3. SZYFR ZAJEBISTY, CZY JA PRZECZĘ? XD
      NO TO PRAWIE TO SAMO, NIE? ROCKET QUEEN- GIRL Z OPOWIADANIA ;dd
      SŁODKA AGRESJA + PATOLOGIA + "BIJATYKA" = Madziałka gusta XDDD :>

      Usuń
  2. Ubolewam tylko, że mnie nie poinformowałaś o nowym opowiadaniu. Na szczęście kto jak kto, ale ja sprawdzam Twojego bloga regularnie. Była orgia, wiesz jak to kocham! <3 xD. Chcę zobaczyć reakcję Michelle po tym, jak ogarnie po co to wszystko było ;>. Zajebiste jak zawsze ;** <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, już Ci mówiłam, czemu nie poinfo. XDD
      Tak, orgia special for you! <333
      Ja już wiem jak ona zareaguję ;) Ale to może wyszło tak, że on tylko po to ją tam zaciągnął, ale przecież to nie było tak specjalnie, na przymus. ;]

      Usuń
  3. Taak... Jej reakcja na nagranie to to na co czekam :3
    Ogólnie taki pocieszny rozdział :D
    Kocham to... sory, że tak krótko dzisiaj, ale byłam na koncercie, trochę sobie popogowałam i teraz tak średnio myślę... xD Jak się ogarnę to jutro napiszę coś bardziej wyczerpującego :D

    Aha, nie wiem czy już pisałam, ale u mnie nowy... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto, za szybko XDDD
      Jej reakcja... Taa ;)
      Nie gniewam się i tak się cieszę, że to czytasz :>

      Usuń
  4. Duffy jest kochany, lubię go. haha, Rose oczywiście musiał się wkurwić xd
    Michie jak już może być Boginią, bo Bogiem to tak trochę.. po męsku, nie sądzisz? xD
    no i ja też czekam na reakcję! <3 haha, już to sobie wyobrażam. może Michie zamieni się w miotacza pustych butelek, a biedny Axl nie zdoła uciec przed jej gniewem co doprowadzi do masowej zagłady Axla xd! dobra, o 13 nie myślę zbyt dobrze, plotę same bzdury, nie czytaj tego! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty wiesz, czemu "Bogiem" ? Bo ja zawsze chciałam być facetem XD
      DUFF WIADOMO, ŻE KOCHANY, W KOŃCU TO MÓJ, SŁODKI, ROCKOWY DUFFUŚ <3333
      EJ, NIE OD RAZU ZAGŁADA! WYBUJAŁA WYOBRAŹNIA ;D
      ZA PÓŹNO, PRZECZYTAŁAM ;))

      Usuń
    2. poważnie?! o.O ja kiedyś też chciałam, ale mi przeszło.
      Duffy<3 ah, ale ja i tak bardziej kocham Kurta, więc..
      kurde! mogłam na wstępie napisać byś nie czytała -,- albo w ogóle nie pisać komentarza. cóż, nawet taki geniusz jak ja czasem nie myśli xD taa, moja wyobraźnia jest wybujała <3

      Usuń
  5. dobre, dobre, dobre, dobre *-* kurwa, Axl jest czasami miły? o.O spoko, no niech będzie :D KOOCHAM DUFFA <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeniosłam się z onetu na bloggera ;3 Zapraszam tutaj: http://hey-you-caugh-me-in-a-coma.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy odcinek na http://good-to-be-alive.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wydaje mi się czy jeszcze nie pisałam tutaj swojej opinii? O_O

    OdpowiedzUsuń
  9. Też mam brata Michała. <3

    OdpowiedzUsuń